Razwiedka robi milowy kroku na drodze faszyzacji naszego kraju

REKLAMA

„Bo to jest święta prawda stara: z poczwarki miast motyla, nędzna wykluje się poczwara – i tyla!” – napisał jeszcze przed wojną zapomniany dzisiaj humorysta Bogdan Brzeziński w humoresce zatytułowanej „Romans poety” i z tego tytułu napisanej mową wiązaną: „Chwilkę jedną, miły druhu, siedź tu cicho i bez ruchu, ja tymczasem w słowach prostych skończę tworzyć mój akrostych” – rozpoczął poeta, a kiedy już skończył, zaczął opisywać przyjacielowi zalety swojej narzeczonej: „Ona, ona – cudne dziewczę, obraz jej me zmysły łechce. Oczy ma jak dwa turkusy, usta proszą o całusy, zęby ma jak pereł sznurek…” – i nagle zabrakło mu rymu! Przyjaciel próbował spieszyć z pomocą: „może w rodzinie jest jakiś Turek? Może ma jakiś ciekawy wzgórek? Albo nie; wal tak: a zaś nos ma jak ogórek!”. – Zwariowałeś?! – ryknął poeta – i nagle podjął wartko: „Zęby ma jak pereł rządek, kocha czystość i porządek”… Wspominam o Bogdanie Brzezińskim, bo dzisiejsi humoryści – w każdym razie ci, w których gustują telewizyjni redaktorzy – to mizeria; oni się chicholą, a publiczność ponuro milczy, bo widać czuje, że sowizdrzałowie robią ją podwójnie w konia: chicholą się, bo któż by się nie cieszył, gdyby za nędzne chałtury nie inkasował od telewizyjnych funkcjonariuszy tyle szmalu, a ponadto – w głębi duszy z frajerów, którzy to oglądają.

To już lepsze produkcje trafiały się podczas konkursu poetyckiego, jaki w 1971 roku urządziliśmy na Jelonkach i w którym ex aequo laury zdobył kolega Łukasiewicz i kolega Miszalski. Kolega Łukasiewicz za trzynastozgłoskowiec o dwu postaciach, a kolega Miszalski za patetyczną odę. A dzisiaj co? Dzisiaj „poezji nikt nie zji”, w związku z czym nawet robiący za idola pan Wojewódzki musi podpierać się agresorami.

REKLAMA

Wróćmy jednak do spiżowej sentencji o poczwarze. Najwyraźniej Bogdana Brzezińskiego wspierały proroctwa, bo właśnie w dniach ostatnich okazało się, że tak zwana tolerancja prędzej czy później musi doprowadzić do bezprawia i terroru. Ale incipiam. Otóż w 1988 roku „kazało” wprowadzić w naszym nieszczęśliwym kraju moratorium na wykonywania kary śmierci. W rezultacie kary śmierci orzeczone przez sądy nie były wykonywane, tylko automatycznie zamieniane na tzw. ćwiarę, czyli 25 lat – bo kodeks karny z 1969 roku zniósł karę więzienia dożywotniego.

W 1995 roku Sejm to moratorium przedłużył na kolejne pięć lat i wtedy zapytaliśmy ówczesnego ministra sprawiedliwości Jerzego Jaskiernię, kto właściwie to moratorium w 1988 roku wprowadził. Odpowiedział nam na piśmie, że „nie można ustalić autora tej decyzji”. No proszę! „Nie można ustalić autora” – ale wszystkie niezawisłe sądy i inne organy demokratycznego państwa prawnego w podskokach i posłusznie wykonały rozkaz anonimowego dobroczyńcy ludzkości. Jeśli mimo takich przykładów ktoś jeszcze powątpiewa w teorię spiskową, to jest nie tylko człowiekiem mało spostrzegawczym, ale prawdopodobnie ciężkim idiotą. Mijały lata i oto okazało się, że odsiadujący z łaski anonimowego dobroczyńcy ludzkości wyroki „ćwiary” lada moment powinni wyjść na wolność.

Najwyraźniej okupująca Polskę razwiedka postanowiła wykorzystać tę okazję do zrobienia milowego kroku na drodze faszyzacji naszego nieszczęśliwego kraju. Pod pozorem i w ramach proklamowanej w ubiegłym roku świętej wojny z „faszyzmem”, to znaczy z polską młodzieżą, której okupacja kraju przez bezpiekę przestała się podobać, posłużyła się nie tylko agenturą w niezależnych mediach głównego nurtu, ale również pobożnym ministrem Jarosławem Gowinem. W niezależnych mediach głównego nurtu agentura zaczęła pokazywać jakieś dzikie baby – że to niby strasznie się boją tych przestępców, którzy teraz będą się na nich mścić – i tak dalej, i temu podobne.

Odgłosy tej padgatowki dotarły do uszu pobożnego ministra Gowina („Hej tam w Warszawie jest pan minister siwy i taki miły, przez okno rzuca spojrzenia bystre…”), który wychodząc razwiedce naprzeciw, wykombinował sobie, żeby tych skazańców na wolność nie wypuszczać, tylko dalej trzymać w izolacji – ale oczywiście nie za przestępstwa, co to, to nie, boć przecież żyjemy w demokratycznym państwie prawnym, gdzie nikogo dwa razy za to samo karać nie wolno – ale wolno go „leczyć”, jako „podejrzanego o chorobę psychiczną”.

Ciekawe, że na ten pomysł tubylcza razwiedka wpadła jeszcze w latach siedemdziesiątych, najwyraźniej inspirując się sowieckim odkryciem „schizofrenii bezobjawowej”, na podstawie której tamtejsi wracze umieszczali podejrzanych o te przypadłość w izolatorach zwanych popularnie psychuszkami. Jeśli dobrze pamiętam, pierwszym pacjentem, u którego zdiagnozowano ową „schizofrenię bezobjawową” był Włodzimierz Bukowski, którego potem, już jako „chuligana”, wymieniono w Zurychu na genseka Komunistycznej Partii Chile, Luisa Corvalana (Pamieniali uligana na Luisa Corvalana. Gdie najti takuju blad’, cztob na Lońku pamieniat’? – głosił anonimowy wierszyk). Jednak były w partii siły, które się tego przestraszyły i w „Polityce” ukazał się artykuł „Wariacje na temat osoby podejrzanej”, wyszydzający ten pomysł do gołej ziemi.

Ale teraz, po latach, razwiedka dopięła wreszcie swego, dla większego szyderstwa wykorzystując do faszyzacji państwa pobożnego ministra Gowina – wtedy jeszcze wysługującego się premieru Tusku. Ustawę nadającą pozory legalności temu niesłychanemu bezprawiu poparło 408 posłów, co pokazuje, że rozsadnikiem faszyzmu w naszym nieszczęśliwym kraju nie są żadni „kibole” czy narodowcy, tylko Umiłowani Przywódcy, a głównym legowiskiem faszystowskim jest Sejm, a ściślej: hotel sejmowy.

Ustawa wprowadza kategorię „osób stwarzających zagrożenie”, pod egidą ministra zdrowia tworzy psychuszki pod nazwą „Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym” – przez modestię nie wpisano „imienia dr. Józefa Mengele” – przewiduje, że dobrani specjalnie wracze nieubłaganym palcem będą wskazywać ofiary niezawisłym sądom, no a one już w podskokach zrobią wszystko, czego oczekują od nich nasi okupanci – podobnie jak w czasach dobrego fartu za Józefa Stalina. Za przyjęciem ustawy głosowało 408 posłów, przeciw – zaledwie 3, wstrzymało się 30, a nie głosowało 19. Umiłowani Przywódcy z Platformy Obywatelskiej głosowali za ustawą w liczbie 196, przeciwko – nikt. Umiłowani Przywódcy z PiS – za ustawą 131, przeciwko – nikt. Trzódka posła Palikota się podzieliła: 8 było za, 25 się wstrzymało. PSL – 28 za, przeciw – nikt. SLD – 21 za, 4 się wstrzymało, przeciw – nikt. Solidarna Polska – 16 za, przeciw – nikt. Niezależni – 5 za, 3 przeciw. Inicjatywa Dialogu – 3 za, 1 się wstrzymał, przeciw – nikt. Jeszcze raz się okazało, że w sprawach istotnych dla państwa, jak Anschluss, ratyfikacja traktatu lizbońskiego, czy wprowadzenie psychuszek, PiS i Solidarna Polska głosuje tak samo jak Platforma, PSL i SLD – z tym, że o ile PO, PSL i SLD daje w ten sposób wyraz umiłowaniu zdrady i zaprzaństwa, to PiS – płomiennego patriotyzmu.

REKLAMA