Czy Wenecja się odrodzi? Czy Wenecjanie sięgną po niepodległość?

REKLAMA

Odwiedzający Wenecję turyści są najczęściej zdumieni kiepskim stanem, w jakim znajduje się to miasto na wodzie. Poza największymi atrakcjami turystycznymi większość domów i ulic straszy brudem i zniszczonymi elewacjami. Kto oszpecił perłę Adriatyku? Na zachowanych do dziś obrazach dawnej Wenecji, m.in. portrecisty Warszawy – Canaletta, widać wyraźnie, że miasto tętniło kiedyś życiem, a jego mieszkańcy należeli do najzamożniejszych ludzi na świecie. Dziś część miasta znajdującą się na lagunie zamieszkuje garstka potomków twórców dawnej potęgi, a spora część budynków to pustostany. Po mieście krążą głównie turyści, lecz większość kościołów jest zamknięta na klucz. Jedno z centrów dawnej Europy przerodziło się w skansen.

Morska supremacja

REKLAMA

Historia Republiki Weneckiej to kilka wieków morskiej supremacji, stopniowo traconej na rzecz wielkich imperiów. Hiszpanie i Turcy przez kilka wieków sukcesywnie przejmowali ziemie podbite wcześniej przez Wenecjan. W 1797 roku Napoleon rozwiązał Wielką Radę i położył tym samym kres samorządności potężnego miasta. Wkrótce kontrolę nad republiką przejęli Habsburgowie, ale dopiero w 1866 roku miało miejsce wydarzenie, które przesądziło o degradacji wielkiej Wenecji do roli miasteczka dla turystów. Wówczas to zorganizowano plebiscyt w sprawie przyłączenia Wenecji Euganejskiej do nowo utworzonego Królestwa Włoch. Historycy otwarcie kwestionują dziś uczciwość tamtego referendum, którego wyniki wydają się wielce nieprawdopodobne. Otóż za zjednoczeniem miało głosować aż 99,88% uprawnionych do głosu, co było możliwe wyłącznie ze względu na militarną presję ideologów risorgimento. Chciano w ten sposób za wszelką cenę udowodnić Austriakom, że Wenecja i okoliczne ziemie muszą znaleźć się w granicach nowego państwa zarządzanego z Rzymu.

Skutki zjednoczenia

Zjednoczenie Włoch przyniosło ze sobą przede wszystkim skutek, który trwa do dziś: biedne południe żyje kosztem zamożnej północy. W XIX wieku zamożni Wenecjanie zubożeli na tyle, że tysiące z nich musiało wyjechać do Brazylii czy Meksyku. Do dziś w amerykańskich wsiach i miastach zamieszkiwanych przez potomków emigrantów mówi się po wenecku. Po wenecku mówią też mieszkańcy dzisiejszej Wenecji oraz przyległych do miasta ziem, które pomimo wielu dekad eksploatacji należą do najbogatszych w całych Włoszech. Ogromna różnica cywilizacyjna dzieląca Włochów z północy i południa jest niespotykana na skalę światową. Ubogich, bałaganiarskich i roszczeniowych obywateli z Sycylii oraz zamożnych, poukładanych i przedsiębiorczych mieszkańców regionu Veneto (Wenecji Euganejskiej) łączy w zasadzie tylko podobnie brzmiący język i to samo państwo ze stolicą w Rzymie. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy dopatrywać się przede wszystkim w daleko posuniętym rozdrobnieniu politycznym ziem położonych na Nizinie Padańskiej oraz w przyległych do nich górskich regionach. Podczas gdy przez wieki ziemie na południe od Rzymu należały do jednego organizmu politycznego, którym było wpierw Królestwo Neapolu, a potem Królestwo Obojga Sycylii, na północ od Rzymu funkcjonowało kilkanaście, a nieraz i kilkadziesiąt niezależnych bytów politycznych.

Południe było rządzone w sposób scentralizowany i ustępowało gospodarczo północy, gdzie rozdrobnienie polityczne sprzyjało konkurencji między państwami. Piza, Wenecja, Florencja, Genua, Mantua, Mediolan, Modena czy też Reggio (by wymienić tylko najważniejsze z miast-państw) do XIX wieku rywalizowały o miano najzamożniejszego i najlepiej urządzonego kraju. Ich współzawodnictwo przyczyniło się do powstania tysięcy dzieł sztuki, wynalazków oraz instytucji, z których korzystamy do dziś. Zabytkowe miasta północnych Włoch są wspaniałym pomnikiem korzyści, jakie płyną z ograniczenia władzy państwa wywołanego przez polityczne rozdrobnienie.

Choć XIX wiek oraz początek XX wieku przyniosły Wenecji smutną konieczność emigracji, duch niezależności przetrwał do dziś. Po II wojnie światowej znacznie wzrosła samoświadomość narodowa i kulturowa Wenecjan, szczególnie iż Benito Mussolini w czasie swoich rządów zawzięcie zwalczał jakiekolwiek objawy „weneckości”. Faszystowski dyktator nie cierpiał szczególnie języka weneckiego i zakazywał nauczania w nim. W ostatnich latach pojawił się jednak wreszcie wenecki ruch separatystyczny, który dąży do uzyskania jak najdalej idącej autonomii od rządu w Rzymie, a nawet pełnej niepodległości.

Separatyzm przybiera na sile

Dążenia separatystyczne nasilają się wraz z postępującym kryzysem, który we Włoszech został spowodowany przede wszystkim ogromnymi wydatkami z budżetu na rzecz dolnej części buta oraz wysp. W pracowitych oraz zaradnych Wenecjanach rośnie poczucie, że dźwigają ciężar narzucony im przez ludzi z południa, którzy narzucili wspólne państwo we własnym interesie. Wszystkie wskaźniki ekonomiczne pokazują wyraźnie, że państwo włoskie ciągnie w dół obca kulturowo ludność południa, która na dodatek chętnie garnie się do posad rządowych. Mieszkańcy północy Włoch od zawsze z rezerwą odnoszą się do policjantów i urzędników z południa, którzy na północy kraju robią karierę w kadrach Lewiatana. Paradoksalnie więc eurokryzys przyczynia się do wzrostu dążeń separatystycznych nie tylko u Wenecjan, ale i w innych regionach kraju. Wściekli na obecny stan rzeczy są także Tyrolczycy oraz mieszkańcy Lombardii. Od ponad 20 lat istnieje Liga Północna – prawicowa partia, która dąży do przekształcenia Włoch w luźną federację oraz przyznania regionom daleko idących swobód w zakresie decydowania o własnej polityce gospodarczej. Z Ligą współpracują Wenecjanie, skupieni w rozmaitych partiach i stowarzyszeniach, które coraz głośniej mówią nawet o chęci odzyskania niepodległości. Z roku na rok Liga uzyskuje coraz lepsze wyniki w wyborach, a największe poparcie posiada właśnie w regionie Veneto oraz w Lombardii.

Badania opinii publicznej pokazują także, że właśnie w Veneto i Lombardii znajduje się najwięcej zwolenników separatyzmu. Najmniej skłonni do przyzwolenia na oderwanie się jakiegokolwiek regionu, a nawet wrodzy wobec takiej idei są oczywiście Włosi z południa. Co prawda Liga Północna dąży do utworzenia nowego państwa dla całej północy kraju, które miałoby się nazywać Padanią, lecz poparcie dla jej dążeń nigdzie nie jest tak silne jak właśnie w Wenecji i okolicach (w ostatnich wyborach ponad 35% głosów). Region Veneto szczyci się markami produktów znanych na całym świecie, a jego mieszkańcy znani są z pracowitości. Wenecjanie to żywy dowód na potwierdzenie tezy, że nie wszyscy południowcy są leniwi i bałaganiarscy. Podczas gdy na ulicach Neapolu leżą sterty śmieci, place i alejki Werony lub Padwy zawsze świecą czystością.

Kiedy wróci Republika Wenecka? Gdyby Wenecjanom udało się odzyskać niepodległość, powstałoby jedno z najzamożniejszych państw na świecie. Choć powierzchnią dorównywałoby województwu kujawsko-pomorskiemu, jego całkowity PKB wynosiłby tyle samo co dla całej Rumunii. Pustoszejąca Wenecja odzyskałaby splendor stolicy i ponownie napłynęliby do niej mieszkańcy. Niszczejące pałace znalazłyby nowych właścicieli, którzy zadbaliby o ich wygląd, a Wenecjanie wzbogaciliby się o sumy, które od lat przekazują na biednych południowców.

Powstałe w XIX wieku państwa narodowe jeszcze nigdy nie w historii nie były tak narażone na rozpad jak właśnie dziś. Kłopoty ekonomiczne polaryzują ludy, które przez wieki żyły w osobnych krajach, a które zostały złączone w jeden wspólny organizm w całkowicie sztuczny sposób. Znający tradycję wolności oraz pracowitości nie chcą już dłużej być traktowani jako dojna krowa. W identyczny sposób co Wenecjanie reagują ostatnio Baskowie w Hiszpanii, którzy nie godzą się na opłacanie rachunków wystawianych im przez biedne południe. Separatyzm stanowi nadzieję dla dzisiejszej Europy, w której wciąż kontynuowany jest projekt centralizacji władzy pod szyldem Unii Europejskiej. Jednakże to właśnie wspólna waluta europejska, która zachęca kraje członkowskie do zaciągania coraz większych długów, przyczynia się do występowania napięć oraz tendencji federacyjnych.

Źródłem potęgi Europy przez wiele wieków było jej bezprecedensowe rozdrobnienie polityczne, którego wyrazem było istnienie tysięcy księstw oraz państewek. Ostatnie dwa wieki, które upłynęły na zjednoczeniach i centralizacji, przyniosły ze sobą okrutne wojny i śmierć milionów osób. Aby odwrócić ten trend, należy wspierać wszelkie tendencje separatystyczne, a w szczególności tę, która ostatnimi laty zaistniała w Wenecji. Każde nowe państwo to krok w zdecydowanie dobrym kierunku.

REKLAMA