Historia Polski oczami Rosjan. Czasy przedrozbiorowe i drugi Katyń

REKLAMA

To wszystko. Nic o polskich powstaniach, nic o tysiącach zesłanych na katorgę, nic o rusyfikacji, nic o grabieżach dokonywanych przez rosyjskie wojska, nic o porwaniu kilku tysięcy dzieci powstańców listopadowych, nic o ponownym wywiezieniu woluminów z odbudowanej Biblioteki Załuskich, nic o rusyfikacji, nic o prześladowaniu za używanie polskiego języka w szkole i w urzędzie. W ogóle nic o jakimkolwiek negatywnym zachowaniu Rosjan.

Drugi Katyń

REKLAMA

To nie jest określenie jakiejś innej zbrodni popełnionej na polskich oficerach, dotychczas nieznanej, ale tytuł artykułu prof. Giennadija Matwiejewa z Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego, pod jakim został on zamieszczony na stronie rosyjskiej ambasady. Artykuł został zamieszczony jako pierwszy w zakładce „O historii Rosji i stosunków rosyjsko-polskich”, co świadczy, że jest on priorytetowy z punktu widzenia strony rosyjskiej. Prof. Matwiejew pisze, że do polskiej niewoli w sumie dostało się w latach 1919-1921 ponad 200 tys. bolszewickich żołnierzy. Natomiast w październiku 1921 roku tych jeńców było jednorazowo ponad 150 tysięcy. Prawdą jest, że w polskich obozach zmarło, według polskiej strony, do 18 tys. jeńców bolszewickich, a według strony rosyjskiej do 30 tysięcy. Obie strony są w jednym zgodne: wysoka śmiertelność bolszewickich jeńców była spowodowana chorobami: tyfusem, cholerą, czerwonką i grypą. Obie strony jednak zupełnie inaczej widzą przyczyny tego stanu rzeczy. Prof. Matwiejew uważa, że przyczyną było niedostateczne wyżywienie jeńców oraz skandaliczne warunki, w jakich byli transportowani i przetrzymywani: „Wyżywienie jeńców (…) jest niewystarczające, szczególnie w miesiącach zimowych ze względu na zimno i brak ciepłego umundurowania”. Szczególnie trudne, według profesora, były warunki pobytu zaraz po wzięciu do niewoli. Do tego, zdaniem profesora: „surowe, a nierzadko brutalne traktowanie jeńców, brak obuwia i odzieży, niska przepustowość łaźni, pralni, urządzeń dezynfekcyjnych nie pozwalały na zapewnienie odpowiednich warunków sanitarno-higienicznych, a brak najbardziej potrzebnych lekarstw i niewystarczająca liczba miejsc w lazaretach obozowych”.

Wbrew propagandzie, która uprawiają Rosjanie, normy wyżywienia nie były jednak złe. Nawet Matwiejew podaje, że „jenieckie normy żywnościowe przewidywały dziennie po 500 g chleba, 150 g mięsa, 700 g ziemniaków, 150 g surowych warzyw lub mąki, różne przyprawy, a także dwie stugramowe porcje kawy”. Kwestią oczywiście jest, czy one były faktycznie spełniane. Zdaniem rosyjskiego naukowca – nie. Inaczej te sprawy widzi strona polska. Powtarzające się systematycznie epidemie chorób zakaźnych pojawiły się w obozach wraz z pierwszymi żołnierzami bolszewickim w 1919 roku. Po prostu oni je przywlekli wraz ze sobą. Ponadto – i to jest bardzo ważne – w tym czasie na świecie panowała straszliwa pandemia grypy zwanej hiszpanką. Zabiła ona co najmniej kilkadziesiąt milionów ludzi, a więc kilka razy więcej, niż zginęło w zakończonej właśnie I wojnie światowej.

Szczególne żniwo zbierała w zamkniętych społecznościach, takich jak np. obozy jenieckie. Do tego trzeba też dodać, że sytuacja gospodarcza Polski była zła. Kraj był w niemałym stopniu zniszczony działaniami wojennymi z okresu I wojny światowej, jak i walkami o niepodległość na wielu frontach. Z tego względu nie mógł zapewnić jeńcom przyzwoitych materialnych standardów i pod tym względem Rosjanie mają rację, że ten standard był niewystarczający. Natomiast nie było żadnego głodzenia jeńców czy też zbrodni popełnianych na nich w obozach. Bolszewiccy jeńcy byli bardziej traktowani jako ofiary systemu bolszewickiego niż wrogowie. O stosunku Polaków do tych jeńców świadczy fakt, że aż 30 tys. z nich wstąpiło do oddziałów rosyjskich i ukraińskich walczących po stronie polskiej. Na pewno też traktowanie jeńców przez Polaków było bez porównania lepsze niż polskich jeńców przez bolszewików. Polscy jeńcy wzięci do niewoli byli często mordowani na polu walki, a oficerowie często po wymyślnych katuszach. Skandaliczne jest nazwanie przez rosyjską ambasadę artykułu prof. Matwiejewa „drugim Katyniem”. Nie jest ono ani logiczne pod względem chronologicznym, bo wydarzenie drugie nie jest wcześniejsze od pierwszego, ani – co najważniejsze – pod względem merytorycznym. Nazwa jest obrazoburcza. Nie można porównywać zbrodni katyńskiej, świadomie zaplanowanej i zaakceptowanej przez najwyższe gremium dostojników sowieckiego państwa, ze śmiercią bolszewickich jeńców, która nastąpiła w ogromnej mierze na skutek różnego rodzaju epidemii. Władze Polski nie wydały żadnego rodzaju rozkazu rozstrzelania tych jeńców.

Wystąpienie ambasadora (w opisie do 1914 r.) oraz artykuł prof. Matwiejewa mają jedną wspólną cechę: nie znajdzie się w nich nic, co by świadczyło o jakimkolwiek negatywnym wpływie Rosji w historii Polski.

REKLAMA