Łępkowski: Rocznica Wielkiej Hańby. Podsumowanie inwazji na Irak

REKLAMA

20 marca 2008 roku minęło pięć lat od pamiętnego ataku wojsk amerykańskich na Irak. Armia Stanów Zjednoczonych po raz drugi atakowała Bagdad, który niemal zdobyła 13 lat wcześniej. I tak jak 13 lat wcześniej, rozkaz do ataku wydał prezydent o nazwisku Bush.

Po co było po 13 latach wracać do kraju, który raz już się podbiło? Dlaczego podatnicy amerykańscy musieli po raz drugi płacić
za wojnę, którą raz już wygrali? Niech sobie na to pytanie szukają odpowiedzi historycy, którzy w miarę upływu lat będą tworzyli różne teorie usprawiedliwiające lub potępiające rządy Bushów. Ciekawe, czy któryś z historyków pozwoli sobie na odpowiedź prostą i jasną jak słońce w Teksasie, że druga wojna w Iraku wynikała z głupoty i zwykłej ignorancji George’a Busha seniora. Wszelkie teorie,
że papa Bush chciał być zgodny z literą rezolucji ONZ czy też wierzył w odnowę moralną Saddama, są tak samo śmieszne jak to, że Bush junior chciał uwolnić świat od irackiej broni masowego rażenia 13 lat później. Tata i syn Bush otoczyli się w gabinecie
owalnym zespołem ludzi ambitnych, aczkolwiek nieszczególnie inteligentnych. Atak na zapyziały i prawie zagłodzony Irak Saddama Husajna był równie mądry jak ekspedycja po daktyle na Grenlandię. Wynoszony pod niebiosa i gloryfikowany jako wielki mąż stanu
przez poprawne politycznie media emerytowany generał Colin Powell, były szef połączonych sztabów USA, dał się ,,wpuścić w maliny” jak mało kto. W sprawie irackiej broni masowego rażenia skłamał 244 razy. Być może zrobił to nieświadomie, dając się oszukać kolegom z wywiadu. Czy to jednak nie jest zadziwiające, że pięciogwiazdkowy generał ,,kupił” tak naiwną bajeczkę o
irackiej broni chemicznej i biologicznej, a następnie został wystawiony ,,na wabia” w Radzie Bezpieczeństwa w celu straszenia świata zmontowanymi zdjęciami instalacji zbrojeniowych w Iraku? Powell skompromitował się do kwadratu, pokazując całkowity brak
profesjonalizmu, kiedy okazało się, że zdjęcia przedstawione w czasie obrad Rady Bezpieczeństwa są zwyczajnie sfałszowane.

REKLAMA

Zdumiewające, że były szef połączonych sztabów i sekretarz stanu nie posiadał dojścia do ekspertyz Agencji Wywiadu Sił Lądowych (Army Intelligence Agency). Wiele wskazuje na to, że wojną i pokojem rządzą w Stanach Zjednoczonych agenci CIA, którzy
,,podkładają” naiwnym politykom materiały o zdumiewająco niskim stopniu wiarygodności. Zresztą po 11 września 2001 roku prezydent Bush przyznał sobie „prawo inwazji na dowolny kraj w dowolnym momencie” w ramach tzw. wojny z terroryzmem. Cyrk z Colinem Powellem w Radzie Bezpieczeństwa przypominał swoją powagą i rzetelnością rozmowę prezydenta Busha z premierem
Tuskiem. Ale i takie szopki naiwne media chętnie kupują. Przypomina się obrazek z pewnej polskiej stacji telewizyjnej, która przeprowadziła transmisję ze spotkania prezydenta Busha z premierem Tuskiem. Tłum polskich dziennikarzy, ledwie mieszczący się w niewielkim gabinecie owalnym, bombardował prezydenta Stanów Zjednoczonych pytaniami, z których ten niewiele rozumiał lub które go zwyczajnie nudziły. W pewnym momencie Bush, dobrze bawiący się w tym polskim towarzystwie, zaczął „na odwałkę” bardzo ogólnie i dość mętnie „obiecywać Niderlandy”, mówiąc o jakiejś współpracy z Polakami i przekazaniu pomocy wojskowej. Polscy dziennikarze mało się nie poprzewracali przy wyjściu, żeby zakomunikować do kraju ,,radosną nowinę”, że Bush obiecał nam ,,wielką omoc”. Chwilę po zakończeniu relacji z Waszyngtonu na antenie owej stacji telewizyjnej ukazał się redaktor Jacek Pałasiński,
który przypominał mutację kardynała kamerlinga ogłaszającego wybór nowego papieża z koreańską prezenterką doznającą ekstazy podczas czytania wiadomości o 50. rocznicy urodzin Ukochanego Przywódcy. Redaktor Pałasiński gestykulował i niemal wyśpiewywał
wszem i wobec, z lekkim przykucem w momentach bardziej go podniecających, że prezydent Bush obiecał nam wielką pomoc wojskową w zamian za ,,tarczę”. Oglądając wypowiedź redaktora Pałasińskiego, chciało się tańczyć, skakać i ściskać z innymi telewidzami, wołając jednocześnie radosne ,,obiecał, obiecał!”. – Ale co obiecał? – zapytałby lekko przebudzony widz, który wcześniej
zasnął podczas relacji z gabinetu owalnego? – Nieważne – wszyscy odkrzyczą – ważne, że coś obiecał i Pałasiński się cieszy, no bo on się na tym zna. Skoro pan Jacek kazał kiedyś czekać byłej sekretarz stanu Madeleine Albright na swoje dość kiepskie tłumaczenie jej wypowiedzi z angielskiego na nasze, to znaczy, że znaczny ktoś! Redaktor Pałasiński rozumie i wyczuwa w lot meandry myślenia prezydenta Busha, więc pozostaje nam się jedynie cieszyć. Tak samo wsłuchujmy się z sił całych w słowa naszego premiera.

Donald Tusk, stojąc na tle wielkiego waszyngtońskiego monumentu, ogłosił nam gaudium magnum i wielki sukces swojej wizyty u prezydenta Busha. – Obiecał? – pytali dziennikarze, a premier odpowiadał im jak student, który właśnie wyszedł z egzaminu od złego
belfra i nie wierzy ocenie w indeksie: Tak, chłopaki, obiecał; nie wierzyłem, ale tak mi mówił! Tusk wziął więc Busha juniora ,,za słowo”, ponieważ – jak nam wytłumaczył – słowo prezydenta USA wystarczy mu za wszelkie gwarancje. To dziwne, panie premierze,
ponieważ z raportu waszyngtońskiej organizacji Center for Public Integrity wynika, że przed inwazją na Irak prezydent George W. Bush i przedstawiciele jego gabinetu ponad 900 razy wypowiadali fałszywe stwierdzenia na temat zagrożeń ze strony reżimu Saddama Husajna. Czemu więc nie pobawić się na odchodne z kolesiem z Polski w ,,głupiego Jasia”. Przecież Tusk tak ładnie prosi,
żeby wreszcie mieć jako taki sukces. Na pomoc naszemu premierowi przychodzą nasi krajowi, niezależni dziennikarze, którzy ku zdziwieniu ogółu Polaków rozumiejących po polsku, a czasami nawet po angielsku, tłumaczą kpiarską wypowiedź Busha o wizach jako zapowiedź zniesienia promes wizowych dla Polaków w najbliższym czasie. Od razu przed oczyma pojawia się radosna twarz
pani minister Sowińskiej, która tak ślicznie biła brawa prezydentowi USA podczas jego przemówienia w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Prezydent Bush powiedział jedno, a polskie media ślicznie to przerobiły razem z panem premierem. Równie dobrze ,,W” mógł obiecać polskiej elicie, że przy najbliższym konklawe załatwi nam drugiego polskiego papieża. Przecież on rozumie nasze frustracje. Kiedyś nam prawie zaśpiewał, że mamy tu ściernisko, ale oni nam pomogą i będzie San Francisco, a minister Sowińska biła brawa i się cieszyła, aż jej mało ta fryzura się nie zsunęła. Tylko uwaga, kochani chłopcy z radia TOK FM: San Francisco jest
strasznie nielubiane przez Amerykanów ze względu na ,,sami wiecie kogo” – tych, których prawa są w naszym eurolandzie najważniejsze!

Na pytanie o wizy amerykański przywódca odpowiedział z ironią: „Gdybym mieszkał w Polsce i chciał przyjechać do Ameryki, też byłbym sfrustrowany”. I nagle, jak za czarodziejskim zaklęciem ,,Imperius”, wszyscy nasi dziennikarze w mądrych dyskusjach telewizyjnych zaczęli przeganiać się w interpretacji tych pokrzepiających słów naszego ukochanego sojusznika. – On chce i pragnie
znieść nam wizy, tylko przepisy mu na to nie pozwalają – powiadały mądre głowy. Czyżby przepisy pozwalały mu wysłać kilkadziesiąt tysięcy amerykańskich chłopców i dziewczyn do Iraku? A jednak wysłał! Jak to jest – zapyta średnio bystry czytelnik
– że ten wszechpotężny człowiek, który bez powodów może bombardować dowolne miasto na Ziemi, nie może swoim najlepszym kumplom, Olkowi i Donaldowi, znieść wiz, chociaż ci tak ślicznie go o to proszą? Może sprawa zniesienia wiz dla Polaków ma wyższą
rangę prawną i jest trudniejsza do przepchnięcia na Kapitolu niż wojna, w której zginęło kilka tysięcy młodych Amerykanów i kilkaset tysięcy Irakijczyków? Mija pięć lat od haniebnej decyzji człowieka, który w czasie swojej prezydentury uczynił kłamstwo narzędziem politycznym. Wykorzystując tragedię kilku tysięcy Amerykanów i przedstawicieli innych narodów świata, którzy zginęli
pod gruzami WTC i Pentagonu, George W. Bush postanowił naprawić fatalny błąd swojego ojca, który 13 lat wcześniej mógł odsunąć Saddama Husajna od władzy w Iraku. Jest coś wielce niepokojącego w tym, że prezydent największej demokracji świata może bezkarnie kłamać i wysyłać wojska w dowolny punkt naszej planety. Jeszcze smutniejsze i symptomatyczne jest to, że natychmiast
zjawiają się sługusi tacy jak Aleksander Kwaśniewski czy Tony Blair, którzy wbrew swojej lewicowej gadaninie o równości i sprawiedliwości społecznej, wydają rozkaz zaatakowania kraju, z którym są utrzymywane poprawne stosunki dyplomatyczne. George W. Bush, szukając poparcia takich osobników w wojnie haniebnej, kompromituje ideały wielkiej demokracji amerykańskiej.

Skutkiem jego polityki jest chaos i zagubienie obywateli, którzy wierzyli w szczytne hasła republikańskie. Bush obiecywał osłabienie wpływów rządu federalnego i większe swobody w kształtowaniu władzy lokalnej. Jak żaden dotychczasowy prezydent uczynił z Waszyngtonu centrum Wielkiego Brata, które może kontrolować poglądy, podsłuchiwać czy narzucać federalne ograniczenia wolności obywatelom. Prezydent Bush obiecywał mniejsze podatki i silną gospodarkę. Przywrócił inflację, frustrację i wszechwładzę IRS. Miał
pomóc w rozwiązaniu problemów imigrantów. Wybudował mur na granicy meksykańsko-amerykańskiej i wprowadził drakońskie przepisy antyimigracyjne. Dla przybyszów z Europy, których pobratymcy budowali cywilizację amerykańską, wprowadził obowiązek pozostawiania odcisków palców na granicy. Rozpoczął walkę z fundamentalizmem muzułmańskim, likwidując największego
zwolennika laickiego państwa arabskiego na Bliskim Wschodzie i wzmacniając islamski mecenat Saudów. Wbrew setkom ostrzegawczych opinii, wepchnął armię amerykańską w miejską wojnę partyzancką w Iraku. Skutki decyzji Georga W. Busha i jego administracji zmieniły Amerykę nie do poznania. Bush zwyczajnie skompromitował myśl konserwatywną, której był najgorszym
przedstawicielem w historii.

Trauma po jego rządach będzie jeszcze przez dziesięciolecia rzucać cień na ten wspaniały kraj, jakim są Stany Zjednoczone.

W naszym sklepiku nczas.com można zakupić szereg pakietów książek: ● „Wszystko o Zydach” (4 książki); ● „Klasyka Michalkiewicza” (7 książek); ● „Biblioteka Wolności” (5 książek); ● „Pakiet Podatkowy” (2 książki); ● „Pakiet Antydemokratyczny” (3 książki); ● „Podstawy Ekonomii” (5 książek) (kliknij tutaj, aby przejść do działu „pakiety” w sklepie nczas.com)

REKLAMA