Wielomski: Benedykt XVI przeciw rewolucji

REKLAMA

W związku z abdykacją z urzędu Biskupa Rzymu (więcej na ten temat tutaj) przypominamy na nczas.com fragmenty tekstów, które w ciągu ostatnich kilku lat poświęciliśmy osobie i pontyfikatowi Benedykta XVI. W części pierwszej przypominamy reakcje naszych publicystów na wybór papieża w 2005 roku (tutaj). W części drugiej przybliżamy encyklikę „Spe salvi”.

Zapewne każdy człowiek o konserwatywnych i wolnorynkowych poglądach miewa problemy z odniesieniem się do posoborowej katolickiej nauki społecznej, przesyconej pochwałami dla demokracji, praw człowieka i tzw. sprawiedliwości społecznej. Wątki te zawarte są w soborowej konstytucji „Gaudium et spes”, a także w licznych encyklikach.

REKLAMA

Klasykę w tej dziedzinie stanowić mogą encykliki społeczne Jana XXIII „Mater et magistra” (1961) oraz Pawła VI „Populorum progressio” (1967). Każdego tradycyjnego katolika martwić musiała szczególnie wyraźna predylekcja nauczania posoborowego w kierunku rozwiązań socjaldemokratycznych w ekonomii. W nauce katolickiej – podobnie jak i w nowożytnej filozofii – pojawiła się myśl, że za pomocą nauki, reform gospodarczych, inżynierii społecznej, socjalizmu można zbudować Królestwo Boże. Nie po śmierci, w Niebie, ale jeszcze za życia – na ziemi. To z poglądami tego typu – zarówno w świeckiej myśli politycznej, jak i podobnymi teoriami przenikającymi do nauczania Kościoła – polemizuje Ojciec Święty Benedykt XVI w najnowszej encyklice „Spe salvi” z 30 listopada 2007 roku.

Antyrewolucyjny wymiar chrześcijaństwa

„Spe salvi” zaczyna się od następującego stwierdzenia: „SPE SALVI facti sumus – w nadziei już jesteśmy zbawieni (Rz 8, 24) -mówi św. Paweł Rzymianom, a także nam. (…) Odkupienie zostało nam ofiarowane w tym sensie, że została nam dana nadzieja, nadzieja niezawodna, mocą której możemy stawić czoła naszej teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą, można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia trud drogi (podkr. – A. W.). W tym kontekście rodzi się od razu pytanie: jakiego rodzaju jest ta nadzieja, skoro może uzasadniać stwierdzenie, według którego poczynając od niej i tylko dlatego, że ona istnieje, jesteśmy odkupieni? I o jaką chodzi tu pewność?” (pkt 1).

W zdaniach tych właściwie zawarte jest całe przesłanie encykliki: Dobra Nowina przyniesiona światu przez Chrystusa daje nam nadzieję na życie wieczne i szczęśliwe w tamtym świecie, gdzie doznamy Królestwa Bożego, sprawiedliwości, szczęścia, (duchowego) dobrobytu przez bliskość z Bogiem. To po śmierci, na Sądzie Ostatecznym, znajduje się prawowita ludzka „nadzieja pokładana w sprawiedliwości Boga” (pkt 41). Właśnie dzięki tej nadziei możemy stawić czoła twardej „teraźniejszości” – bez względu na to jakby była ona uboga, sroga, jak bardzo by się nam wydawała niesympatyczna i godna jedynie obalenia w rewolucyjnym odruchu. Ale odwiecznej, tradycyjnej rzeczywistości społecznej i politycznej nie wolno chrześcijaninowi obalać, gdyż nasze istnienie doczesne jest jedynie pielgrzymowaniem, dlatego zadaniem chrześcijanina jest znosić coś, co wydaje mu się niesprawiedliwe, gdyż wie on, że sprawiedliwość znajdzie w innym świecie. Chrześcijanin znosi świat takim, jakim on jest, gdyż wie, że „życie nie kończy się pustką. Tylko wtedy gdy przyszłość jest pewna jako rzeczywistość pozytywna, można żyć w teraźniejszości” (pkt 2).

Arystotelesowsko-tomistyczny realizm filozoficzny nakazuje zatem znosić życie, przyjmować je takim, jakim ono jest, a nie próbować dokonać buntu przeciwko światu w kształcie stworzonym przez Boga. Benedykt XVI stwierdza, że świat istniał od wieków w takiej formie, w jakiej stworzył go Bóg, i jest najlepszym z możliwych, a więc próba zmiany go, zbudowania tu Królestwa Bożego za pomocą rewolucyjnej transformacji, demokratyzacji, socjalizmu – jest aktem pychy człowieka, który chce poprawić daną mu rzeczywistość, zapominając o przyrodzonym defekcie natury, który chrześcijanie określają mianem „grzechu pierworodnego”. To w tym kontekście Ojciec Święty opowiada historię kanonizowanej przez Jana Pawła II Józefiny Bakhity, która urodziła się w Sudanie, została porwana i uczyniono z niej niewolnicę. Pozostając w niewoli, nawróciła się na chrześcijaństwo i zrozumiała, że wolność polega na wierze w Boga. Dlatego zamiast wziąć udział w wyzwolicielskiej rewolucji, Józefina Bakhita przyjęła swój straszliwy los z godnością i bez chęci buntu (pkt 3).

Józefina Bakhita stanowi ponadczasowy wzorzec politycznej postawy chrześcijanina wobec świata: wiara w sprawiedliwość po śmierci oznacza akceptację świata ziemskiego takim, jakim on jest, gdzie ludzie nie są równi i nie mają po równo.

Problem teodycei

Encyklika „Spe salvi” dosyć łatwo identyfikuje źródła projektu nowożytnego. To nic innego niż klasyczny problem teodycei, czyli pytania, dlaczego istnieje zło w świecie stworzonym przez dobrego i wszechpotężnego Boga? U źródeł teodycei nowożytnej stoi, zdaniem papieża, problem sprawiedliwości pojętej jako równość ludzi. Człowiek jest pyszną istotą pożądającą egalitaryzmu. Tymczasem chrześcijaństwo było religią zachowawczą, nakazującą szacunek dla ustanowionych władz i hierarchii. A ludzie chcieli zmian, rewolucji i nie umieli czekać na sprawiedliwość po śmierci. Benedykt XVI pisze: „W epoce nowożytnej myśl o Sądzie Ostatecznym jest mniej obecna (…). Podstawowy sens oczekiwania na Sąd Ostateczny jednak nie zanikł. Niemniej teraz przybiera całkowicie inną formę. Ateizm XIX i XX wieku ze względu na swą genezę i cel jest moralizmem – protestem przeciw niesprawiedliwościom świata i historii powszechnej. Świat, w którym istnieje taka miara niesprawiedliwości, cierpienia niewinnych i cynizmu władzy, nie może być dziełem dobrego Boga. Bóg, który byłby odpowiedzialny za taki świat, nie byłby Bogiem sprawiedliwym, a tym bardziej Bogiem dobrym. W imię moralności trzeba takiego Boga zakwestionować. Skoro nie ma Boga, który stwarza sprawiedliwość, wydaje się, że człowiek sam jest teraz powołany do tego, aby ustanowił sprawiedliwość” (pkt 42).

Rewolucja skutkiem grzechu

Benedykt XVI bez wahania wskazuje przyczyny faktu, że projekt rewolucyjny, zakładający możliwość stworzenia Królestwa Bożego na ziemi, uzyskał społeczne poparcie. To negacja pojęcia „grzechu pierworodnego”. Projekty Oświecenia, liberalizmu, socjalizmu, demokracji oparte są na optymistycznej antropologii, na wizji człowieka jako istoty racjonalnej i z natury dobrej, która powinna mieć prawo do samorządzenia się i modelowania świata wedle własnych pragnień i życzeń. Tymczasem tradycyjna teologia katolicka zawsze nauczała, że człowiek jest istotą skażoną grzechem, a więc niezdolną do samostwarzania rzeczywistości i poprawiania świata stworzonego przez Boga. To właśnie grzech pierworodny powoduje, że na ziemi nie jest możliwe Królestwo Boże.

Filozofia nowożytna uwiodła człowieka, dając mu obietnicę raju w życiu doczesnym, którą oparto na fałszywej, optymistycznej antropologii. Benedykt XVI wskazuje tu na idee postępu, racjonalizmu, emancypacji społecznej. Filozofia nowożytna od rozumu ludzkiego oczekuje stworzenia nowego, lepszego świata społecznego i politycznego, zrywając „więzy nakładane przez wiarę i Kościół, jak też ówczesny ład państwowy” (pkt 18). W sposób charakterystyczny dla refleksji konserwatywnej i kontrrewolucyjnej Ojciec Święty wskazuje, że pierwszą eksplozją polityczną tego rewolucyjnego projektu była rewolucja francuska „jako próba ustanowienia panowania rozumu i wolności” (pkt 19). Innymi słowy: rewolucja francuska i świat przez nią stworzony są politycznym wyrazem pychy rozumu ludzkiego, który zbuntował się przeciwko odwiecznym zasadom świata stworzonego przez Boga. Rewolucja jest aktem wynikłym z grzechu! Świat stworzony przez rewolucję 1789 roku jest tedy buntem przeciwko woli Boga!

Ale rewolucja ta – kontynuuje papież -jest dopiero pierwszą, w sumie umiarkowaną wersją buntu człowieka wobec świata stworzonego przez Boga. Wiek XIX przyniósł szybki rozwój techniki i przemysłu, gwałtowne przemiany społeczne i gospodarcze, owocujące narodzinami nowej klasy społecznej – proletariatu. Pojawiła się więc nowa wiara rewolucyjna – socjalizm: „Po rewolucji burżuazyjnej z 1789 roku nadeszła godzina nowej rewolucji – rewolucji proletariackiej” (pkt 20). Encyklika „Spe salvi” traktuje Marksa jako apokaliptycznego proroka ziemskiego samozbawienia człowieka: „postęp nie mógł się dokonywać zwyczajnie w sposób linearny, małymi krokami. Potrzebny był rewolucyjny przeskok. Karol Marks podchwycił ten wymóg chwili i z ostrością języka i myśli starał się – jak mu się wydawało – ostatecznie skierować historię ku zbawieniu – ku temu, co Kant określał mianem >królestwa Bożegotamtym świecietym świecie

Komentarz „Spe salvi” to bez wątpienia najlepsza encyklika społeczna po Soborze Watykańskim II, w dodatku wreszcie taka, gdzie Kościół wraca do społecznego konserwatyzmu, sprzeciwu wobec projektów rewolucyjnych, socjalistycznych, egalitarnych – słowem: tych, które dążyły do stworzenia ziemskiego raju wedle ideologicznych obietnic. Encyklika napisana jest w przepięknym, tradycyjnym i augustiańskim duchu, potępiającym wszystkie rewolucyjne eksperymenty i „poprawianie” świata społecznego stworzonego przez Boga. Dlatego winna być starannie studiowana przez katolików, ale i tych ludzi prawicy, którzy nie są specjalnie religijni. „Spe salvi” to wielki, znakomity antyrewolucyjny traktat z zakresu teologii politycznej.

REKLAMA