Cukiernik: Krzywa Rahna. Ile powinny wynosić niezbędne wydatki państwa?

REKLAMA

Zamiast pobudzić znajdującą się w kryzysie gospodarkę poprzez pozostawienie większej ilości pieniędzy w kieszeniach podatników – zarówno konsumentów, jak i inwestorów – rządy, wolą zwiększać wydatki publiczne poprzez różnorakie pakiety antykryzysowe i stymulacyjne, co tylko pogarsza sytuację.

Zgodnie z przewidywaniami ekonomistów, pakiet stymulacyjny prezydenta Baracka Obamy spowodował ostry wzrost bezrobocia w USA. Dave Anderson, dyrektor finansowy spółki Honeywell International Inc., powiedział, że pakiet antykryzysowy zamroził aktywność biznesową, ponieważ firmy najpierw próbują wyliczyć, ile mogą zyskać na wydatkach państwa.

REKLAMA

Z jednej strony wysokie wydatki państwa źle wpływają na gospodarkę, gdyż powodują nadmierne obciążenia fiskalne zarówno podmiotów prowadzących działalność gospodarczą, jak i konsumentów. Z drugiej jednak biznes dla rozwoju potrzebuje stabilizacji i rządów prawa, co może zapewnić jedynie państwo – i na to są potrzebne pieniądze podatników. Dlatego konieczne jest pewne zbalansowanie wydatków publicznych. Powinny one iść na cele, które zapewnią dobre wypełnianie przez państwo podstawowych jego funkcji, czyli ochronę własności, wolności i życia. I na nic więcej.

Prof. Ludwig von Mises w książce „Liberalizm w tradycji klasycznej” tak uzasadnia konieczność istnienia państwa „Życie w społeczeństwie byłoby całkiem niemożliwe, gdyby ludzie, którzy pożądają jego nieprzerwanego trwania i którzy odpowiednio prowadzą się, mieli zaniechać użycia siły i przymusu przeciwko tym, którzy swym zachowaniem gotowi są społeczeństwu zagrażać. Niewielka liczba jednostek antyspołecznych, tzn. osób, które nie są skłonne bądź nie są zdolne do tymczasowych wyrzeczeń, których społeczeństwo od nic wymaga, może w ogóle uniemożliwić istnienie społeczeństwa. Bez zastosowania przymusu i przemocy przeciwko wrogom społeczeństwa jakiekolwiek życie w społeczeństwie byłoby niemożliwe”.

Jednak jak napisał prof. Friedrich August von Hayek w „Drodze do zniewolenia”, „państwo powinno ograniczyć się do ustalenia reguł mających zastosowanie do ogólnych typów sytuacji i pozostawić jednostkom wolność we wszystkim, co zależy od okoliczności czasu i miejsca, gdyż tylko jednostki, których dana sytuacja dotyczy bezpośrednio, mogą w pełni poznać owe okoliczności i dostosować do nich swe działanie”.

Podobnie pisze von Mises: „państwo jest absolutną koniecznością, ponieważ spoczywają na nim najważniejsze zadania: ochrona nie tylko własności prywatnej, lecz także pokoju, bez którego nie można w pełni korzystać z dobrodziejstw własności prywatnej”.

Niestety współczesne państwa na tym nie kończą i w najlepsze rozwijają szkodliwe z każdego punktu widzenia dodatkowe funkcje, stawiając sobie coraz to bardziej absurdalne i wybujałe cele w rodzaju ustanowienia absolutnej równości, całkowitej likwidacji ubóstwa czy uniemożliwienia bankructwa źle działającym firmom i bankom, co jest modne szczególnie w ostatnich czasach.

Ile niezbędne wydatki państwa powinny wynosić? Oczywiście nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Każde państwo może potrzebować wydatków w nieco innej wysokości; na dodatek w różnych okresach historycznych różnie to wygląda. Mało tego – wydaje się, że bezpodstawne jest porównywanie pod tym względem państw znajdujących się na różnym etapie rozwoju. Mimo że odpowiednia wysokość wydatków państwa w stosunku do jego PKB nie jest jednoznaczna, wolnorynkowy amerykański think tank Centrum Wolności i Dobrobytu pokusił się o badania empiryczne, z których wynika, że optymalny poziom wydatków państwowych jest na poziomie pomiędzy 15 proc. a 25 proc. PKB.

Opracowano tzw. krzywą Rahna, która mówi o tym, że dany kraj ma bardzo niski wzrost gospodarczy, kiedy nie ma rządu (a tym samym wydatków publicznych), ponieważ trudno przedsiębiorcom i ludziom być produktywnymi w stanie anarchii. – Kiedy rząd zaczyna dostarczać podstawowych dóbr publicznych, takich jak rządy prawa, ochronę własności, życia czy wolności, powoduje to pozytywne sprzężenie pomiędzy wzrostem wydatków państwa a wzrostem gospodarczym – mówi dr Daniel Mitchell z waszyngtońskiego Instytutu Katona. – Jednak kiedy później politycy zaczynają wydawać pieniądze na własną biurokrację, programy socjalne, czyli transfery pieniędzy od jednych obywateli do drugich czy dotacje, korelacja staje się negatywna. W tym momencie większe wydatki państwa oznaczają coraz mniejszy wzrost gospodarczy – stwierdza Mitchell.

Krzywa wzięła nazwę od nazwiska Richarda Rahna, byłego dyrektora ekonomicznego Amerykańskiej Izby Handlowej, który zdefiniował i spopularyzował głównie negatywne zależności istniejące pomiędzy wydatkami państwa a wzrostem gospodarczym. Należy zwrócić uwagę, że oczywiście może się zdarzyć, że kraj wydający więcej ma wyższy wzrost gospodarczy niż kraj wydający mniej w relacji do swojego PKB. Krzywa Rahna mówi raczej o tym, że od pewnego poziomu wydatków państwa w tych samych warunkach makroekonomicznych wzrost gospodarczy tego samego kraju byłby znacznie wyższy, gdyby wydatki były niższe w porównaniu z istniejącymi.

Na początku XX wieku wydatki publiczne w Stanach Zjednoczonych (federalne, stanowe i lokalne łącznie) nie przekraczały 10 proc. PKB. W 1913 roku amerykańskie wydatki federalne stanowiły zaledwie 3 proc. PKB. W tej chwili wydatki publiczne w USA wynoszą około 37 proc. (w 2009 r) W Wielkiej Brytanii czy w Niemczech około 45 proc., a w niektórych krajach Unii Europejskiej przekraczają 50 proc. (na przykład we Francji, Szwecji, Danii, Włoszech). Z innych krajów wysoko rozwiniętych stosunkowo niskimi wydatkami publicznymi w relacji do PKB mogą się pochwalić: Korea Południowa (30 proc.), Estonia (33 proc.), Australia, Szwajcaria i Irlandia (34 proc.) czy Japonia (36 proc.). W Polsce od kilku lat wydatki w stosunku do PKB powoli rosną i w 2009 roku wyniosą prawie 44 proc. (dane z 2009 roku – nie uwzględniają prawie 4 lat działań PO…) Wzorem do naśladowania pozostają takie bogate kraje jak Singapur (14,4 proc.), Makau (15 proc.), Hongkong (15,2 proc.), Tajwan (18,8 proc.) czy najbogatszy kraj Ameryki Południowej – Chile (18,2 proc.). Rekordzistami w przeciwnym kierunku są totalitarne reżimy komunistyczne – Korea Północna (prawie 100 proc.), Kuba (72,6 proc.) czy Zimbabwe (56,4 proc.).

Jak pisze Daniel Mitchell w publikacji „Gospodarcze konsekwencja wydatków rządowych”, są dwie przyczyny, dla których zbyt duże wydatki publiczne szkodzą gospodarce. Po pierwsze – zawsze kiedy państwo wydaje pieniądze, używa pracy i/ lub kapitału, powodując, że zasobów tych nie może wykorzystać sektor prywatny. Po drugie – kiedy rząd ściąga podatki, nie tylko zabiera pieniądze z sektorów produktywnych, ale równocześnie zmniejsza przez to zachętę do pracy, oszczędzania i inwestycji. W dodatku gdy państwo swoje wydatki finansuje zadłużeniem, zabiera pieniądze z rynku sektorowi prywatnemu. Ponadto – jak zauważa Mitchell – wszelkie wydatki państwowe wpływają na gospodarkę w ten sposób, że z jednej strony zachęcają do zachowań, które są nieopłacalne (na przykład bezrobotni dostają zasiłki), a z drugiej karzą zachowania prowzrostowe (na przykład wysokie podatki zniechęcają do pracy czy oszczędzania). Wszystkie przytaczane przez Daniela Mitchella badania ekonomiczne wskazują, że zarówno w USA, jak i w Europie został osiągnięty tak wysoki pułap wydatków publicznych, iż każdorazowe ich zwiększenie powoduje zmniejszenie wzrostu gospodarczego, a także powiększenie poziomu bezrobocia. I odwrotnie – zmniejszenie wydatków publicznych skutkowałoby przyspieszeniem wzrostu gospodarczego i zmniejszeniem bezrobocia.

Niestety ani prezydent Obama, ani przywódcy unijni, ani laburzystowski rząd Australii jeszcze o tym nie wiedzą, marnując coraz więcej pieniędzy podatników…

(źródło: NCZ! 2009; publikujemy w ramach cyklu tekstów archiwalnych, które nie poddały się upływowi czasu i prezentują “ostre”, często kontrowersyjne poglądy naszych Autorów)

REKLAMA