Stare kiejkuty patroszą ojczyznę

REKLAMA

„Zachodzim w um z Podgornym Kolą”, dlaczegóż to nasi Umiłowani Przywódcy w Sejmie rada w radę uradzili, żeby uczcić pamięć Stanisława Mikulskiego aż minutą ciszy. Stanisław Mikulski, nie powiem, był aktorem znanym i lubianym, w każdym razie w Lublinie, gdzie występował w Teatrze im. Juliusza Osterwy. Miałem chyba 12 albo 13 lat, kiedy siostra zabrała mnie na przedstawienie, w którym Stanisław Mikulski w pewnym momencie wyznawał: „jestem mordercą”. Oczywiście była to nieprawda, co wyjaśniło się w ostatnim akcie i cała sztuka zakończyła się wesołym oberkiem – ale nawet gdyby to była prawda, to i cóż w tym nadzwyczajnego? Aktorzy wygłaszają rozmaite kwestie; teraz akurat coś ich napadło, żeby deklamowali pryncypialne krytyki pod adresem mniej wartościowego narodu polskiego, a zwłaszcza jego najbardziej wstecznej, katolickiej części – no więc deklamują jeden przez drugiego. Jak nie Szczury – ojciec i syn – to znowu Bogusław Linda, niczym jacyś folksdojcze – ale czyż to jest powód, żeby delektować ich pośmiertnie minutami ciszy?

Absolutnie nie, zresztą mniejsza już ze Szczurami i innymi pozującymi na folksdojczów. Gdy umarła Anna Przybylska, to wprawdzie „cała Polska” – tzn. i partyjni i bezpartyjni, wierzący i niewierzący – pogrążyła się w żałobie, ale w Sejmie panował jazgot jak zwykle. Czymże tedy zasłużył się Stanisław Mikulski, że dostąpił aż takiego zaszczytu?

REKLAMA

Wydaje mi się, że spenetrowałem prawdę. Otóż Stanisław Mikulski zasłynął z roli Hansa Klossa w „Stawce większej niż życie” w której grał agenta – i to w dodatku podwójnego! Czyż Umiłowani Przywódcy – a przynajmniej zdecydowana ich większość – nie dostrzegli w tej postaci jakby prefiguracji własnego losu? Ależ naturalnie, jakże by inaczej!

Najsampierw, za pośrednictwem SB albo WSI, byli w KGB, ewentualnie w GRU, a teraz część przewerbowała się do niemieckiego BND, będącego – jak wiadomo – kontynuacją tzw. organizacji Reinhardta Gehlena „Fremde Heere Ost”, czyli „Obce Armie Wschód”. Ta metamorfoza legła u podstaw narodzin III Rzeczypospolitej, która coraz bardziej upodabnia się do organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym – a z czasem do starych ubeckich kurwiarzy doszlusowały nowe generacje konfidentów, bo skoro dzieci piosenkarzy zostają piosenkarzami, dzieci aktorów – aktorami, to dlaczegóż dzieci konfidentów nie mogłyby zostawać konfidentami? Teologicznych ani żadnych innych przeszkód nie ma, a ponieważ jest „trynd”, żeby nie tylko „kilometrówki”, ale w ogóle wszelkie koszty utrzymania przerzucać na barki podatników, to bezpieczniackie watahy lokują swoich konfidentów na państwowych posadach, w charakterze posłów, senatorów, ministrów, dyrektorów, prokuratorów, niezawisłych sędziów, prezesów i tak dalej.

W takiej sytuacji nie ma co się dziwić, że Stanisława Mikulskiego, który zasłynął z roli podwójnego agenta, Sejm udelektował minutą ciszy. Dodatkową poszlaką, która na to by wskazywała, jest deklaracja pana Witolda Waszczykowskiego, który stwierdził, że w sprawie tajnych więzień, jakie CIA zainstalowała sobie w naszym bantustanie, Polska zachowała się „bez zarzutu”, a prestiż naszego nieszczęśliwego kraju „nie ucierpi”.

Najwyraźniej pan Witold Waszczykowski niczym nie różni się od pozostałych starych kiejkutów, chociaż ony z PZPR i SLD, a on – z Prawa i Sprawiedliwości, dzierżawiącego monopol na patriotyzm. Ale jak przychodzi co do czego, to znaczy jak trzeba głosować za Anschlussem, ratyfikować traktat lizboński czy wreszcie – wbrew najoczywistszym faktom – iść w zaparte w sprawie tajnych więzień CIA w naszym bantustanie, pan Waszczykowski ćwierka z tego samego klucza co najbardziej łykowate stare kiejkuty, które samego jeszcze znały Stalina!

Ciekawe, czy dostał jakąś dolę z tych 15 milionów dolarów, które CIA za pośrednictwem ambasady przekazała bezpieczniakom za usługi kuplerskie i stanie na świecy?

Jeśliby dostał, to byłoby lepiej, bo to by świadczyło, że to cwany łajdak, który „w pysk da sobie napluć za tyle a tyle, gębę potem obetrze, a forsę przeliczy” – ale jak nie dostał, a ćwierka z tego samego klucza, to już sam nie wiem, co myśleć; dureń – źle, ale szubrawiec – przecież jeszcze gorzej! Zresztą mniejsza już o tego Umiłowanego Przywódcę, bo ciekawsze jest co innego: kto mianowicie zapłaci odszkodowanie przyznane przez strasburski trybunał jednemu z oprawianych w Kiejkutach więźniów.

Formalnie zobowiązana jest Polska, ale przecież polscy podatnicy ani nie zgodzili się na tajne więzienia, które CIA jednak obawiała się lokować w jakimś ustronnym miejscu Ameryki, więc przekupiła tubylczych Zasrancen, którzy na widok 15 milionów w sałacie natychmiast stali się „elastyczni”. Nie mam wątpliwości, że za dziesięć procent tej kwoty Aleksander Kwaśniewski wydałby na tormenta nawet własną matkę, a cóż dopiero naszą biedną ojczyznę, a skoro pan Waszczykowski uważa, że nie ma w tym nic złego, to i on pewnie też. Skoro jednak wiadomo, że bezpieczniackie watahy wzięły od CIA napiwek, to niechże z niego spłacą to odszkodowanie.

No i wreszcie: czy jeden z drugim zapłacił od tych 15 milionów podatek. Jeśli nikt nie zapłacił, to z jakim czołem pan Szczurek śmie domagać się podatku od wdów i sierot?

Ale co tam pan Szczurek; uważam, że po to bezpieczniacy wystrugali go z banana na tego całego ministra finansów, żeby zdzierał dla nich skórę z obywateli. Teraz jednak mamy do czynienia z całą dodatkową serią narzędzi terroru: 24 stycznia pan prezydent Komorowski podpisał ustawę o tzw. bratniej pomocy, przewidującą udział formacji zbrojnych obcych państw w tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej, a ostatnio rząd przyjął Narodowy Program Antyterrorystyczny, na który przeznaczone zostanie prawie 13 mln złotych. To oczywiście znacznie mniej niż amerykański napiwek za usługi kuplerskie i stanie na świecy – ale Narodowy Program Antyterrorystyczny przeznaczony jest dla torturantów rangi znacznie niższej niż stare kiejkuty, które podzieliły się wspomnianym napiwkiem. Jak to mówią – wedle stawu grobla. No dobrze – ale po co to wszystko?

Najwyraźniej nasi okupanci przewidują konieczność rychłego skarcenia mniej wartościowego narodu tubylczego, w związku z czym podkręcili Umiłowanych Przywódców, to znaczy tych wszystkich prezydentów i premierów płciowych, żeby dostarczyli pozorów legalności dla działań podejmowanych przez organizację przestępczą o charakterze zbrojnym. Jednym z takich pozorów legalności jest przygotowywana przez Ministerstwo Skarbu Państwa „specustawa” weglowodorowa, to znaczy „O zasadach przygotowania i realizacji inwestycji w zakresie poszukiwania, rozpoznawania i transportowania węglowodorów”. Chodzi o to, by podczas poszukiwania i eksploatacji gazu łupkowego posiadacze koncesji nie musieli liczyć się ani z planami zagospodarowania przestrzennego, ani z prawem własności nieruchomości.

Kto ma koncesje? PGNiG – 12 koncesji, Orlen – dziewięć koncesji, Lotos – osiem koncesji, Chevron – cztery koncesje, Petrolinwest, w którym prezesem rady nadzorczej jest pan Marcin Dukaczewski, 35-letni syn generała Marka Dukaczewskiego, szefa WSI, których „nie ma” – sześć koncesji – i tak dalej, i tak dalej. Ponieważ na powierzchni prawie wszystko zostało już rozkradzione, to teraz trzeba jeszcze wypatroszyć biedną ojczyznę – a do tego potrzebna jest z jednej strony specustawa, a z drugiej – rozpętanie histerii wojennej, dzięki której patroszenie umiłowanej ojczyzny przez ubeckie dynastie, z dodatkiem Chevronu w charakterze kwiatka do kożucha, będzie traktowane jako patriotyczny obowiązek.

REKLAMA