Nowa Prawica a „banda czworga”

REKLAMA

2001 roku, gdy rozpadała się AW„S”, powstały trzy nowe organizacje: w styczniu PO, w marcu LPR, w czerwcu PiS. W wyborach, które przeprowadzono wtedy 23 września, wygrał SLD, zbierając 41 proc. głosów; druga była PO z wynikiem na poziomie 12,7 proc., a dalej Samoobrona z 10 proc., PiS, które uzyskało 9,5 proc., PSL z 9 proc. i wreszcie LPR – 8 procent. Jak widać, nowe ugrupowania zdobyły w sumie ok. 30 proc. głosów, przy czym czas ich powstania nie koreluje zbyt wyraźnie z uzyskanym wynikiem. Oczywiście po 10 latach sytuacja jest inna – nowy szyld nie gwarantuje automatycznego sukcesu, o czym świadczą losy PJN oraz partii Palikota.

Jednak zarówno PJN, jak i organizacja Palikota to odpady z „bandy czworga”. W dodatku nie wiadomo zbyt dokładnie, o co im chodzi – obie organizacje jak na razie skupiają się na dziwnych konfliktach z rozmaitymi organizacjami kościelnymi: najgłośniejsza akcja PJN to walka z Radiem Maryja, a z kolei Palikot pozuje na zoologicznego antyklerykała. Tak naprawdę jedyną nową ofertą na politycznym rynku jest więc Nowa Prawica. Nowa Prawica w dodatku, jako jedyne polskie ugrupowanie, daje szansę na przeprowadzenie prawdziwej zmiany. Wszystkie inne partie, a zwłaszcza ugrupowania parlamentarne wchodzące w skład „bandy czworga”, są po prostu gwarancją status quo – stopniowego rozmywania się niepodległości, zadłużania państwa, drożyzny, podatkowego wyzysku i innych szeroko opisywanych w „NCz!” zjawisk, które razem sprawiają, że Polska staje się coraz bardziej peryferyjnym i bezwolnym krajem, gdzie rozmaici geszefciarze, domowej produkcji i z eksportu, zabawiają się w pasożytów za przyzwoleniem klasy politycznej.

REKLAMA

Nowa Prawica gwarantuje wreszcie zmianę kadrową. Ugrupowanie dysponuje (jeśli to jest właściwe słowo) ludźmi, którzy wcale nie gorzej, a zapewne dużo lepiej są w stanie zająć się najważniejszymi sprawami państwowymi niż obecni wysoko postawieni urzędnicy państwowi. Nikt chyba nie ma specjalnych wątpliwości, że – by wymienić tylko kilka przykładów – Marek Jan Chodakiewicz, Krzysztof Rybiński czy Romuald Szeremietiew znają się lepiej na – odpowiednio – sprawach zagranicznych, finansach czy wojskowości niż Radek Sikorski, Jan Vincent-Rostowski czy Bogdan Klich.

Reasumując: potencjał na sukces nowego ugrupowania istnieje. I teraz do rozstrzygnięcia pozostaje tylko pytanie, czy polityczna pogoda będzie odpowiednia, by nastąpił efekt kuli śniegowej, czy nie.

REKLAMA