UWAGA! Kolejny przekręt emerytalny. Rząd PiS chce naciągnąć naiwnych

REKLAMA
Zdjęcie ilustracyjne. / fot. pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne. / fot. pixabay.com

Amatorzy cudzych pieniędzy

Systemy emerytalne organizowane przez państwo polskie budzą takie samo zaufanie, jakie wzbudziłby nowy parabank organizowany przez Marcina P., twórcę Amber Gold (po wyjściu z więzienia). P. zostałby wyśmiany, gdyby przekonywał, że tym razem będzie uczciwie i zacznie wypłacać ludziom pieniądze. Prawda jest taka, że państwo, które ukradło pieniądze zgromadzone w OFE (przy pełnej akceptacji Trybunału Konstytucyjnego – jeszcze w starym składzie), z pieniędzmi zgromadzonymi w PPK zrobi dokładnie to samo. Przejmie je, gdy zabraknie mu pieniędzy na wypłaty emerytur.

REKLAMA

System PPK ma być teoretycznie dobrowolny, ale z planów wynika, że po pierwszej rezygnacji zostaniemy za trzy lata po raz kolejny zapisani do tego systemu, chyba że będziemy pamiętać, aby z niego zrezygnować. Dodatkową atrakcją są kary dla tych, którzy będą agitować przeciwko PPK i namawiać ludzi do wystąpienia. Tylko te zasady wystarczają do tego, aby stwierdzić, że to jest jedna wielka „lipa”.

Państwowe oszczędzanie na emerytury zapoczątkował, jak wszyscy pamiętamy, niemiecki kanclerz Otto von Bismarck. Gdy zaczynał zbierać składki, średnia długość życia Niemców wynosiła ok. 50 lat, a emeryturę można było pobierać od ukończenia 65 roku życia. Gdy przed pierwszą wojną światową długość życia wzrosła skokowo do 64 lat, podniesiono natychmiast też wiek, od którego brało się emeryturę, do 70 lat. Bo od samego początku ten system nie miał na celu zapewnienia ludziom bezpiecznej starości, a danie państwu pieniędzy, które będzie mogło wydać na zbrojenia.

Banda socjalistów u władzy przekonuje, iż składki emerytalne muszą być przymusowe, bo inaczej ludzie nic nie odłożą i będą klepać biedę. Sęk w tym, że w Polsce już jest ponad 70 tys. osób w wieku emerytalnym, którym nie przysługuje żadne świadczenie. Państwo się o nich nie troszczy, a oni jakimś cudem sobie spokojnie żyją. O co więc chodzi w tym systemie? O kasę. Przede wszystkim o kasę dla uprzywilejowanych emerytów: wszystkich mundurowych (żołnierzy, policjantów), ale także górników i urzędników.

To ich emeryturom zagraża upadek systemu. Jest prawie pewne, że pieniądze naiwniaków (lub tych, którzy się nie zorientują), które zostaną zgromadzone w PPK, powędrują właśnie na wysokie apanaże uprzywilejowanych emerytów. To głównie w nich bowiem uderzyłaby prosta reforma wprowadzająca tzw. emeryturę obywatelską, czyli wypłatę minimum dla każdego, kto ukończy określony wiek (tak jak m.in. w Kanadzie i Nowej Zelandii).

Czytaj dalej ->

REKLAMA