Dariusz Kos: Karta Praw Podstawowych będzie obowiązywać w Polsce!

REKLAMA

Krytykowanie homoseksualnych parad, organizowanie kontrdemononstracji, prowadzenie kampanii przeciw promowaniu homoseksualizmu, jak to robi Stowarzyszenie im. Piotra Skargi, czy w końcu nazywanie homoseksualnej międzynarodówki hominternem, a nawet sądzenie Simona Mola może wkrótce być zakazane, a osoby łamiące ów zakaz – wsadzane za kratki na długie lata. Może nawet będą pensjonariuszami specjalnych obozów, w których będą leczeni z ksenofobii i rasizmu. Takie niebezpieczeństwo niesie ze sobą istnienie Agencji Praw Podstawowych, specjalnego urzędu Unii Europejskiej.

W marcu minął rok od powstania Agencji jako narzędzia Komisji Europejskiej i europarlamentu. Choć urząd rozpoczął pracę w 2007 roku, to korzysta z bogatego doświadczenia Europejskiego Centrum Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii, z którego zresztą został przekształcony. Przywódcom lewicowej międzynarodówki oraz hominternowi nie wystarczała poboczna, marginalna wręcz rola w prawie europejskim, jaką miało Centrum. Kiedy więc w 1999 roku na szczycie w Nicei przywódcy – wtedy jeszcze „Piętnastki” – proklamowali Kartę Praw Podstawowych, wszelkiej maści lewicowcy rozpoczęli zmasowaną kampanię w celu powołania nowego organu Wspólnot Europejskich z szerokimi uprawnieniami.

REKLAMA

Udało im się to osiągnąć wraz z początkiem prac na eurokonstytucją. W 2003 roku rozpoczęły się konsultacje nad powołaniem Agencji Praw Podstawowych. Zakończyły się w 2006 roku, kiedy zapadła ostateczna decyzja o ustanowieniu Agencji jako nowego urzędu UE. Co najważniejsze – Polska, mimo wyłączenia się z zapisów Karty Praw Podstawowych, będzie podlegała kontroli nowej Agencji.

Baczne oko lewaków

Rozporządzenie powołujące Agencję do życia ściśle określa jej zadania, cele i uprawnienia, z jakich może korzystać. Podstawowym celem jest oczywiście badanie przestrzegania praw zawartych w Karcie na podstawie uregulowań wspólnot europejskich oraz – co najważniejsze – w procesie wdrażania przepisów unijnych przez państwa członkowskie. Urzędnicy agencji mogą, a nawet muszą badać, czy np. Polska nie łamie przepisów Karty przy uchwalaniu ustaw, które mają na celu wypełnienie narzuconych przez UE norm i regulacji. I chodzi tu nie o kwestie gospodarcze, ale o społeczno-socjalne. Rozporządzenie ustanawiające ów urząd podkreśla, iż baczną uwagę powinien on zwracać na „podstawowe elementy praw podstawowych obejmujące zjawiska rasizmu, ksenofobii i antysemityzmu, ochronę praw mniejszości oraz kwestię równouprawnienia płci”. W tym celu Agencja ma gromadzić informacje, rejestrować, badać i analizować wszystko, co jest związane z poprawną realizacją walki z ksenofobią i rasizmem w unijnym prawodawstwie oraz w prawie państw członkowskich.

Z kolei na wniosek któregokolwiek organu WE, czyli Komisji Europejskiej, europarlamentu czy Rady Unii Europejskiej (wspólnego posiedzenia ministrów państw członkowskich), Agencja wydaje wnioski i opinie na temat realizacji praw podstawowych w Europie. Raz na rok będzie publikować zbiorczy raport o przestrzeganiu powyższych praw. Oprócz takich quasi-nadzorczych uprawnień Agencja ma także zadania promocyjne.

Homintern już się przyssał

Wraz z organizacjami pozarządowymi, czyli różnego rodzaju fundacjami i stowarzyszeniami działającymi w państwach członkowskich, Agencja Praw Podstawowych ma organizować promocję walki z ksenofobią, rasizmem, czy dyskryminacją ze względu płeć. W Polsce organizacje feministyczne i homoseksualne już się do pieniędzy Agencji przyssały. W ten sposób instytucja ta ma wywierać nacisk na rządy i parlamenty państw członkowskich, by uchwalały to, co chce lewacka międzynarodówka.

Jest to także forma wymywania suwerenności z państw tworzących UE. Z powołaniem tego urzędu wiązały i nadal wiążą duże nadzieje polskie homoorganizacje. A to z tego powodu, iż wyłączenie się Polski z przepisów Karty Praw Podstawowych nie zwalnia naszych władz z wprowadzania uregulowań unijnych, które wypełniają postanowienia Karty. W ten sposób Agencja może kontrolować, czy przestrzegamy prawa, z którego się wyłączyliśmy.

Kontrolerzy za drzwiami

Uprawnienia nowego unijnego urzędu nie są co prawda ściśle kontrolne, ale za to gotowe do rozbudowy w tym kierunku. W decyzji Rady UE z 27 lutego 2007 roku, ustanawiającej Agencję, czytamy:
„Rada zgadza się, by przed 31 grudnia 2009 r. ponownie przeanalizować zakres uprawnień Agencji z myślą o możliwości ich rozszerzenia na dziedzinę współpracy policyjnej i sądowej w sprawach karnych. Rada zachęca Komisję Europejską do przedstawienia – stosownie do potrzeb – odnośnego wniosku”.
To oznacza, iż zanim jeszcze wejdzie w życie Traktat Reformujący, nowo powstała Agencja będzie już miała uprawnienia więcej niż kontrolne. Będzie mogła ścigać tych, których uzna za ksenofobów, rasistów, antysemitów itp., a państwa członkowskie, czyli również Polska, będą musiały jej w tym pomóc.

To już przestaje być śmieszne, jeśli spojrzy się na to, jak europejskie instytucje i prawo definiują ksenofobów, rasistów itp. Przestaje być śmieszne, jeśli weźmie się pod uwagę, iż wspólnotowe prawo uważa takie osoby za groźnych przestępców, których należy ścigać i wydawać na podstawie europejskiego nakazu aresztowania. Redaktorzy „Najwyższego CZASU!” za propagowanie słowa „homintern” jako określenia międzynarodówki homoseksulanej mogą zostać uznani za ksenofobów, a Agencja będzie już wiedziała, co z nimi zrobić.

Włochy awangardą

Zresztą już dziś Agencja mogłaby mieć takie uprawnienia. Podczas negocjacji w sprawie powołania urzędu grupa państw pod przewodnictwem Włoch, rządzonych przez skrajnie lewicową koalicję, naciskała, by nadać Agencji uprawnienia kontrolno-śledczo-karne.

„Włochy potwierdzają swoje stanowisko, zgodnie z którym należy rozszerzyć zakres uprawnień agencji tak, by objęły one dziedzinę współpracy policyjnej i sądowej w sprawach karnych” – czytamy we wnioskach do decyzji ustanawiającej nowy urząd. Dalej następuje dyspozycja: „W związku z tym Włochy zwracają się do Komisji z prośbą o przedstawienie odpowiednich rozwiązań prawnych, dzięki którym w niedalekiej przyszłości możliwe będzie rozszerzenie zakresu uprawnień Agencji”.

Tylko dzięki temu, że istnieje jeszcze w Radzie UE prawo weta, a więc podjęcie decyzji wymaga jednomyślności, Agencja nie otrzymała zwiększonych uprawnień. Sprzeciwiła się Holandia. Traktat Reformujący znosi jednomyślność, wprowadzając głosowanie większościowe, co zapewne pozwoli spełnić pragnienie Włoch w sprawie Agencji Praw Podstawowych. Oczywiście to wszystko robi się pod hasłami – jak głosi rozporządzenie Komisji Europejskiej o Agencji – zapewnienia ludziom bezpieczeństwa, sprawiedliwości i wolności.

Jeśli więc ktoś sądził, że przystąpienie Polski do protokołu brytyjskiego i wycofanie się z zapisów dotyczących Karty Praw Podstawowych uchroni nas przed działalnością hominternu i narzucaniem lewicowej ideologii, to się pomylił.

REKLAMA