Korwin-Mikke: Jakie są zalety D***kracji?

REKLAMA

O to jest: Zaczyna się na „d”, kończy się na „a” – i robi wokół siebie masę smrodu? Wiadomo: demokracja. Wiadomo też, że D***kracja jest bardzo niesprawnym systemem zarządzania społeczeństwem. Uważa się to za zarzut. Jest to, moim zdaniem, nieporozumienie: niesprawność zarządzania jest główną, a technicznie właściwie jedyną, zaletą D***kracji! Wpisałem: „technicznie” – gdyż istnieje jeszcze pewna zaleta psychologiczna. Gdy wszyscy głosują, to czują się jakoś odpowiedzialni za całość państwa. Co ma zresztą również i złe strony: ludzie zaczynają zanadto wiele uwagi «wywiązywać do państwa – a zbyt mało do wartości indywidualnych, rodzinnych, narodowych; proszę zauważyć, że w D***kracji trwają nieustannie dyskusje, jak najlepiej rządzić innymi – a znacznie rzadziej, jak upowszechniać wartości moralne; a przecież one decydują o przyszłości narodu!).

Otóż, jak powszechnie wiadomo, każdy jako-tako sprawny większy organizm wymaga jakiegoś systemu zarządzania. Pierwotniaki i organizmy, złożone z kilkudziesięciu lub kilkuset komórek, mogą żyć na zasadzie „jakoś się ułożymy”; organizmy większe wymagają systemu. Człowiek, na przykład, ma skomplikowany układ nerwowy, z mózgiem na czele – a oprócz tego jeszcze kilka układów wspomagających. Jednak w zasadzie wszystkie bodźce wędrują do mózgu, tam są segregowane, mózg podejmuje decyzje i rozsyła odpowiednie bodźce do organów wykonawczych. Wydawałoby się, że jest to system skrajnie scentralizowany. Otóż: nie! Za sterowanie poszczególnymi organami odpowiedzialne są autonomiczne partie mózgu – i uczeni sporządzają nawet mapy, jaki kawałek mózgu zawiaduje którym palcem. W takim razie – można by spytać – dlaczego decyzje nie są podejmowane przez takie same komórki, ale umieszczone tuż przy palcu? Przecież reakcja byłaby wtedy szybsza?!

REKLAMA

Wydaje się, że odpowiedzi są dwie: 1) komórki te są w czaszce bezpieczniejsze; będąc w palcu byłyby narażone na częste urazy – a komórki nerwowe w zasadzie nie regenerują się. 2) czasem decyzję trzeba uzgodnić; np. ruchy wszystkich palców muszą być skoordynowane; mielibyśmy więc opóźnienie, a nie przyspieszenie decyzji!

Jak widać nasz organizm stara się jakoś rozwiązać podstawy problem organizacji: jak pogodzić zalety systemu scentralizowanego z korzyściami decentralizacji? Tak czy owak: jakiś system centralny istnieć musi.

Niezależnie więc od tego, czy w państwie mamy D***krację czy autokrację, system ten muszą jakoś obsadzać ludzie – a nawet w komputerokracji ktoś te komputery będzie musiał programować i ustalać hierarchię decyzyj.

Otóż podstawowym niebezpieczeństwem dla państwa jest sytuacja gdy grono Sług Państwa (czyli biurokratów) zaczyna zachowywać się jak jego właściciele. Zjawisko to jest powszechne: robotnicy (i dyrekcja) fabryki zaczynają uważać, że mają do niej prawo – i podobnie urzędnicy uważają, że mają prawo do „swojego” państwa. Mylą przy tym, oczywiście, decyzje wykonawcze – które mają prawo i obowiązek podejmować – z ustawodawczymi, przynależnymi wyłącznie właścicielowi.

W D***kracji uważa się, że właścicielem państwa jest Lud (w narodowej D***kracji – Naród). Władzę swą Lud sprawuje przez wybranych przedstawicieli. Dlatego niesłychanie groźne bo prowadzące do pomieszania władz jest, gdy urzędnicy państwowi stają się posłami (a nawet, gdy mają prawo głosu!). Od tego niechybnie zaczyna się degeneracja D***kracji. Każda biurokracja – złożona przecież z ludzi – stara się rozszerzyć zakres swojej władzy. Dopóki Prawo na to nie zezwala – nic strasznego się nie dzieje. Załóżmy, że biurokracja trzymana jest w ryzach.

W takim razie popatrzmy na samego Władcę. Władca Absolutny (Lud jest Władcą Absolutnym!) może sam decydować, które decyzje chce podejmować. Władcy lubią o wszystkim decydować samodzielnie – uważając (poniekąd słusznie), że są wyżej kwalifikowani. Jednak Autokrata jest w tym ograniczony: przede wszystkim nie każdy jest taki pracowity… Po drugie: za wynajęcie dodatkowych urzędników musi płacić. Tym niemniej Autokrata, jeśli jest „źle wychowany”, potrafi zupełnie sprawnie odebrać ludziom swobodę podejmowania decyzji. Inaczej jest z Ludem. Lud przede wszystkim nie ma świadomości kosztów rozbudowy aparatu biurokratycznego – tym bardziej, że część głosujących żyje z posad państwowych, ma w rodzinie kogoś żyjącego z takiej posady, lub ma nadzieję na takowej objęcie. Po drugie: ponieważ Lud nie robi tego sam – przeto nie ogranicza go zbawienne lenistwo. W D***kracji rozrost Biurokracji jest więc w zasadzie niepowstrzymany – choć, jak pokazuje przykład Szwajcarii, może go ograniczać skrajna decentralizacja i podejmowanie decyzyj bezpośrednio przez zgromadzenia obywateli, mających świadomość obciążeń podatkowych. Jest nad wyraz wątpliwe, czy byłoby to możliwe w większym państwie. Jednak Biurokracja w D***kracji jest niesprawna: tworzona jest chaotycznie, bez ładu i składu, w miarę chwilowych zachcianek różnych warstw Ludu. Przy tym zbędne organa nie podlegają likwidacji – czego ani chybi dokonałby Autokrata. D***kracja nie pozwala więc na stworzenie dużego, silnego i sprawnego aparatu państwowego – i z tym trzeba się po prostu pogodzić. Jednak tym samym nie pozwala na stworzenie systemu, który sprawnie niszczyłby wolność obywatelską. Tak właśnie należy rozumieć słowa Winstona Churchilla, że D***kracja jest najgorszym systemem ale najlepszym ze złych.

Jest to po prostu, znany z teorii gier, minimax – rozwiązanie najlepsze, jeśli wszystko ma pójść źle.

Jest rzeczą oczywistą, że gdyby D***kracja była sprawna – tj. Lud mógł zrobić to, co rzeczywiście chce – to w D***kracji nie dałoby się przeżyć nawet miesiąca. W dodatku D***kracje narodowe nieustannie wdawałyby się ze sobą w wojny. Dlatego właśnie niesprawność D***kracji uważam za jej sui generis zaletę. Natomiast Autokracja – to ryzyko: dobry Władca tworzy system znakomity – zły może nam skutecznie dobrać się do skóry, ale o tym już pisałem.

Na zakończenie, jedna uwaga: wydaje się, że najgorzej jest, gdy Autokrata dostanie się do władzy w sposób d***kratyczny – jak np. Adolf Hitler. Dziedziczy wtedy cały aparat biurokratyczny, z jego demokratycznymi nawykami – i może chcieć go jeszcze usprawnić…

(źródło: NCZ! 1998; publikujemy w ramach cyklu tekstów archiwalnych, które nie poddały się upływowi czasu i prezentują “ostre”, często kontrowersyjne poglądy naszych Autorów)

REKLAMA