Korwin-Mikke: Teoria zbiorów rozmytych a sprawiedliwość

REKLAMA

Według logiki klasycznej coś albo jest prawdą – albo nią nie jest. Od prawie stu lat po obrzeżach nauki peta się jednak logika probabilistyczna, w której coś jest np. „prawdziwe z szansą 0,7”. Czy np. wiemy na pewno gen. Sikorskiemu nie zrobiono w Gibraltarze zamachu? Nie wiemy. Więc zamiast martwic się nad odpowiedzią, jak było naprawdę, po wnikliwych rozważaniach przypisujemy szansie, że to był zamach, prawdopodobieństwo 0,04, zacieramy ręce – i spokojnie idziemy spać w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku badacza dziejów…

Absurdalne? Bo ja wiem.

REKLAMA

W matematyce pojawiła się analogiczna Teoria Zbiorów Rozmytych. Bardzo realistyczna. Zamiast twierdzić, że np. Murzyni są głupi przypisujemy każdemu Murzynowi liczbę między zerem, a jedynką – odpowiadająca jego wiedzy i inteligencji. W takim rozmytym zbiorze może istnieć jądro – czyli zbiór tych, którzy na pewno są głupi, z wartością 1 – a na obrzeżach jądra istnieją rozmaite odchyłki od głupoty.

W życiu tak właśnie jest: nic nie jest pewne. Długość rzeki to „mniej-więcej 373 km”. Ba! Zasada nieoznaczoności śp. Wernera Heisenberga wprost mówi, że nigdy nie będziemy w stanie dowiedzieć się na na pewno, jaki jest pęd cząstki i jej położenie! To znaczy: nie mówi że cząstka jest w ¼ tu, w ½ tam, a w ¼ jeszcze gdzie indziej – ale w zasadzie można tak przyjąć, bo i tak nigdy się nie dowiemy, jak jest naprawdę. I fizycy tak właśnie mówią! O cząstce „rozmytej”. Zresztą długości rzeki też nigdy nie poznamy dokładnie. Można co najwyżej zrobić sto pomiarów – i wyciągnąć średnią…

Nawet przy wymierzaniu kary śmierci nie mamy absolutnej pewności, że facet zamordował albo nie zamordował. Sędzia w swoim sumieniu jest o tym najgłębiej przekonany – bo inaczej nie wydałby skazującego wyroku – ale wie, że jakby się uprzeć, to jakiś zespół genialnych przestępców mógłby sfingować okoliczności mordu i upozorować je tak, by wyglądało, że to podsądny jest winien. Można też wskazać na możliwość interwencji Sił Nieczystych…

Ale ludzie w tym świecie pełnym niepewności jakieś decyzje podejmować muszą.

Nasze prawo oparte jest o zasadę rzymską: Litery Prawa. I jest to na pewno słuszne w sprawach cywilnych, gdzie strony zawierają między sobą umowy. Przyjmuje się założenie, że umowy zawierają ludzie trzeźwi na umyśle – i jeśli z litery umowy wynika, że Kowalski na jej wykonaniu straci – a on ją podpisał – no, to trudno: niech na drugi raz uważnie sprawdza, co podpisuje – a jak nie jest pewien, to niech spyta kogoś mądrzejszego. Ostatecznie mądrzejsi powinni ze swej mądrości mieć jakąś korzyść.
Inaczej w prawie karnym. Jestem za zmianą – i przejściem w tej dziedzinie na zasadę common sense, a nie literę.

Jeśli np. idiota ustawodawca w ramach „walki ze spekulacją” powie, że nie wolno przechowywać spichlerzu więcej, niż tonę zboża – i kontrola wykaże, że stary Józwa ma trochę ponad – to u nas starannie waży się to zboże i jeśli jest to tona i 30 kg na Józwę spada konieczność zapłacenia ogromnej nieraz grzywny albo i odsiadki. A jeśli będzie to 999,99 kg – nie.

Motywuje się to tym, że jakaś granica być musi. Jak popuścimy tym ,co przechowują 1030 kg – to potem popuścimy tym, co przechowują 1050 kg – i wreszcie rozporządzenie (każde – również to mądre) stanie się pośmiewiskiem…

W krajach common sensu, głównie anglosaskich, z tym rozmyciem daje sobie radę sędzia. Ma ogromną władzę – i na ogół orzeka, że Józewa ma w stodole tonę. Ale jeśli staje się to nagminne, i Józwa robi to po raz drugi czy trzeci – albo zwiększa margines błędu – to może go ukarać bardzo surowo… Sędzia patrzy na precedensy – wydaje wyrok mniej-więcej do nich zbliżony. Ale nikt nie mierzy tego cyrklem.

I mnie się to podoba.

Jest tylko jedno pytanie: Czy mamy dostateczna liczbę mądrych, uczciwych, wyrozumiałych – ale potrafiących, jak trzeba, być surowymi – sędziów? Czy nie powinniśmy ograniczać ich swobody decyzji paragrafami – choćby po to, by ograniczyć możliwości wpływania na nich przez np. łapówkodawcę? Moim zdaniem – nie powinniśmy. Ustawodawcą kieruje tu niewiara w człowieka. Ta sama niewiara, która każe odkładać pod przymusem na emeryturę – bo sam człowiek przecież jest nieodpowiedzialny.
Problem w tym, że ludzie traktowani jak nieodpowiedzialni, staja się coraz bardziej nieodpowiedzialni!

Ja uważam, że warto zaryzykować kilka tysięcy wyroków podnoszących do góry nie tylko brwi, ale i włosy – za cenę stopniowego poprawiania poziomu sędziowania. W tej chwili też takich wyroków jest pełno! Tylko poprawa nie następuje. Można by rzec, że paragrafy z trudem powstrzymują narastająca falę niekompetencji sędziów. I ta zapora kiedyś musi pęknąć.

Może więc znieść zaporę – a za to skupić się na właściwym motywowaniu sędziego? Bo obecnie mówimy mu na każdym kroku: „Ograniczamy Cię, kretynie jeden, paragrafami – bo gdyby nie to, to Ty na pewno wydałbyś jakiś absurdalny wyrok!!” Czy taki człowiek może mieć poczucie własnej wartości? A czy bez tego poczucia można być dobrym sędzią?

REKLAMA