Wolnościowa propozycja edukacyjna. Zmieńmy 500plus na bon edukacyjny! Zobacz, o co chodzi [VIDEO]

"500plus" i bon edukacyjny - zdjęcie ilustracyjne. / fot. YouTube/pixinio
REKLAMA

„Można podawać kolejne przykłady tego jak źle działa zunifikowana edukacja” – mówił poseł Jacek Wilk podczas poniedziałkowego eventu organizowanego przez partię Wolność. Wolnościowcy zaprezentowali swój pomysł na oświatę, który opiera się o bon edukacyjny – jego istotę przedstawiamy poniżej.

Jacek Wilk swoje przemówienie zaczął od nawiązania do piosenki „Another Brick In The Wall”, w której Pink Floyd śpiewał: „We don’t need no education” (Nie potrzebujemy edukacji – Red.).

REKLAMA

„Można podawać kolejne przykłady tego jak źle działa zunifikowana edukacja. Ja podam państwu tylko jeden przykład, jeden z najwybitniejszych umysłów XX wieku, mam tu na myśli Stefana Banacha – twórcę polskiej szkoły matematycznej” – mówił w Warszawie poseł Jacek Wilk.

Banach nie miał matury i został wyłowiony przypadkiem przez profesora z Uniwersytetu Lwowskiego, kiedy rozwiązywał równania matematyczne siedząc na ławce w parku. „Stefan Banach był geniuszem bez matury. Był potem wybitnym naukowcem” – dodawał Wilk.

Postulaty partii Wolność w zakresie edukacji

„Nam chodzi o system edukacji, który nie równa w dół, tylko taki który jest w stanie wyłowić geniuszy. Zapewnić im indywidualny tok nauczania, wykorzystać do maksimum ich umiejętności i tworzyć w ten sposób wybitnych naukowców” – mówił Wilk.

„Taki system można osiągnąć tylko wtedy, kiedy nie jest on odgórnie narzucony, kiedy nie jest on urzędniczy, kiedy nie wlewa wszystkim do głowy tego samego. Tylko wtedy, kiedy nauka jest zindywidualizowana” – dodawał. Warto dodać, że w tym samym czasie jakiś facio krzyczał: „Czemu nie dałeś pińcet?”.

Poseł Wilk przedstawił jedną z propozycji partii Wolność: „Gdybyśmy 500plus zamienili na klasyczny „bon edukacyjny”, w którym do rodzice posyłają dzieci do szkoły dowolnie przez siebie wybranej, takiej której program odpowiada im dokładnie, to można by ten system radykalnie zmienić”.

„Kolejna rzecz: edukacja domowa. Ten system został wprowadzony i funkcjonuje, a jednak wszystkie kolejne ekipy rządzące robią co mogą, żeby to zlikwidowano. (…) Tylko wolna edukacja, elastyczna, która jest dopasowana do indywidualnych możliwości i taka, która wyławia najlepszych, jest w stanie zapewnić nam wybitnych ludzi, którzy pociągną innych za sobą” – dodawał Jacek Wilk.

O co chodzi z bonem edukacyjnym? Scentralizowana struktura szkolnictwa sprawia, że zarządzający szkołą nie mają potrzeby uwzględniania wymagań rodziców oraz podnoszenia jakości kształcenia. Prawdziwą reformą – i możliwą nawet przy obecnej Konstytucji gwarantującej „darmowy” dostęp do oświaty – są bony edukacyjne.

Rozwiązanie takie polega na przekazaniu rodzicom określonej kwoty w formie bonu, którą mogą oni wykorzystać w wybranej przez siebie szkole – w tym w prywatnej. Dziś rodzice również mogą wybrać szkołę prywatną.

Jednak bez względu na to czy poślą dziecko do szkoły publicznej czy nie pieniądze na ten cel i tak są im zabierane w podatkach. To sprawia, że tylko bogatsi rodzice mogą sobie pozwolić na prywatną edukację, jest to rozwiązanie dyskryminujące.

Program bonów edukacyjnych – dostępny wszystkim rodzicom – stworzyłby ogromny zasób pieniędzy szukających dobrej oświaty. Pobudziłoby to znacznie konkurencję i innowacyjność, wywarłoby to presję na poprawę szkół publicznych, które przecież mogłyby istnieć w systemie bonów obok tych prywatnych.

Szkoły publiczne byłyby zmuszone znacząco polepszyć jakość i obniżyć koszty. W przeciwnym razie straciłyby wszystkich swoich klientów na rzecz alternatyw zapewnianych przez sektor prywatny, oferujących dzieciom nie tylko lepsze wykształcenie, ale też w korzystniejszej cenie.

REKLAMA