„Zimna Wojna” Pawlikowskiego od Idy z nagrodą Złotych Lwów! Masa wyróżnień dla „Kleru” na festiwalu w Gdyni

Smarzowski et consortes na Festiwalu Filmów Fabularnych/fot. PAP/Adam Warżawa
Smarzowski et consortes na Festiwalu Filmów Fabularnych./ fot. PAP/Adam Warżawa
REKLAMA

Zakończył się Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. W gdyńskim Teatrze Muzycznym odbyła się gala zamknięcia 43. edycji festiwalu. Złote Lwy otrzymał film „Zimna Wojna” Pawła Pawlikowskiego, który znany stał się głównie dzięki antypolskiemu i nudnemu filmowi „Ida”.

Srebrne zaś przypadły filmowi „Kamerdyner” Filipa Bajona. Platynowe Lwy za całokształt twórczości otrzymał Jerzy Skolimowski. Jest to zaskakujące, ponieważ wiele osób przewidywało, że „Kler” otrzyma nagrodę Złotych Lwów, by jeszcze bardziej napompować antyklerykalny paszkwil. Tak się jednak nie stało.

REKLAMA

Otrzymał jednak kilka innych wyróżnień. Film został wyróżniony nagrodą publiczności. Oprócz tego za scenografię filmu nagrodzona została Jagna Janicka. Ponadto reżyser filmu otrzymał nagrodę specjalną obok Makra Koterskiego za „7 uczuć”. Smarzowski otrzymał ją za „podjęcie ważnego społecznie tematu”.

Pompowanie filmu jednak miało miejsce jeszcze przy innej okazji. Nie wiedzieć po co, Agnieszka Smoczyńska, która odbierała nagrodę za debiut reżyserski lub drugi film, podziękowała Smarzowskiego za jego paszkwil. – Za pierwszy film też dostałam nagrodę za debiut. Dziękuję przede wszystkim tobie, Gabrysiu, bo ten film to ty. Dziękuje też Wojtkowi Smarzowskiemu za film „Kler” – powiedziała odbierając nagrodę.

Warto wspomnieć, że Pawlikowski też „nie jest święty”. Brytyjsko-polski reżyser współpracujący z tamtejszymi telewizjami, po nagrodzeniu Oscarem antypolskiej „Idy” stał się ulubieńcem światowych mediów. W Cannes arogancko zaatakował ministra Piotra Glińskiego za domniemane „prześladowania” polskich artystów, a nie zająknął się, że dostał olbrzymie państwowe dofinansowanie na produkcję filmu.

Czarno–biała „Zimna wojna” wydaje się jednak utworem przeciętnym od strony artystycznej. Autor imituje tu formę polskich filmów z przełomu lat 50. i 60. XX wieku (m.in. utwory Wojciecha Hasa i Kazimierza Kutza), a także niektóre obrazy europejskiej „nowej fali” z tamtego okresu, które jednak były o wiele bardziej autentyczne. Akcja „Zimnej wojny” opiera się na luźno zmontowanych scenach, nie połączonych dynamiczną nicią dramaturgiczną. Miał to być film nastroju i nostalgicznych emocji. Losy pary bohaterów, Zuli i Wiktora, wzorowane zostały ponoć na przeżyciach rodziców reżysera, dramatycznie odczuwających swoje rozstania i powroty. W rzeczywistości jednak, co Pawlikowski potwierdził w wywiadach, prawdziwe i ekranowe postacie bardzo się różnią – ocenił „Zimną Wojnę” dziennikarz i recenzent filmowy „Najwyższego Czasu” Mirosław Winiarczyk.

Źródło: wyborcza.pl/nczas.com

REKLAMA