Konserwatysta stoi naprzeciwko PO-PIS

REKLAMA

Z prawdziwą przyjemnością zapoznałem się z dwiema ostatnimi wypowiedziami europarlamentarzysty Janusza Korwin-Mikkego dotyczącymi wojen domowych na Ukrainie i w Syrii. W cytowanym przez media oświadczeniu na temat ewentualnej możliwości wejścia Ukrainy do NATO znajdujemy trafne spostrzeżenie na temat kompletnego ignorowania przez państwa zachodnie rosyjskich motywacji w stosunku do wydarzeń na Ukrainie.

JKM pisze: „Usilnie nalegam, by zrozumieć stanowisko Moskwy. Federacja Rosyjska jest prawną następczynią Związku Sowieckiego. Z punktu widzenia Moskwy od 20 lat trwa nieustanna agresja NATO przeciwko Federacji. NATO zajęło d. NRD, potem Polskę i inne kraje b. Układu Warszawskiego, potem Litwę, Łotwę i Estonię, obecnie mówi o wcieleniu Kijowa i Charkowa. NATO zaatakowało zbrojnie sojuszników Rosji: Serbię (odrywając od niej bezprawnie Kosowo) i Syrię (popierając terrorystów z tzw. Armii Wyzwolenia Syrii). Porównanie liczby baz NATO wokół granic Federacji i liczby baz Federacji wokół granic USA mówi samo za siebie. Ostrzegam: Moskwa czuje się okrążona i śmiertelnie zagrożona – a w takiej sytuacji może zrobić użytek z wszelkich dostępnych jej środków”.

REKLAMA

Druga warta odnotowania wypowiedź JKM wiąże się z jego uczestnictwem w konferencji antyterrorystycznej w Damaszku w Syrii. W trakcie obrad konserwatywny europoseł celnie wskazał, że popieranie islamskich terrorystów od samego początku było przeciwne najbardziej żywotnym interesom tak samego Bliskiego Wschodu, jak i państw zachodnich, które szkolą i finansują islamskie hordy. Oto garść wypowiedzi cytowanych przez media: „Polska powinna zdecydowanie wesprzeć reżim JE Baszara al-Asada w walce z muzułmańskimi ekstremistami. (…) Obecny reżim w Syrii zagrożony jest przez (wspieraną przez Waszyngton i Brukselę) Wolną Armię Syrii, która chce przywrócenia pełnego szariatu – i przez ISIL, który niewątpliwie wymordowałby wszystkich alawitów, bahaitów, chrześcijan, druzów, jezydów, szyitów i zoroastrian. (…) Syria ma to szczęście, że jest w niej mało d***kracji – więc jest szansa, że JE Baszar al-Asad przetrwa terrorystyczne ataki wspierane przez np. Stany Zjednoczone. Ja w każdym razie życzę Syrii, by przetrwała w obecnej formie – bo jest to kraj pluralizmu i wolności. Wprowadzenie d***kracji zlikwidowałoby pluralizm – dlatego jestem przeciw”.

Dlaczego te wypowiedzi uważam za istotne i godne omówienia?

Nie dlatego, że wywołały szyderstwa lub kpiny demoliberalnych mediów. Oczekiwanie od mediów głównego kierunku, aby dokonały analizy tych stwierdzeń, jest bezsensowne. Wszak demoliberalizm – jakże często i chętnie podkreślający wolność myślenia i wypowiedzi – w żaden sposób nie toleruje jakiegokolwiek samodzielnego myślenia, preferując odruchy stadne. Ciekawostką jest tu to, że stadne odruchy tworzone są przez dziennikarzy głównych mediów, którzy programując masowego odbiorcę, równocześnie programują samych siebie. oduczając się indywidualnego myślenia, aby powtarzać papkę, którą sami tworzą.

Zawsze uważałem i uważam nadal, że zwycięstwo polityczne możliwe jest wyłącznie przez stworzenie własnego i samodzielnego języka dyskursu politycznego. Przyjmowanie przez prawicę choćby elementów narracji uprawianej przez konglomerat PO-PiS-u prowadzi prawicę do niechybnej klęski. PO-PiS wykazuje niezwykłą skłonność do intelektualnej niesamodzielności w kwestiach polityki międzynarodowej. W kwestiach polityki europejskiej PO jest tylko tubą Berlina, zaś w polityce wschodniej jest echem Waszyngtonu. Tę kompletną intelektualną niesamodzielność chyba jeszcze bardziej widać w przypadku PiS. Partia ta zachowuje się częstokroć tak, jak gdyby była jakąś ekspozyturą środowisk neokonserwatywnych ze Stanów Zjednoczonych. Jakkolwiek partie te są w niezgodzie co do szczegółów – szczególnie w sferze werbalnej, gdy chodzi o stosunek do Unii Europejskiej – to zgodne są co do tego, że polska polityka zewnętrzna winna być definiowana przez ośrodki zagraniczne, czyli przez „starszych i mądrzejszych”, którzy niegdyś finansowali „demokratyczną opozycję”. Zapatrzenie w Waszyngton powoduje, że zamiast samodzielnie definiować polskie interesy, powtarzamy jedynie to, co płynie zza oceanu. Widać to szczególnie w przypadku Ukrainy i Syrii.

Konia z rzędem oferuję temu, kto wytłumaczy mi, jaki interes ma państwo polskie w popieraniu bezprawnej rewolucji w Kijowie, w wyniku której do władzy doszły środowiska postbanderowskie, jawnie nawiązujące do zbrodniczej tradycji UPA i cytujące nazistowskie fragmenty z pism Dmytro Doncowa. Czy zainstalowanie w Kijowie banderowców jest w interesie polskim, czy w interesie wielkiego geopolitycznego gracza zza oceanu, który prowadzi globalną ofensywę, której celem ma być totalna hegemonia nad światem? Dodajmy, że – jak w przypadku każdej hegemonii – oznaczałaby ona kres wszelkiej wolności i prawa narodów. Podobnego konia z rzędem daję temu, kto wyjaśni mi ewentualny zysk dla Polski z obalenia Asada i zainstalowania w Damaszku niestabilnych rządów islamskich. Czy jest to interes polski, czy interes Izraela, popieranego przez Waszyngton?

Dlatego ostatnie wypowiedzi JKM w sprawie Ukrainy i Syrii uważam za tak istotne, nawet jeśli są wykpiwane przez demoliberalne media, będące w tych kwestiach kalką, ideokopiarką mediów amerykańskich. Aby prawica mogła na trwale zadomowić się na scenie politycznej jako całościowa alternatywa dla PO-PiS-u, nie może powtarzać narracji PO-PiS-u, lecz musi stworzyć narrację własną. Ten, kto powtarza za PO-PiS-em, jest tylko klonem rządzącego układu. Ludzie wolą zaś głosować na produkt oryginalny, a nie na podróbki. KNP nie może, po prostu nie może pozycjonować się jako bardziej prawicowy PO-PiS, lecz jako całościowa, radykalna alternatywa dla rządzącej Polską oligarchii władzy. Musimy mieć własne zdanie w kwestii Syrii i Ukrainy, nie powinniśmy też popierać żadnego „patriotycznego” kandydata PiS przeciwko Gronkiewicz-Waltz. Konserwatysta nie jest na prawo od PO-PiS, lecz stoi naprzeciwko niego.

REKLAMA