Szefowie gminnych posterunków policji powinni pochodzić z wyborów

REKLAMA

Mieszkam w centrum Warszawy, blisko Starego Miasta, w miejscu wydawałoby się względnie bezpiecznym. Mimo to w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy ktoś ukradł mi samochód, żonie „obrobiono” torebkę, a podczas kończących się wakacji włamano mi się do mieszkania na „pasówkę”. Dzięki temu nabyłem bezcenną wiedzę na temat działań polskiej policji w podobnych sprawach. Otóż można te działania opisać krótko: policja w takich sprawach nie robi niemal nic.

Piszę „niemal”, bo przecież zapisuje je, przyjeżdża na miejsce, a potem… umarza. Jeden z policjantów „zajmujących się” – celowo piszę w cudzysłowie – moim skradzionym samochodem w przypływie szczerości powiedział mi, że przecież policja nie jest od tego, żeby chodzić za jakimiś prywatnymi samochodami. Inny funkcjonariusz wyjaśnił mi z kolei, że włamywacza to oni złapać mogą, ale potem mu trzeba to włamanie udowodnić, a z tym jest huk roboty, zakończony jakimś śmiesznym wyrokiem. Więc nikomu się nie chce…

REKLAMA

Powstaje następujące pytanie: dlaczego policji opłacanej z kieszeni podatnika nie chce się działać w jego interesie?

Odpowiedź jest prosta: dlatego że pieniądze i nominacje idą do niej przez MSW. Policja działa więc tylko po to, by zadowolić swego pana i karmiciela, czyli właśnie MSW. Jakieś samochody, torebki czy mieszkania podatników to dla niej ostatnia sprawa na świecie. Co innego jak MSW wymyśli jakieś idiotyczne akcje w stylu łapania pijanych kierowców, zatrzymywania praw jazdy czy walki z rasizmem, które będzie mógł ogłosić znany polityk i zbić na tym kapitał – o, wtedy komisariaty stają na baczność i wykonują polecenia politruków, gnębiąc tych, z których pieniędzy tak naprawdę żyją.

Czy jest jakaś możliwość zmiany tej sytuacji?

Tylko jedna. Szefowie gminnych posterunków powinni pochodzić z wyborów. Tylko bezpośrednia odpowiedzialność za działanie na danym terenie może zmusić tych ludzi do tego, by zaczęli interesować się tym, do czego są niby powołani – czyli ochroną bezpieczeństwa.

Obecnie mogę oczywiście pójść do jakiegoś lokalnego oficera i zgłosić pretensje, z których on się tylko zaśmieje. Natomiast gdyby pochodził z wyboru, myślę, że stanąłby na głowie, by jednak przestępcę złapać. Jeśli nie przeprowadzimy takiej reformy, to wkrótce dojdzie do tego, co ma miejsce już w kilku gminach w Polsce.

Otóż znużeni przestępczością ludzie zaczęli w nich tworzyć straże obywatelskie, czyli milicje. Skoro takie rzeczy zaczynają się dziać oddolnie, to po co nam właściwie obecna policja, działająca tylko na rzecz władzy, a nie stojąca po stronie karmiącego ją obywatela?

REKLAMA