Korwin-Mikke: Cypryjskie banki powinny zbankrutować!

REKLAMA

Sadząc z temperatury za oknem, wydatek 900 mld euro na walkę z Globalnym Ociepleniem przyniósł wymierne efekty. To zdanie jest oczywiście żartem – natomiast sądząc ze stanu gospodarki, był jedną z przyczyn jej dramatycznego schłodzenia. Proszę zauważyć: jedną z przyczyn. Znaczy to, że dzisiejsza gospodarka jest tak bogata, że głupi bilion eurosów nie powoduje jeszcze nagłego załamania.

Zawdzięczamy to oczywiście umiejętnemu drukowi pieniądza. Ponieważ kursy PLN-USD-EUR drastycznie się nie zmieniają, widać, że te trzy punkty fałszowania swoich pieniędzy idą mniej więcej równo. Przypuśćmy teraz, że NBP zacząłby po cichu drukować doskonale sfałszowane amerykańskie dolary; Fed zacząłby drukować idealnie sfałszowane eurosy, a EBC drukowałby – wzorem Fryderyka Wielkiego, który na potęgę fałszował polską walutę – złotówki. Ale byłby wrzask, ale leciałyby oskarżenia! A przecież – zakładając, że wydrukują tyle samo, co wydrukowali teraz – sytuacja byłaby identyczna! By być ścisłym: dla gospodarki lepiej jest, gdy pieniądz dodrukuje fałszerz (ale nie inne państwo!), niż gdy robi to jego własne państwo. Paradoksalne – ale prawdziwe. Nie mówię, że „sprawiedliwe”…

REKLAMA

Na razie pieniądze te wpuszczane są w bankrutujące banki. Rozpoczęły to USA – i to jeszcze za rządów p. Jerzego Busha juniora. To znaczy: III Rzeczpospolita zrobiła to na samym wstępie, bo nie miała pieniędzy – ale potem p. Leszek Balcerowicz i inni szefowie NBP starali się tę praktykę ograniczać. Obecnie jest to niemożliwe. Pieniędzy znów brakuje, a – jak wiadomo – „Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niesprawiedliwości, której nie mógłby dopuścić się skądinąd łagodny i liberalny rząd, jeśli zabraknie mu pieniędzy”. Dodruk pieniądza jest względne łagodnym sposobem rabunku.

Na Islandii w momencie kryzysu bankowego rząd nie dofinansował banków. Banki upadły, Islandczycy potracili większość (!) swoich pieniędzy – ale byli zadowoleni, bo rząd nie ugiął się pod naciskiem, głównie brytyjskim, by dodrukować pieniądze i dać bankom – żeby mogły spłacić zagranicznych wierzycieli, głównie Szkotów i Anglików. Inna sprawa, że podobno prawo islandzkie zapewnia bankom gwarancję państwową… Nie wiem – nie znam islandzkiego. Gdyby tak było, zmieniałoby to oczywiście prawną ocenę działania rządu w Rejkiawiku…

Zauważyłem, że cała Sieć zgodnie ujada na (właśnie: na kogo?) za próbę obrabowania ludzi posiadających pieniądze w cypryjskich bankach. Wydaje się, że mało kto rozumie istotę problemu. Otóż banki na Cyprze przez lata oferowały korzystne warunki – optymistycznie zakładając rozwój gospodarczy. Optymizm okazał się w końcu zawodną wskazówką – i przed bankami zawisła groźba bankructwa. I to właśnie powinno nastąpić. Który bank by się utrzymał, to by się utrzymał – a który nie, to nie. Posiadacze kont w tych bankach zapewne straciliby 20-30% wartości wkładów. Ale nikt nie mógłby pisnąć. Kto spekuluje, składając pieniądze u tych, co oferują bardzo korzystne warunki, musi liczyć się nie tylko z zyskiem, gdy pójdzie dobrze – ale i ze stratą, jeśli pójdzie źle. Takie rozumowanie jest dziś jednak niepopularne w kompleksie bankowo-państwowym – a i Większość opowiada się, zdaje się, za „ratowaniem”.

„Ratowanie” – to ładnie brzmi. Jakże to nie ratować, kiedy można uratować? Finansjera z poparciem polityków UE uznała, że mniejszym złem jest ratowanie tych banków. I bardzo słusznie uznała przy tym, że ci, co korzystali, a teraz straciliby 25%, powinni do tej operacji dołożyć te 7-10% – i jeszcze całować po rękach ratowników. Zarówno ci, co złożyli pieniądze w bankach solidniejszych, jak i ci, którzy złożyli je u pechowych ryzykantów. Cóż – skoro raz podjęto niemoralną decyzję o ratowaniu, to pozostaje już tylko zastanawianie się, jaka metoda jest mniej niemoralna…

Tu jednak powstała jeszcze kwestia prawna: jak pozbawić oszczędzających tych 10% pieniędzy, nie ogłaszając bankructwa?!? Wydaje się, że komuniści rządzący EBC zupełnie nie wzięli tego pod uwagę. Każdy komunista wie, że jak „trzeba zabrać” – to trzeba. Jakoś się to zrobi. Najprostszą drogą wydawało się wydanie przez parlament Republiki Cypru ustawy odbierającej ludziom ich pieniądze. W krajach komunistycznych jest to normalka. Sejm może ogłosić, że wszystkim obywatelom urodzonym w roku podzielnym przez trzy zabiera 5% pieniędzy i przydziela je urodzonym w latach pozostałych – i koniec. W państwie totalitarnym – a d***kracja to ustrój totalitarny – Większość może wszystko. Nieoczekiwanie cypryjski parlament postanowił nie brać tego na swoje barki. Przywykł do normalności – a bo co? 2/3 posłów zagłosowało przeciwko, 1/3 się wstrzymała – za tą propozycją nie zagłosował nikt!

Co dalej? Nasuwają się trzy możliwości:
1. Ratownicy zrezygnują z ratowania: niech złe banki padają! Mało prawdopodobne: zbyt wiele osób już pobrało łapówki oraz premie za plany ratownictwa.
2. Ratownicy załamią się i postanowią pokryć całość długów banków cypryjskich. To typowe w dzisiejszych „kobiecych” czasach. Mamusia mówi: „Synku, dołożę ci 1/3 do garnituru, jeśli zaoszczędzisz 2/3”. Po czym synalek pieniądze przepija… – a mamusia i tak mu garnitur kupuje. Uważam, że jest to bardziej prawdopodobne niż (1).
3. Rozpoczynają się żmudne negocjacje z poszczególnymi bankami. Zaoferuje się im pieniądze, jeżeli… Te będą musiały zwoływać posiedzenia rad nadzorczych, zebrania akcjonariuszów, odwoływać się do sądów – wszystko zależy od ich statutów i cypryjskiego prawa. Jest to metoda względnie najrozsądniejsza. Przede wszystkim negocjować będą tylko banki naprawdę zagrożone – tymczasem ustawa przydzieliłaby również bankom całkiem zdrowym pieniądze ich klientów! Przypominam, że gdy siedem lat temu po raz pierwszy dodrukowano w USA pieniądze i przydzielono je bankom, spora ich część w ogóle pieniędzy nie potrzebowała! Ale oczywiście wzięły.

Internauci mają jednak rację: żadnych działań nie należało w ogóle wszczynać – i koniec. Cała ta działalność aż śmierdzi komunizmem i brakiem szacunku dla cudzych pieniędzy. Nieszczęście polega na tym, że w d***kracji ludzie domagają się od polityków: „Zróbcie coś!” – a ci, niestety, w totalitarnym państwie mają możliwości coś zrobić. Cokolwiek by zrobili, jedno jest pewne: zaufanie do banków – i tak już mocno nadszarpnięte – po tej aferze zmaleje jeszcze bardziej. Pierwszą ofiarą padły bankomaty oraz brytyjskie, greckie i inne banki mające filie na Cyprze.

Kto następny? Otóż wcale nie musi to być Polska. Inne państwa są w znacznie gorszej sytuacji. P. Jerzy Soros przeprowadził kiedyś udany atak spekulacyjny na Bank Anglii. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby teraz spróbował z Niemcami! Mało kto wie, ale zadłużenie RFN na jednego jej „obywatela” jest większe niż Grecji. Ludzie mają jednak do Niemców zaufanie. Gdyby p. Sorosowi udało się na parędziesiąt minut tym zaufaniem zachwiać, stabilność RFN mogłaby runąć jak domek z kart. Po czym władzę mogliby tam objąć narodowcy – jak przed wojną. I oczywiście nowe państwo niemieckie, „IV Rzesza”, rozpoczęłoby zatargi z sąsiadami – bo to najlepszy sposób, by naród skupił się wokół własnego rządu…

Czy „nasze” MSZ ma plan ratunkowy na taką okoliczność?

REKLAMA