Olgierd Domino: Żyd na Kremlu?

REKLAMA

Wnuk prostego kowala i wytwórcy kapeluszy zostaje głównym lokatorem Kremla. Historia jakby żywcem wzięta ze starych, ruskich skazek. zapewne prosty lud gminny nie miałby nic przeciwko temu, żeby historia powtórzyła się i we współczesnych nam czasach. Gdyby tylko nie jeden mały szkopuł. Otóż główny bohater, nowy car, jest Żydem.

A przecież ponoć ta nacja od wieków knuje przeciwko wielkości Rosji. Dlatego rosyjskie ugrupowania narodowe nie godzą się z wyborem Dymitra Anatolewicza Miedwiediewa na urząd prezydenta kraju. Nacjonalista Mikołaj Bondarik mocno pociąga nosem i głośno błaga Boga o opiekę nad matuszką Rossiją. Jest pełen czarnych
obaw, że wybór Dymitra Miedwiediewa na prezydenta przyniesie jego krajowi straszliwe konsekwencje. Ma obsesję na punkcie pochodzenia Miedwiediewa. Bo po Moskwie
gruchnęła wieść, że nowy lokator Kremla jest z pochodzenia Żydem. Z Miedwiediewem u steru władzy rosyjskie złoża surowców naturalnych zostaną rozszabrowane przez zagranicznych inwestorów. Moskwa odseparuje się od swych tradycyjnych arabskich sojuszników, a dziesiątki tysięcy synów Izraela obsadzi główne stanowiska w kluczowych instytucjach i przedsiębiorstwach rosyjskich, w tym milicję, armię i służby specjalne. Co do tego Bondarik nie ma najmniejszych wątpliwości. A powód wznoszonego przez niego alarmu jest jeden: jest stuprocentowo przekonany, że sam Miedwiediew jest Żydem.

REKLAMA

– Kategorycznie odrzucamy tego jegomościa. Nie tylko dlatego, że etnicznie jest Żydem. Ale on wcale nie kryje się, a być może wręcz afiszuje się swoją sympatią do judaizmu – ze zgrozą stwierdza lider petersburskiego oddziału Partii Rosjan, nie zarejestrowanej organizacji nacjonalistycznej. Knują jewrieje Konspiracyjne teorie, że Żydzi spiskują, aby przejąć władzę, zawsze odgrywały wielką rolę. Choć za czasów sowieckich, a później i za pijanicy Jelcyna zostały zepchnięte głęboko pod powierzchnię życie społecznego, błyskawicznie pojawiły się ponownie, gdy tylko 43-letni Dymitr Miedwiediew został namaszczony na następcę Włodzimierza Putina. W grudniu 2007 roku – w miesiącu, kiedy Putin objawił światu swojego sukcesora – wyszukiwarka internetowa Yandex odnotowała 4699 zapytań o informację „Żyd Miedwiediew”, podczas gdy w listopadzie było ich tylko sześć. Podobnie w rosyjskiej wersji Google’a. Tu 10 najpowszechniej stawianych żądań wyszukiwania informacji dotyczy Miedwiediewa – pojawiają się m.in. zwroty „Miedwiediew Żyd” czy też „Miedwiediew w synagodze”. A na internetowych forach aż wrze od spekulacji o jego pochodzeniu, a swą pewność dyskutanci opierają na panieńskim nazwisku jego matki. Na dodatek emocje rozpaliła telewizja. W trzy dni po ogłoszeniu przez Putina, że
właśnie w Miedwiediewie upatruje swego następcy, miliony Rosjan mogły zobaczyć, jak ich przyszły prezydent wizytuje moskiewską społeczność żydowską w święta
Chanuki i przy świetle świec w skupieniu nachyla się nad zwojami Tory. Wielu „prawdziwych patriotów” – jak nazywają sami siebie rosyjscy nacjonaliści –
nie przywiązuje jednak najmniejszej wagi do tego, czy nowy prezydent jest Żydem. – Nie ma co demonizować jego pochodzenia. Wśród patriotów antysemityzm wcale nie jest najważniejszą siłą – tłumaczy Aleksander Prochanow, wydawca narodowej gazetki „Zawtra”. Zresztą narodowcy dość często oskarżali polityków, że sprytnie skrywali swe żydowskie pochodzenie. Miedwiediew jest ostatni w łańcuszku postsowieckich liderów, którym przylepiano taką etykietkę.

W ekstremistycznych publikacjach Żydami byli i Jelcyn, i Putin. – Poprzez styl, w jakim się ubiera, aż po manierę w wypowiedziach Miedwiediew sprawia wrażenie człowieka
Zachodu. „Demokraty”, jak to pogardliwie nazywają nacjonaliści. A to wzbudza antypatię wśród Rosjan i w prostej linii prowadzi do oskarżeń, że musi być Żydem – mówi
Mikołaj Propirnyj, wiceszef Kongresu Żydów Rosyjskich. Długa tradycja W czasach sowieckich dla nikogo nie było tajemnicą, że niemal wszyscy komunistyczni liderzy, od Włodzimierza Lenina po Jerzego Andropowa, wywodzili się od „starszych braci w wierze”. A i teorie o konspiracji żydowskiej mającej upokorzyć i zniszczyć Rosję sięgają co najmniej 1903 roku, kiedy to gazeta „Znamia” zaczęła publikować „Protokoły Mędrców Syjonu”. Współcześni czytelnicy i goście na internetowych stronach rosyjskich nacjonalistów zarzucają Miedwiediewowi zarówno jego pochodzenie, jak i zachłyśnięcie się zachodnim liberalizmem. „Czy jest on Żydem, czy też nie, to samo licho. Jedno jest pewne: będzie nawet gorszy niż Putin”,„Prezydent powinien być powiązany więzami krwi ze swoim narodem.

Wyobraźcie sobie, jaki by się podniósł rwetes, gdyby na Kremlu zamieszkał Zulus albo Japończyk”, „O jego jewriejskim rodowodzie najdobitniej świadczą wypowiedzi, że nie tylko Rosjanom trzeba zapewnić dostęp do naszej ropy, gazu i metali. Nic więc dziwnego, że jego wybór Nowy Jork i Tel Awiw przyjmą ze standing ovation”. To tylko przykłady czarnowidztwa osób dyskutujących w internetowym portalu ugrupowania DPNI. Bondarik, nacjonalista z Sankt Petersburga, powtarza te same argumenty. Ale dodaje także, że jest „powszechnie wiadomo”, iż matka Miedwiediewa została na podstawie swojego sowieckiego paszportu zidentyfi kowana jako etniczna Żydówka. W grudniu ubiegłego roku Bondarik trzykrotnie usiłował zorganizować uliczne demonstracje przeciwko „Żydowi na Kremlu”, ale władze nie udzieliły mu na to zgody. Jak na razie „kosmopolityczne pochodzenie” nowego prezydenta to tylko sfera plotek. Nie ma żadnych mocnych dowodów świadczących o jego żydowskim rodowodzie. A podczas całej kampanii wyborczej jego rzeczniczka kategorycznie odmawiała odpowiedzi na pytania dotyczące jego rodziny. A stawiających taką kwestię wyzwała od antysemitów. Sam Miedwiediew przyznał się w wywiadzie dla magazynu „Itogi”, że przyjął chrzest w cerkwi dopiero w wieku 23 lat. Ale nigdy publicznie nie wypowiadał się, czy miał, czy też nie miał żydowskich przodków. Zresztą po cóż miałby to robić. Polityczni eksperci od rosyjskiej sceny politycznej są jednomyślni, że żydowski kandydat byłby dla Rosjan nie do strawienia, nawet jeżeli ich antysemityzm stopniowo zamiera. I przypominają, że gdy w 2004 roku Putin wyznaczał na premiera Michała Fradkowa, to musiał przełamywać spory opór nawet w Dumie Państwowej, bo o żydowskich korzeniach kandydata wiedzieli niemal wszyscy.

Także przywódcy żydowskiej społeczności w Rosji odmawiają wszelkich ofi cjalnych komentarzy, bojąc się, że nadadzą krążącym plotkom wiarygodności. Jednakże nie
nagrywani mówią wprost: – Modlimy się, żeby to nie była prawda. W przeciwnym wypadku przysporzy to jedynie kłopotów zarówno jemu, jak i nam. I ironicznie przyznają, że dla rosyjskich Żydów byłoby lepiej, gdyby nowy prezydent nie przyznawał się do swego żydostwa. Wnuk kapelusznika W ubiegłotygodniowym wywiadzie dla „Itogów” Miedwiediew ujawnił, że jego matka nazywała się Szaposznikowa, a dziadek ze strony matki Wieniamin Szaposznikow zaś babka była z domu Kowaliowa.
Pochodzili z regionu Biełgorodu na południu Rosji. Szaposznikow pochodzi od rosyjskiego słowa oznaczającego wytwórcę kapeluszy, a Kowaliow – od ukraińskiego
określenia kowala. Te nazwiska w czasach carskich były bardzo powszechne wśród rosyjskich Żydów. A nacjonaliści wskazują, że Wieniamin to rosyjska wersja
żydowskiego imienia Beniamin. Dla ruskiego mużyka, którego w minioną niedzielę groźbą, wódką lub kiełbasą zwabiono do lokalu wyborczego, tak na dobrą sprawę jest wsio rawno, kto rządzi na Kremlu. Może to być nawet i Żyd, o ile oczywiście wskazał na niego uwielbiany dotychczasowy car – Putin. W Rosji mieszka jeszcze coś około miliona Żydów, a 25 procent z nich żyje w stolicy. Na prowincji trudno ich spotkać, bo dawno już wyjechali do Izraela lub na Zachód. Antysemityzm w Rosji praktycznie nie istnieje. W ubiegłym roku zanotowano zaledwie 20 ataków na Żydów lub ich własność w Rosji. I choć wrzask podniósł się na cały świat, to przecież w takiej Francji
czy Stanach Zjednoczonych podobnych incydentów z pewnością było co najmniej kilkanaście razy więcej. Elekcję Dymitra Miedwiediewa przywita wiec niechęć nacjonalistów i obojętność tłumów. Ale znajdą się też co najmniej dwie osoby wiążące z nim wielkie oczekiwania. I co więcej, swe nadzieje wiążą właśnie z żydowskim
pochodzeniem Miedwiediewa. To dwaj najsłynniejsi rosyjscy oligarchowie: Michał Chodorkowski i Borys Bierezowski. Obaj są pochodzenia żydowskiego. Ten pierwszy gnije gdzieś w łagrze zagubionym w syberyjskiej tajdze, a drugi przebywa na emigracji w Londynie. I liczą, że więzy krwi sprawią, iż nowy prezydent okaże im swoją łaskę lub co najmniej ogłosi amnestię.

W naszym internetowym sklepie nczas.com pojawiły się nowe książki:

Prezes (Cezary Zawalski): Janusz Korwin-Mikke jest politykiem, ktory u czesci obserwatorow i uczestnikow polskiej polityki budzi szczery podziw, u innych zas wywoluje poblazliwy smiech. Kim wiec jest naprawde: blyskotliwym wizjonerem czy jedynie przesmiewca i trefnisiem? Nic dziwnego, ze stal sie „obiektem” badan naukowych. Biografia Janusza Korwin – Mikkego, ktora polecamy naszym Czytelnikom jest bowiem… doktoratem. Napisana ze swietna znajomoscia „tematu”, pozwala poznac zarowno osobe glownego bohatera, jak i zrozumiec jego poglady, ktorych realizacja wydaje sie byc ostatnia szansa wydobycia kraju z permanentnego kryzysu.

Rosja bez zludzen, uroki demokracji suwerennej (Wojciech Grzelak): Rosja zaczyna znowu grozic. Ale czym jest tak na prawde dzisiaj szara Rosja? Odpowiedz daje w swojej najnowszej ksiazce Wojciech Grzelak, ktory chcial w Rosji osiasc na stale, ale ostecznie sie rozmyslil. Przeczytaj jesli chcesz wiedziec dlaczego!

Dobry „zly” liberalizm (Stanislaw Michalkiewicz): Klasyczna ksiazka znanego publicysty. Bardzo przystepny wyklad podstaw liberalizmu – zarowno dla nieprzekonanych jak i zagorzalych zwolennikow. Lektura obowiazkowa!

W przededniu konca swiata (Stanislaw Michalkiewicz): Bogato niuansowane, czasami tryskajace humorem prostolinijnym, czesciej zas kpina metaforyczna, delikatna, wielowarstwowa, choc zawsze ostra niby brzytwa felietony Michalkiewicza dosiegaja wrogow (glownie wszelkiej masci lewakow i farmazonow) w czule miejsca. Tam zas, gdzie autor rezygnuje z kpiarstwa na rzecz przekazu prelekcyjnego dostajemy wyklad, charakteryzujacy sie zelazna logika i uzyciem argumentow, ktorych celnosc demoluje przeciwnika. Wstepem opatrzyl Waldemar Lysiak.

Protector traditorum (Stanislaw Michalkiewicz): Michalkiewicz nie boi sie nazywac rzeczy po imieniu. Przypomina slynna tzw. komisje Michnika, ktora w 1990r., na polecenie owczesnego ministra edukacji narodowej Henryka Samsonowicza, dokonala tzw. badan w archiwach MSW. Przez kilka miesiecy „komisja” buszowala w teczkach. Do dzis nie wiadomo, dlaczego, jakim prawem, co zniszczono, a co wyniesiono. Wiadomo tylko m.in., ze z teczki „drogiego Bronislawa” zostaly tylko okladki. Kto sie boi teczek i dlaczego?

Polska ormowcem Europy (Stanisław Michalkiewicz): Felietony, zamieszczone w tym tomiku to autentyczne, tryskajace humorem, ironia, a niekiedy sarkazmem „perelki”. Podziwu godna jest spostrzegawczosc p. Stanislawa, jego bezlitosna wprost dla wszelkiego lewactwa i innej glupoty logika.

Na niemieckim pograniczu (Stanislaw Michalkiewicz): Przedmiotem refleksji autora jest przyszlosc Europy, w której Niemcy, jako „powazne panstwo” odgrywaja szczegolna role. Michalkiewicz zwraca uwage na fakt, ze obecnie nim doszlo do tzw. zjednoczenia Europy czy, jak pisze z wlasciwym sobie sarkazmem,”europeizacji” Europy, forsowanej przez Francje daje sie zauwazyc poczatki jej przyszlego rozpadu.

Umarly cmentarz (Krzysztof Kakolewski): Drugie, poszerzone wydanie „Wstepu do studiow nad wyjasnieniem przyczyn i przebiegu morderstwa na Zydach w Kielcach dnia 4 lipca 1946 roku”. 4 lipca 1946 r. przed Trybunalem Norymberskim rozpoczely sie przemowienia stron w sprawie zbrodni katynskiej. Tego samego dnia mial miejsce tzw. pogrom kielecki, podczas ktorego bestialsko zamordowano kilkudziesieciu Zydow. Autor stawia teze, ze pomiedzy tymi dwoma wydarzeniami istnial zwiazek przyczynowo-skutkowy; innymi slowy, ze za wydarzeniami kieleckimi stalo NKWD, ktore w ten sposob chcialo odwrocic uwage swiata od zbrodni katynskiej (i – dodajmy – zrobilo to skutecznie). Przedstawia rowniez dowody, iz zbrodni dokonali nie mieszkancy Kielc, ale agenci UB.

REKLAMA