Dueholm: Rycerze maltańscy

REKLAMA

Malta jest jednym z najpiękniejszych krajów Europy dzięki Zakonowi Świętego Jana. Rycerze jednak nie byli zachwyceni tą lokalizacją, podobnie jak Maltańczycy ich panowaniem. Zakon krótko trzymał lokalną ludność i księży, a nawet miejscowego inkwizytora.

Początki joannitów nie są dokładnie znane. Wiadomo, że zakon został założony w czasach krucjat na Bliskim Wschodzie, w Jerozolimie otworzył szpital (stąd inna ich nazwa: szpitalnicy), a potem zaczął budować w rejonie zamki warowne. Formalnie został zatwierdzony przez papieża w 1113 roku. Z czasem coraz bardziej rozwijał się militarnie. W końcu jego szczególną dumą stała się potężna flota wojenna. Zakon trafił na Maltę dopiero w 1530 roku, po upadku Jerozolimy, czyli 35 lat przed sławnym oblężeniem przez Turków pod wodzą Sulejmana II. Karol V oddał im wyspy w lenno za zgodą papieża Klemensa VII. Zanim rycerze trafi li – prawie na trzy wieki – na Maltę, zatrzymali się trochę na Cyprze, jednak nie byli tam mile widziani. Potem trafili na dwa stulecia na Rodos, gdzie niezgodnie w własnymi zasadami podbili chrześcijan. Z Rodos zostali przepędzeni przez Turków. Jak pisze w „The Knights of St. John in Malta” Simon Mercieca, początkowo nie byli zadowoleni ze znalezienia się na Malcie i traktowali ją jako coś tymczasowego. Uważali, że jest za blisko Europy, za daleko od imperium Turków, a przecież ich etos zawierał w sobie walkę z islamem. Do tego na Rodos mogli się cieszyć łagodnym klimatem, płodnymi glebami i wystarczającą ilością wody, dzięki czemu mogły tam rosnąć cytryny i pomarańcze, rzadkość w tamtych czasach w Europie. Malta za to miała glebę nieurodzajną, nie było tam ani rzek, ani łagodnego klimatu. Rycerze byli więc Maltą trochę rozczarowani. Dzięki swojej niezwykle głębokiej zatoce, okazała się ona jednak miejscem szczególnym.

REKLAMA

Twardzi negocjatorzy

Rycerze uzyskali suwerenność wysp za jednego sokoła przesyłanego rocznie cesarzowi. Co więcej, wytargowali również prawo do bicia własnych monet (skudo), z czego korzystają do dziś, głównie sprzedając je kolekcjonerom i zdobywając w ten sposób finanse na cele charytatywne. W 1575 roku niechętnie przyjęli pierwszego inkwizytora, Pietro Dusinę, z którym popadli w konflikt. Domagali się od Inkwizycji specjalnego sposobu sądzenia i uzyskali prawo do posiadania własnych obserwatorów w trakcie procesu. Co więcej, wspólnie z inkwizytorem mogli cenzurować i drukować książki.

W 1768 roku mistrz Pinto de Fonseca wyrzucił z Malty jezuitów, których dobra trafiły w ręce zakonu, dzięki czemu mógł on spłacić długi. Podobna sytuacja miała miejsce wcześniej po zakazaniu działalności templariuszom, których dobra również trafiły w ręce joannitów. Nie ma się co dziwić, że zakon potrafił dopiąć swego. Był dobrze zorganizowany. Miał swoje konwenty w większości miast Europy (m.in. Wenecji, Rzymie, nawet Pradze) i duży wpływ na arystokrację wielu państw, z której rekrutowali się rycerze. Odpowiadali oni tylko przed wielkim mistrzem i papieżem, co gwarantowało im pewną niezależność polityczną.

Początkowo podzieleni byli na siedem (w XIII w.), potem osiem (w XV w.) grup językowo-terytorialnych. Rycerze pochodzący z dzisiejszej Francji podzieleni byli na trzy grupy ze względu na używane języki: Prowansja, Owernia i Francja. A ci z Hiszpanii trafiali do Aragonii lub Kastylii. Do szóstej grupy Niemców należeli m.in. rycerze z Polski i Czech, kolejne stanowiły Anglia i Włochy. Danej grupie językowej przypisane były odpowiednie obowiązki. Na przykład rycerze z Niemiec zajmowali się audytem administracji własności ziemi, a z Hiszpanii – zaopatrzeniem szpitali. Każda z tych grup doczekała się specjalnej kaplicy. Kaplice te (obecnie częściowo restaurowane) można zwiedzać w konkatedrze św. Jana w stolicy Malty, Valletcie.

Wielkie oblężenie

Nazwa stolicy pochodzi zresztą od najbardziej znanego z rycerzy – wielkiego mistrza Jeana de la Valette, uważanego za wyjątkowo odważnego i doświadczonego. Być może zahartowała go roczna niewola w charakterze galernika na galeonie, gdzie trafi ł w wyniku ataku muzułmańskich korsarzy. Rycerzom udało się go wykupić, być może dlatego, że znali się na wymianie handlowej i korsarstwie. Sami uciekali się do niego (podobnie jak de la Valette) z powodu częstego głodu na wyspach. De la Valette brał udział w walkach z Turkami na Rodos, co z pewnością przydało mu się przy czteromiesięcznym oblężeniu Malty w 1565 roku, w którym siły Turków szacuje się na 20-40 tys. (w tym 158 galeonów), a rycerzy i Maltańczyków łącznie na 9 tysięcy. Co ważne, ludność Malty nie zdradziła wtedy zakonu, bez wahania odrzucając ofertę poddania się. Rycerze byli tym zaskoczeni, gdyż nie mieli najlepszego zdania o ludności lokalnej, sądząc, że nie nadaje się do walki, a nawet może przejść na stronę wroga. Ludność broniła się bardzo bohatersko, szczególnie w Mdinie, gdzie murów broniły kobiety i dzieci. Walka była dramatyczna i brutalna. Po upadku Fortu św. Elma (św. Piota Gonzaleza) z rozkazu dowódcy Mustafy Lala Paszy zwłoki obrońców z odciętymi głowami i zmasakrowanymi genitaliami zostały wrzucone na drewnianych kłodach do morza. De la Valette odpowiedział w podobnym stylu, ścinając głowy jeńcom i wystrzeliwując je do obozu tureckiego. Malta obroniła się dzięki kawalerom maltańskim. Ale Maltańczycy wierzą do dziś, że udało im się odeprzeć Turków dzięki wstawiennictwu św. Agaty, która schroniła się tam przed prześladowaniem.

Odbudowa i świetność Malty

Zarówno Turcy, jak i rycerze ponieśli jednak duże straty. Szacuje się, że zginęła jedna czwarta, a może nawet jedna trzecia mieszkańców. Oblężenie zniszczyło też Maltę ekonomicznie. Tylko dzięki pomocy z zewnątrz wyspę udało się odbudować. Pieniądze na odbudowę Valetty wysyłał nie tylko papież, ale również władcy większości krajów Europy. Za czasów kolejnych wielkich mistrzów wybudowano nowe forty i wieże strażnicze, odbudowano Fort św. Elma. Rycerze zatrudnili wielu inżynierów, architektów, artystów czy malarzy (np. Caravaggio). Dzięki nim budowano miasta, kościoły, pałace czy stajnie. Powstawały ogrody z drzewami owocowymi: pomarańczami, figowcami, sadzono kaktusy o jadalnych owocach. Rycerze rzeczywiście potrafili docenić piękno i estetykę – i to dzięki nim powstała większość istniejącej po dziś dzień infrastruktury i sztuki. Choć uważani byli czasem za aroganckich tyranów, to właśnie im Malta zawdzięcza nie tylko rozwój, ale i obecne oblicze. Jak pisze Mercieca, za czasów rycerzy Malta stała się mniej wyizolowana ekonomicznie i politycznie. To rycerze chronili przecież wyspy przed najazdami korsarzy, za ich panowania liczba ludności wzrastała, a warunki życia się poprawiły. Wybudowali również jeden z najlepszych szpitali w Europie, założyli podwaliny uniwersytetu oraz Szkołę Anatomii i Chirurgii.

Zmierzch zakonu

Świetność zakonu z czasem wyblakła. Pojawiły się konflikty pomiędzy francuską a hiszpańską grupą językową. Podczas sławnej bitwy pod Lepanto (1571 r.) flocie zakonu poszło słabo i choć bitwa została wygrana, nie mogła na nowo rozsławić rycerzy. Wkrótce potem zaczęły pojawiać się bunty księży, np. Don Filippo Borgii, który dzięki ochronie inkwizytora i kurii mógł pozwolić sobie na napisanie politycznego manifestu przeciwko zakonowi. W XVIII wieku oskarżenia o arogancję i despotyzm miały miejsce coraz częściej. Łamanie ślubów ubóstwa zaczęło naprawdę rzucać się w oczy – rycerze zamiast habitów nosili strojne ubrania. Do tego nie pozwalali ludności swobodnie polować na króliki, co przy braku jedzenia stanowiło duży problem. To wszystko nie mogło podobać się lokalnej ludności, która żyła i mieszkała w skromnych warunkach. Jak pisze Mercieca, kiedy w 1798 roku Napoleon chciał zatrzymać się z całą flotą w drodze do Egiptu, wielki mistrz odmówił mu, powołując się na traktat z Utrechtu, stanowiący, że w czasie wojny tylko cztery okręty mogą wejść do zatoki. Napoleon odebrał to jako afront i nakazał poddanie mu Malty. Rycerze oddali ją praktycznie bez oporu, co nie powinno dziwić, skoro niektórzy sympatyzowali z Napoleonem. Wielki mistrz Ferdinand von Hompesch abdykował, jedna z frakcji wyjechała do Rosji, gdzie starała się o pieniądze od cara Pawła I, a nawet wybrała go na wielkiego mistrza.

Dziś Malta oczywiście nie należy już do zakonu, choć kilka rodzin wciąż mieszka w należącym do niego Forcie św. Anioła w Birgu. Coś jednak musiało w nim być, skoro przetrwał do dziś, zachowując wciąż pewną suwerenność. I nadal zajmuje się opieką nad chorymi…

REKLAMA