Czy kapitalizm faktycznie rodzi nierówność? Dlaczego milionerzy rosną przy milionach

REKLAMA

Według danych fundacji Oxfam, ośmiu najbogatszych miliarderów ma taki sam majątek co połowa najbiedniejszych osób na świecie (3,6 mld). Czy kapitalizm faktycznie rodzi nierówności?

Dla wielu mediów informacja ta stała się pretekstem do zawziętej krytyki wolności gospodarczej, która ma rzekomo prowadzić do coraz większego rozwarstwienia społecznego. „Bogatsi stają się coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi” – tak brzmi współczesny dogmat, który, jak się wydaje, właśnie znalazł kolejne potwierdzenie empiryczne.

REKLAMA

Mit dobrej równości

Przekonanie o tym, że wszyscy powinni być równi i mieć tyle samo, stanowi wielką i nieuleczalną chorobę umysłu wszystkich osób o lewicowych poglądach. Źródeł takich przekonań należy poszukiwać przede wszystkim w zwykłej ludzkiej zazdrości, jaką wiele osób żywi wobec tych, którzy mają więcej lub radzą sobie w życiu lepiej. Polityczna lewica obejmuje więc całe spektrum osób, którym nierówności społeczne wydają się czymś nie do zniesienia – począwszy od zawziętych komunistów, a skończywszy na umiarkowanych socjaldemokratach. Wszystkim im wspólne jest przekonanie, iż państwo powinno aktywnie działać na rzecz wyrównywania dochodów, a dokładniej rzecz ujmując: na rzecz polepszenia ich własnego statusu materialnego.

Nierówność może być nieuczciwa

Błędem byłoby jednak stwierdzenie, że wrogami nierówności są tylko lewicowcy. Jeśli nierówności wynikają nie z naturalnych predyspozycji, szczęścia oraz pracowitości, przeciwnikami nierówności mogą być także prawicowcy czy też libertarianie. Polacy wiedzą o tym doskonale, gdyż cechą charakterystyczną budowanego przez prawie pół wieku komunizmu było to, że aparat partyjny oraz służby bezpieczeństwa żyły na znacznie wyższym poziomie materialnym niż cała reszta społeczeństwa.

Obecnie w Polsce nie ma już komunizmu, nie funkcjonuje on już także na większą skalę (poza nielicznymi wyjątkami) na świecie. Po upadku Związku Sowieckiego odtrąbiono wszem i wobec kres zbrodniczej ideologii, a świat miał się znaleźć w zupełnie nowej epoce globalizmu i rewolucji informatycznej. Niektóre państwa są bardziej wolnościowe, niektóre bardziej socjalistyczne, lecz zasadniczo uznaje się, że na świecie dominuje kapitalizm. Czyżby?

Socjalistyczni krezusi

Weźmy pod uwagę wspomnianą listę ośmiu najbogatszych ludzi na świecie – czy figurujące na niej osoby zawdzięczają swój majątek mechanizmom wolnorynkowym, czy też raczej odpowiednim układom oraz mechanizmom politycznym?

Swobodnej konkurencji na pewno nie zawdzięcza swojego majątku Carlos Slim – meksykański oligarcha, który praktycznie zdominował swój kraj. Pierwszych większych pieniędzy dorobił się jeszcze we w miarę uczciwy sposób, lecz prawdziwą fortunę zbił dopiero dzięki współpracy z prezydentem Carlosem Salinasem de Gortarim, który pomógł mu przejmować prywatyzowane spółki skarbu państwa. Slim był kilka lat temu najbogatszym człowiekiem na świecie, później jego majątek stracił nieco na wartości, lecz nadal jest to suma dziesięciokrotnie większa niż ta, którą zgromadził Jan Kulczyk.

Oprócz Slima na liście krezusów znaleźć można także Warrena Buffeta, który stanowi nieco mniej zaangażowaną politycznie wersję George’a Sorosa. Nominalnie jest on niezwykle utalentowanym inwestorem giełdowym, zarządzającym własnym funduszem hedgingowym, lecz w praktyce swój majątek zbudował, opierając się na rozległej sieci znajomości.

CZYTAJ DALEJ

REKLAMA