Mitologia Napoleona. Polemika z Łysiakiem

REKLAMA

Pan Waldemar Łysiak, jeden z moich ulubionych pisarzy, ma stałe hobby: kocha mianowicie Napoleona i Piłsudskiego. Artyści mają prawo do rozmaitych dziwactw – toteż zawsze jego ataki na mnie za krytykę tych postaci spływają po mnie jak woda po kaczce. Jest to jednak pisarz wpływowy – i jeśli wkracza na grunt polityczny, trzeba mu jego błędy wskazać. Bo czyni szkodę nieuzbrojonym umysłom.

P. Łysiak przypomina polemikę między „Uważam Rze – Historia” a „Gazetą Wyborczą” – i mówi o „czarnej legendzie Bonapartego szerzonej przez Salon przez dwa stulecia”. Otóż zawiadamiam zacietrzewionego Polemistę, że w całej Europie – od Lizbony po Moskwę i od Glasgow po Syrakuzy – Buonaparte nazywany jest „korsykańskim bandytą”.

REKLAMA

Oczywiście wiek XIX był wiekiem rozkwitu ludzkości, a wieki XVIII i XX wiekami upadku – stąd jakobini mordowali ludzi, ale bonapartyści już rzadko – natomiast bolszewicy mordowali na skalę ogromną, zaś staliniści na znacznie mniejszą… ale i tak znacznie większą niż bonapartyści.

Co jest ciekawe: ludzie zazwyczaj nie mylą jakobinów z bonapartystami; pamiętają nawet, że bonapartyści wysłali jakobinów do Gujany, zmuszali do emigracji lub nawet mordowali. Natomiast nagminnie mylą bolszewików ze stalinistami – nie zdając sobie sprawy, że staliniści robili z bolszewikami mniej więcej to samo, zamieniając tylko Gujanę na Syberię. Antyrosyjski paradygmat każe nieraz tym ludziom utożsamiać nawet bolszewizm z samodzierżawiem, a rządy Stalina z rządami Putina!

Są wyjątki

Wyjątkiem w tej ocenie Napoleona jest połowa Francji (z Korsyką na czele, rzecz jasna) – oraz cała Polska, gdzie trwa terror miłośników N. i tylko na salonach można czasem nieśmiało skrytykować Słoneczko Jeny. Nieśmiało – bo na salonach też 90% (ale tylko 90%) to miłośnicy Cesarza.

Przyczyną tej miłości jest to, że N. zgodził się utworzyć Księstwo Warszawskie – i nawet wyraził zgodę, by w Księstwie (jako jedynym państwie Imperium!) nadal obowiązywała pańszczyzna!

Wikipedia pisze o Księstwie tak: „Księstwo Warszawskie – istniejące w latach 1807-1815, formalnie niepodległe, jednak w rzeczywistości podporządkowane napoleońskiej Francji państwo, było namiastką państwa polskiego. Zostało stworzone przez cesarza Francuzów Napoleona I oraz cesarza Rosji Aleksandra I w 1807 roku na mocy traktatów pokojowych, jakie Cesarstwo Francuskie podpisało 7 i 9 lipca 1807 w Tylży z Imperium Rosyjskim i Królestwem Prus. Utworzone z ziem drugiego, trzeciego oraz częściowo pierwszego zaboru pruskiego, w 1809 za sprawą nieudanego ataku Austrii zostało powiększone o ziemie austriackie trzeciego zaboru. (…) Słabe państwo miało więc już na starcie znacznie ograniczony potencjał gospodarczo-militarny. Stało się tak, ponieważ Napoleon od początku niechętnie odnosił się do sprawy polskiej (dowodem tego było wysłanie Legionów Polskich na Haiti w 1802 i 1803 r.). Wytrwanie Polaków przy Napoleonie przez 10 lat uświadomiło mu, że jeśli nie da im chociaż minimalnej nagrody, mogą przestać być po jego stronie. Cesarz Francji szczególnie obawiał się działalności księcia Adama Jerzego Czartoryskiego (przyjaciela cesarza Rosji Aleksandra I i głównego polskiego przeciwnika Napoleona), dlatego musiał stworzyć państwo, które byłoby (chociaż formalnie) niepodległe i w którym mieszkaliby Polacy. Aleksander I był gotów wyrazić zgodę na przywrócenie Polsce niepodległości, jednak Napoleon w Tylży niechętnie odnosił się do tego tematu. Aby uciąć dyskusje o Polsce, Bonaparte powiedział: »Obaczę, jeśli Polacy są godni być narodem« i utworzył Księstwo Warszawskie”.

Ciekawa jest analogia między Księstwem (kto wie, kto był jego władcą?) a Generalną Gubernią. GG liczyła 95.742 km², a po przyłączeniu ziem zabranych przez Sowiety podczas IV rozbioru Polski – 145.200 km². Księstwo Warszawskie było nieco większe – 110 tys. km², a po przyłączeniu ziem zabranych przez Austrię podczas III rozbioru – 157.194 km². GG istniała pięć lat; Księstwo było nie tylko większe, ale i trwało dłużej – teoretycznie osiem lat, do 1815 roku (w praktyce do 1812). Powstałe potem Królestwo Polskie liczyło 128 tys. km².

Największym jednak podobieństwem obydwu tworów był niemiłosierny wyzysk gospodarczy. Jak na ówczesne czasy był to bandytyzm. Oczywiście ani Hitler, ani Napoleon nie wyzyskiwali Polaków tak, jak wyzyskiwali nas (i wyzyskują) właściciele PRL i III Rzeczypospolitej – ale dziś, gdy nauka i technika produkują nieprawdopodobne ilości wszelakich dóbr, nawet 85% podatku uważane jest za znośne. Jednak to „sumy bajońskie” (20 mln franków w złocie wypłacone Napoleonowi przez Księstwo) przeszły do historii jako symbol łupiestwa.

P. Łysiak ma jednak główne pretensje do p.Adama Zamoyskiego, „brytyjskiego historyka polskiego pochodzenia” – będącego, zdaniem p.Łysiaka, „rusofilem”. Napisał był on, że N. „Grabił nas i wysyłał na śmierć”. Tego mu p. Łysiak nie może darować, więc pisze:

„Zamoyski wyraźnie eliminuje ze swej świadomości, że Cesarz suwerenną Polskę wskrzesił, przepędzając mieczem jej zaborców – Prusy, Austrię i ukochaną Rosję pana Zamoyskiego. Szczególnie kuriozalnym fragmentem jego artykułu była część ostatnia, puentująca cały wykład – clou egzegezy, Zamoyski zżymał się tam na warszawski pomnik wyzwoliciela Polaków [nawet nie wiedziałem, że takowy istnieje!! – JKM], twierdząc, iż gloryfikujący monument winniśmy wystawić nie Bonapartemu, tylko…carowi Aleksandrowi »za jego zasługi dla sprawy polskiej« (sic!!!); dodał przy tym, że byłby to dzisiaj »elegancki gest wobec Rosjan«. Hospody, pomyłuj! – człowiek czytając taki apel, przeciera oczy i chce mu się »pawia puścić«. Całowanie ruskiego knuta nie jest ulubionym sportem Polaków, więc gdy ktoś nas do tego agituje”…

To jest naprawdę obrzydliwe – i tylko dlatego zabieram w tej sprawie głos, po raz kolejny. Powiem więcej: jest to ohydne zakłamanie historii w służbie polityki.

Divide et impera

Po pierwsze: N. istotnie utworzył Księstwo Warszawskie. A także (jako generał, I konsul lub cesarz): Republikę Alby, Republikę Ankony, Republikę Batawską, Republikę Bergamo, Księstwo Bergu, Republikę Bolońską, Republikę Bouillonu, Republikę Brescii, Republikę Cisalpińską (jej wojskiem były… Legiony Polskie!), Republikę Cispadańską, Republikę Cisreńską, Republikę Connaught, Republikę Cremy, Królestwo Etrurii, Republikę Helwecką, Królestwo Etrurii, Wolne Miasto Gdańsk, Prowincje Iliryjskie, Republikę Liguryjską, Republikę Moguncji, Republikę Partenopejską, Republikę Pescary, Republikę Raurakiańską, Związek Reński, Republikę Rodańską, Republikę Rzymską, Republikę Subalpejską, Republikę Transpadańską, Republikę Tyberyńską, Republikę Vaud, Królestwo Westfalii, Republikę Włoską, Królestwo Włoch (sam został królem – a na Nowym, Lepszym Tronie hiszpańskim posadził swojego brata Józefa), Wielkie Księstwo Würzburga, a na koniec Księstwo Kurlandii, Semigalii i Piltynia – istniało kilka miesięcy w 1812 roku, między marszem Wielkiej Armii na Moskwę a ucieczką Znacznie Mniejszej Już Armii z zajętych terytoriów.

Gdyby zwyciężył w Rosji, na pewno dodałby Księstwu trochę ziem wschodnich. Ktoś przecież musiałby je okupować. I utworzyłby Republikę Nowogrodu, Republikę Pskowską, Królestwo Moskiewskie i Wielkie Księstwo Smoleńskie. Proszę przy tym zauważyć (to nie było bez znaczenia w tamtych czasach, że Polakom utworzył „księstwo”, a innym na ogół „wielkie księstwa” albo i „królestwa”. Rozumiem, że ci wszyscy Westfalczycy, Reńszczycy, Cisalpińczycy, Lombardczycy – a zwłaszcza Hiszpanie – mają mu być za to wdzięczni?

Byłoby dobrze, by p.Łysiak przyjął wreszcie do wiadomości, że Napoleon tworzył państwa i państewka, kierując się wyłącznie względami imperialnymi – i nie miał żadnych szczególnych uczuć w stosunku do Polaków. Byli użyteczni i naiwni – i tyle. Tymczasem czytając polskich historyków, można by odnieść wrażenie, że N. myślał wyłącznie o Polakach, a jedyną kobietą jego życia była śp. Maria Walewska.

Natomiast śp. Aleksander II (w Rosji: I) też myślał w kategoriach imperialnych, ale miał do Polaków stosunek osobisty – i to pozytywny. Śp. Adam Jerzy Czartoryski był jego osobistym przyjacielem (mając inną kochankę, osobiście zaniósł mu do łóżka swoją żonę Elżbietę!), był potem znakomitym królem Polski, cała wiara napoleońska – z generalicją na czele – przeniosła się pod jego, wskrzesiciela Królestwa Polskiego, sztandary, na jego cześć napisano hymn znany dziś jako „Boże, coś Polskę…”. I pomnik mu się należy – bez zastanawiania się, czy byłby to gest wobec Rosjan! I nie jest jego winą, że po jego śmierci rozzuchwaleni Polacy domagali się ustępstw i oddania Królestwu części ziem Cesarstwa – ani to, że śp. Mikołaj I był dla Polaków obojętny i jako namiestnika dał nam śp. ks. Konstantego, co skończyło się nieszczęsnym powstaniem listopadowym…

Oczywiście nie można polityków oceniać po tym, czy kochali nasz naród – co wydają się robić polscy i (w absurdalnie już wysokim stopniu!) żydowscy historycy. Do którego to stylu dopasowuje się p.Waldemar Łysiak – przy okazji, niestety, obrzydliwie fałszując historię. Stara się bowiem wykazać, że N. był nie tylko wielki, ale i dobry. Dla wszystkich – a dla Polaków w szczególności.

P. Walewska też na pewno była przekonana, że jest Jedyną Wybranką Jego Serca; i to jest poziom rozumowania p.Łysiaka i jemu podobnych. Którzy uwielbiają, gdy zostaną *********eni przez Wielkiego Człowieka. N. był wielkim wodzem; „wielkim” – bo zrujnował całą Europę. Do czasu Hitlera był też największym Geniuszem Zła. Między jedną a drugą wojną raczył był jednak podpisać Kodeks Napoleona – i to mu się liczy na plus.

Tylko o tym akurat p. Łysiak nie wspomina.

REKLAMA