Amerykańska interwencja w Wenezueli jest nieunikniona? Odliczanie się już rozpoczęło. Co zrobią Rosja i Chiny?

Władimir Putin i Donald Trump obok grzyba atomowego - zdjęcie ilustracyjne. / foto: wikimedia/pixabay
Władimir Putin i Donald Trump obok grzyba atomowego - zdjęcie ilustracyjne. / foto: wikimedia/pixabay
REKLAMA

Wydarzenia, które miały miejsce wczoraj w Wenezueli sprawiają, że interwencja militarna krajów Ameryki pod przewodnictwem USA jest nieunikniona. Jak zareagują mocno związane z prezydentem Maduro Rosja i Chiny?

Odliczanie do wybuchu gigantycznego kryzysu, który może się rozlać dużo szerzej niż na terytorium Wenezueli czy Ameryki Południowej, już się rozpoczęło. Za około 60 godzin upłynie czas, jaki amerykańscy dyplomaci dostali na opuszczenie Wenezueli. Tyle że oni wcale nie zamierzają wyjeżdżać.

REKLAMA

Prezydent Maduro zerwał wczoraj stosunki dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi po tym gdy Donald Trump uznał za tymczasowego prezydenta Wenezueli przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Juana Guaido.

Guaido ogłosił się prezydentem, w trakcie wczorajszych protestów, które zgromadziły na ulicach tysiące Wenezuelczyków. Wcześniej zapowiadał, że 23.01 powstanie rząd tymczasowy. Wezwał też wenezuelską armię aby uznała jego władzę. Do tej pory nic takiego nie nastąpiło.

Po tym gdy prezydent Maduro ogłosił zerwanie stosunków z USA, amerykańscy dyplomaci otrzymali 72 godziny na opuszczenie terytorium Wenezueli. Stany Zjednoczone nie uznają już jednak władzy Maduro, więc nie zamierzają się podporządkować tej decyzji. Może to doprowadzić do aresztowania amerykańskich dyplomatów.

USA już teraz zagroziły, że taki ruch spotka się z natychmiastową i surową odpowiedzią. Prezydent Donald Trump pytany przez dziennikarzy, czy rozważana jest interwencja militarna w Wenezueli odpowiedział, że „wszystkie opcje są brane pod uwagę”.

Jest mało prawdopodobne aby USA dokonały samodzielnie takiej interwencji. Nie posiadają obecnie w regionie wystarczających sił i wesprą się zapewne koalicją z Brazylią i Kolumbią.

O tym, że szanse na nią znacznie wzrosły zaczęto mówić po tym, gdy na prezydenta Brazylii wybrany został Jair Bolsonaro, zwany „brazylijskim Trumpem”. Ma on podobne poglądy na sytuację w Wenezueli jak amerykańska administracja. W Brazylii przebywa też wielu wenezuelskich dysydentów mających dobre relacje z Bolsonaro.

Od wielu miesięcy spekuluje się, że w potencjalnej interwencji wzięłaby udział także armia sąsiadującej w Wenezuelą Kolumbii, która oskarża Maduro o wspieranie działającej na jej terenie partyzantów z Ejército de Liberación Nacional (ELN).

Gdyby doszło do takiej międzynarodowej interwencji może ona wywołać poważne napięcia w skali światowej. Wszystko za sprawą Rosji i Chin. Oba kraje zainwestowały miliardy dolarów w wenezuelski przemysł naftowy i ten związany z wydobycia złota. Finansują też rządy Maduro pożyczając mu pieniądze pod zastaw wenezuelskich aktywów.

W przypadku gdyby został on odsunięty od władzy szanse na odzyskanie pieniędzy drastycznie by stopniały,a rosyjskie i chińskie firmy zostałyby wyrzucone z intratnych biznesów.

Dodatkowo Rosja rozpoczęła rozmowy z Wenezuelą na temat udostępnienia bazy lotniczej na wyspie Orchilla na Morzu Karaibskim, czyli bardzo blisko USA. W grudniu z wizytą w Wenezueli pojawiły się bombowce strategiczne Tu-160. Rosyjski wiceminister spraw zagranicznych, Siergiej Riabkow, ostrzegł na początku stycznia, że jakakolwiek interwencja militarna w Wenezueli będzie miała katastrofalne skutki dla regionu.

Na dzisiejszej konferencji prasowej rzecznik rosyjskiego MSZ powiedziała, że rozwój sytuacji w Wenezueli pokazuje jak Zachód traktuje prawo międzynarodowe, suwerenność i zasadę nie ingerowania w sprawy państw trzecich.

Rosja jest jednym z krajów, które zadeklarowały już, że nadal uznają Nicolasa Maduro za legalnego prezydenta Wenezueli. Podobnie zadeklarowała Turcja i Iran. Prócz niej poparcie wyraziły tradycyjni sojusznicy czyli Boliwia i Kuba. Największym krajem z kontynentu amerykańskiego uznającym Maduro jest Meksyk. Zdecydowana większość państw amerykańskich ogłosiła swoje poparcie dla Juana Guaido w ślad za decyzją Donalda Trumpa.

REKLAMA