Wielomski: Sojusz polsko-rosyjski przeciw zgniliznom Zachodu

REKLAMA

Media wiele pisały o wizycie w Polsce patriarchy Cyryla I i porozumieniu podpisanym przezeń wespół z abp. Józefem Michalikiem. Dokument jest wielce obiecujący, ale wszyscy wielcy polskiej polityki i mediów są z niego niezadowoleni. Środowiska liberalne i lewicowe są zachwycone ciosem, jaki abp Michalik zadał zionącym nienawiścią do Rosji środowiskom „prawdziwie patriotycznym”, a zarazem przerażone, że celem współpracy Kościoła z Cerkwią jest walka z sekularyzmem i liberalizmem. Środowiska „prawdziwie patriotycznie” widzą w Cyrylu I jedynie „agenta KGB” wysłanego do Polski przez swojego „oficera prowadzącego” Władimira Putina i o żadnym pojednaniu ze Wschodem nie chcą słyszeć. Zdaje się, że jednym z nielicznych zadowolonych jest piszący te słowa.

Zawsze popierałem polsko-rosyjsko pojednanie – więcej, byłem zwolennikiem takiego sojuszu jako jedynej realnej alternatywy dla naszego członkostwa w zmierzchającej i chorującej na socjalizm Unii Europejskiej. Jestem także jak najbardziej za wspólnym katolicko-prawosławnym sojuszem przeciw laicyzmowi i liberalno-rozporkowym „wartościom” UE. Zgadzam się z opiniami, że rosyjska Cerkiew nie jest niezależna od władz. Zamiast jednak w czambuł ten fakt potępiać – przecież nie mamy na to żadnego wpływu, a samej Cerkwi to nie przeszkadza – należy się zastanowić, dlaczego ekipie Władimira Putina zależy na pojednaniu polsko-rosyjskim i katolicko-prawosławnym?

REKLAMA

Aby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba zdać sobie sprawę z koincydencji trzech zdarzeń. Tak się akurat złożyło, że tego samego dnia nastąpiły aż trzy symboliczne wydarzenia: 1) podpisano dokument o pojednaniu katolicyzmu polskiego z prawosławiem; 2) sąd rosyjski wydał wyrok dwóch lat łagru dla wulgarnych anarchistek z zespołu Pussy Riot (dosł. Orgia Cipek); 3) inny sąd wydał postanowienie, że przez następne sto lat w Moskwie nie będą mogły legalnie być organizowane imprezy „Love Parade”. Innymi słowy: w pierwszym akcie mamy podpisanie dokumentu o sojuszu katolicko-prawosławnym przeciw zachodniemu nihilizmowi, a chwilę potem rosyjskie sądy wysyłają do łagru – za akt wyjątkowo chamskiego bluźnierstwa – trzy anarchistki i zakazują organizacji imprezy będącej symbolem zamerykanizowanej dekadencji.

Wierzę w przypadki polityczne, ale w góra dwa jednego dnia. Trzy to o jeden za dużo. Kreml postanowił jednego dnia dać aż trzy sygnały, że obrał nowy kurs, którego celem jest zwalczanie „zapadnictwa”, kojarzonego z liberalizmem politycznym, sekularyzacją, laicyzmem, prawami człowieka itd. To zresztą nie jest kurs zupełnie nowy. Widać, że Putin bardzo chętnie przedstawia się jako obrońca prawosławia, fotografuje się z duchownymi, ostentacyjnie bierze udział w ceremoniach religijnych itd.

Czy Władimir Putin osobiście jest religijny? Nie wiem i raczej w to wątpię. Ale Mieszko I, przyjmując w 966 roku chrzest, także kierował się przesłankami bardziej politycznymi niż mistycznymi. Na Kremlu podjęto strategiczną i długofalową decyzję budowania imperium nie wedle wzorców zachodnich, lecz rodzimych, rosyjskich. Po bankructwie leninizmu jedynym znanym historycznym wzorcem jest prawosławne chrześcijaństwo. To ono ma dać Rosji nową tożsamość. To ono stanowi alternatywę dla zachodniego stylu życia. W Rosji szerzy się plaga zabijania dzieci nienarodzonych. Kraj wymiera i kurczy się liczebnie. Słowem: potrzebuje nowej idei, która zapewni mu witalność. Władza potrzebuje też nowej legitymizacji, zasadniczo odmiennej od godnej pogardy legitymizacji demokratycznej. Pozujący na nowego cara Putin wydaje się bardziej cenić cerkiewne namaszczenie niż wolę gawiedzi wyrażoną za pomocą „święta demokracji”. Innymi słowy: jakkolwiek Putin i jego ekipa pochodzą z KGB i elit byłego ZSRS, to zdają się rozumieć, że droga do odrodzenia prowadzi przez odbudowę starej i prawosławnej Rosji. Niechaj więc Bóg oceni duszę prezydenta Rosji, czy jest szczerze religijna. My winniśmy go oceniać na podstawie tego, co może zrobić dla ratunku chrześcijaństwa, które na Zachodzie wydaje się przygasać.

Kierujący się przesłanką ratowania chrześcijaństwa biskupi jednogłośnie poparli podpisanie dokumentu o pojednaniu z cerkwią. Charakterystyczna jest ta jednogłośność w episkopacie, który często ma problemy decyzyjne. Jeszcze bardziej rzuca się w oczy fakt, że Benedykt XVI już następnego dnia poparł podpisanie dokumentu. Przypuszczam, że jednogłośność nie była przypadkiem, lecz wynikła z polecenia następcy św. Piotra. Oznacza to, że władze Kościoła katolickiego zdecydowały się na strategiczny sojusz z rosyjskim prawosławiem przeciwko zsekularyzowanej kulturze zachodniej.

Idea sojuszu polsko-rosyjskiego przeciwko idącej z Zachodu rewolucji nie jest nowa. Kilka lat temu wydałem – w formie broszury – cykl artykułów Henryka Rzewuskiego z 1851 roku „Cywilizacja i religia”. Tam taki sojusz właśnie jest opisany, uznany za konieczny w sytuacji zbliżania się zachodniej apokalipsy. Z późniejszej perspektywy mogło wydawać się, że Rzewuski się mylił, ponieważ to właśnie w Rosji wybuchła rewolucja w najskrajniejszej postaci. Jednak dziś już opadła, a tym, który przyszedł pozamiatać po niej i doprowadzić Rosję do tradycyjnego wzorca, okazuje się jeden z jej synów – Władimir Putin – który zrozumiał, że ani na marksizmie-leninizmie, ani na laickim liberalizmie Rosji odbudować się nie da. Czyli dziś znów, po 160 latach, warto dokonać relektury „Cywilizacji i religii” Henryka Rzewuskiego. Dziś ta mała książeczka stała się ponownie aktualna!

(NCZ! 2012)

REKLAMA