Roman Kluska: Kryzysu nie spowodował wolny rynek

REKLAMA

[nice_info]”Puls Biznesu”: Kryzys, świat się wali. A pan zaszył się w górskiej dolinie i dogląda owiec?[/nice_info]

Roman Kluska: Od czasu do czasu oglądam telewizję. Dziennikarze dzwonią niemal codziennie, prosząc o komentarz. Zwykle odmawiam, bo nie pytają o gospodarkę czy o ułatwienia dla przedsiębiorców. Rocznie wygłaszam też kilkadziesiąt wykładów w Polsce, spotykam się z przedsiębiorcami, a także załatwiam wiele codziennych spraw.

REKLAMA

[nice_info]Codzienne sprawy to zapewne także mleczarnia. O serach od Romana Kluski było głośno miesiące temu. A w sklepach wciąż ich nie ma.[/nice_info]

Serów nie sprzedaję, bo wciąż formalnie nie mogę. Choć już w 2005 r. dostałem pozwolenie na przetwórstwo mleka i handel na rynku krajowym.

[nice_info]Super.[/nice_info]

Przepisy szybko się zmieniły i zezwolenie straciło aktualność. Problem w tym, że podjąłem się nowej, złożonej produkcji, która w Polsce nie ma rynkowych doświadczeń. Urząd mówi mi przy tym: proszę wyrobić szczegółowy projekt, następnie wybudować zakład zgodnie z projektem, a my go odbierzemy i dopuścimy do produkcji. Ja na to: najpierw muszę dokonać produkcji próbnej, zdobyć doświadczenie, zobaczyć, jak rynek akceptuje wyrób, a potem mogę budować zakład. Jako rolnik postawiłem mały doświadczalny zakład o wzorowej czystości i najnowocześniejszej technologii, ale prawo takiego przypadku nie przewiduje. (…)

[nice_info]Kryzys nie przeszkodzi w tym przedsięwzięciu?[/nice_info]

Kryzys mnie nie szokuje. Od trzech lat byłem przekonany, że nastąpi. Jestem bardziej zaniepokojonym tym, że nie mówi się o nim prawdy. Nie spowodował go przecież wolny rynek, lecz jego brak.

[nice_info]Nie zawiniła wolna amerykanka?[/nice_info]

Źródłem problemów jest, jak wiemy, amerykański rynek kredytów hipotecznych. A był to przecież rynek regulowany, gdzie budżet federalny dopłacał do tych kredytów. I stąd zaczęły się wszystkie możliwe kombinacje, spekulacje instytucji finansowych — jak te pieniądze wycisnąć. Nadmuchane produkty, odejście od rynku.

[nice_info]Dają — bierz.[/nice_info]

Idiotą byłby ten, kto by nie wziął, skoro państwo daje. Potem dopiero zaczęto się dziwić, że balon powstał.

[nice_info]A teraz dmucha się kolejny, rozdając miliardy bankrutom?[/nice_info]

Oczywiście. Nic to nie da. Prawdziwym ratunkiem, szczególnie dla Polski, jest natychmiastowe zmniejszenie barier w biznesie tak, żeby każdy mógł obniżyć koszty i skrócić do minimum czas walki z maszyną biurokratyczną. Ile ja czasu straciłem, żeby sprawę mleczarni domknąć, zamiast przeznaczyć ten czas na to, żeby sery były lepsze i tańsze.

[nice_info]Taka dola biznesmenów. Połowę życia trawią w urzędach.[/nice_info]

Powtórzę więc: sposobem na kryzys jest nowa ustawa Wilczka i drastyczne oszczędności. Taka kuracja uczyniłaby naszą gospodarkę silną i odporną na kryzys.

[nice_info]Nie za mało?[/nice_info]

Społeczeństwo wie, jak wyjść z kryzysu, bo wie, jak oszczędzać i jak zarabiać w swojej małej rzeczywistości.

[nice_info]To może i dobrze, że rząd Tuska niewiele robi. Nie poucza społeczeństwa, nie narzuca.[/nice_info]

Ależ powinien robić, ciąć prawo. A zamiast tego jest podejrzana ustawa mówiąca, że można bezzwrotną pomocą dofinansować banki. Ja i każdy też chciałby bez pracy otrzymać bezzwrotne pieniądze.

[nice_info]Pewnie pan jako rolnik niekoniecznie zachwyca się też ideą wspólnej polityki rolnej.[/nice_info]

To okradanie społeczeństwa europejskiego — bierze się ogromne pieniądze wypracowane przez ludzi i rozdaje urzędniczej masie. A ta jakąś część oddaje rolnikom. Nie lepiej całą sumę rozdzielić między konsumenta i rolnika? Nie mówię już nawet o głodzie w Afryce. Z powodu dopłat do żywności nie opłaca się jej tam produkować.

[nice_info]Kto by o tym myślał teraz, gdy banki się chwieją. To im pomagać trzeba.[/nice_info]

Oto obraz kompletnej demoralizacji. Oceniam, że jesteśmy dopiero u początku kryzysu, a już brniemy w ślepą uliczkę. Popatrzmy, co się działo po I wojnie światowej. Rządy nie zrobiły nic, poprzewalało się i po roku mieliśmy globalny wzrost gospodarczy. A teraz najgorszych się premiuje. Lepiej być nieudacznikiem, niż ciężko pracować.

[nice_info]Bardziej cwaniakiem dostającym milionowe premie z kasy bankrutujących banków.[/nice_info]

Im większa strata, tym większa szansa pomocy od państwa. To zawetowanie pewnych standardów, wartości, na jakich opieraliśmy się przez ostatnie dwa tysiące lat. Etos pracy, nagradzania za wysiłek i eliminacji rynkowej słabych — to zostało zlikwidowane. Zburzono też standardy społeczne — cywilizację opartą na rodzinie, prawdzie. Myśmy z tego zakpili.

[nice_download]całość tekstu – polecamy!: http://www.pb.pl/Default2.aspx?ArticleID=8d2cba47-f72b-469b-a282-a71c3e55ea3b&ref=rss[/nice_download]

REKLAMA