Wozinski: Dajmy sobie spokój z mesjanizmem!

REKLAMA

Modnym ostatnio trendem na prawicy stało się poszukiwanie autentycznie polskiej myśli politycznej i społecznej. Propagatorzy tej idei sugerują, że bez wynalezienia albo przynajmniej ponownego odkrycia tradycyjnej myśli polskiej skazani jesteśmy jako zbiorowość narodowa na degradację. Przyczyną obecnej degrengolady ma być rzekomo bezmyślne powielanie wzorców zachodnich. Klasyczny liberalizm, libertarianizm? O tych nurtach wypada – według poszukiwaczy myśli autentycznie polskiej – zapomnieć, gdyż powstały w kulturach anglosaskiej, romańskiej bądź germańskiej i w związku z tym nigdy nie będą mogły stać się wyrazicielami polskiego ducha. Prym w rozważaniach na ten temat wiodą niewątpliwie środowiska „Teologii Politycznej”, „Pressji”, czy też „Rzeczy Wspólnych”, które od co najmniej kilku lat próbują wskrzesić takie idee jak mesjanizm czy też polski republikanizm.

Zapał wskrzesicieli przyszło mi nawet poznać na własnej skórze przy okazji polemiki z Piotrem Trudnowskim z „Rzeczy Wspólnych” („NCz!” nr 17), który zasugerował mi, że popełniam błąd, akceptując „zagraniczną” ideę libertarianizmu. Rozmyślałem nad tym długo, ale nadal nie jestem w stanie zrozumieć, na czym miałaby polegać autentycznie polska myśl. Czy teoria w ogóle może być narodowa? Zastanówmy się, jak by to brzmiało, gdybyśmy chcieli na przykład powiedzieć, że Albert Einstein tworzył żydowską fizykę, Dymitr Mendelejew rosyjską chemię, a Watson i Crick amerykańską genetykę. Czy słyszał ktoś kiedyś o mołdawskiej matematyce, egipskim prawie niesprzeczności, duńskiej arytmetyce albo o norweskiej elektromechanice? W dziedzinie filozofii i nauki można oczywiście spotkać pewne kategorie odnoszące się do grup narodowościowych lub kulturowych, ale służą one wyłącznie jako uproszczenie pomagające przyswoić sobie historię idei. Na tej właśnie zasadzie mówimy o filozofii greckiej bądź arabskiej, o austriackiej lub chicagowskiej szkole ekonomii, francuskiej szkole socjologicznej itd. Nie oznacza to jednak, że logika Arystotelesa działa wyłącznie w granicach dawnych Aten, prakseologia Misesa wyłącznie na terenie Wiednia, a obserwacje Durkheima mają sens wyłącznie, gdy jesteśmy w Paryżu.

REKLAMA

Filozofia i nauka mają to do siebie, że badają rzeczywistość wspólną wszystkim ludziom na całej Ziemi. Niestety, nie rozumieją tego propagatorzy autentycznych polskich idei, którzy głoszą całkowicie nieuprawnione z filozoficznego punktu widzenia twierdzenie o obowiązywaniu na terenie Polski innych praw rzeczywistości niż nad Sekwaną czy na Pustyni Gobi.

Wielkie pragnienie

Wielkie pragnienie ustanowienia prawdziwie polskiej myśli politycznej i filozoficznej podszyte jest niewątpliwie lękiem przed marginalizacją. Widać to wyraźnie na przykładzie tekstów z „Teologii Politycznej” czy też „Pressji”, w których polscy pracownicy akademiccy ubolewają nad faktem obecności polskich uczelni w, delikatnie mówiąc, światowej drugiej lidze. Polscy filozofowie i naukowcy, nawet jeśli posiadają wysokie umiejętności, nie potrafią zaistnieć w świadomości całego świata, gdyż całe zaplecze instytucjonalne świata nauki należy do najgorszego z możliwych menedżerów – państwa. Odpowiedzią na ten stan rzeczy nie może być jednak ucieczka w absurdalną ideę wypracowania autentycznej myśli polskiej, która z założenia ma być odmienna od wszystkiego, co wymyślono w innych krajach. W filozofii i nauce nie chodzi o to, aby ustalić „polską” prawdę, ale prawdę.

Jak kończą się propozycje, aby zaufać polskim produktom i usługom, wiemy bardzo dobrze z innych dziedzin gospodarki. Na przykład już dziś stacje radiowe muszą emitować określoną liczbę polskich utworów dziennie. Sytuacja ta cieszy wyłącznie polskich muzyków oraz zatrudniające ich wytwórnie, lecz na pewno nie słuchaczy. Gdyby na polskich uczelniach zaczęto wykładać wyłącznie polską myśl, efekt byłby taki sam – zadowolenie ideologów i frustracja klientów, czyli studentów. Prawda o polskiej filozofii i nauce nie jest tymczasem zbyt różowa. Na przestrzeni wieków nie brakowało wprawdzie świetnych specjalistów, ale uczciwie rzecz biorąc, innowatorów zbyt wielu nie zaistniało. Rynek usług naukowych nigdy nie należał w Polsce do wiodących na świecie, a kraje Zachodu zrodziły o wiele większą liczbę wybitnych filozofów i naukowców wyłącznie ze względu na większą swobodę w prowadzeniu badań naukowych oraz zamożność społeczeństwa, które stać było na wyższą edukację. Polska stała się w średniowieczu częścią zachodniego modelu edukacji i kultury tylko i wyłącznie w wyniku „małpowania” struktury uniwersytetu oraz klasycznego modelu wychowania. Gdyby wówczas posłuchano zwolenników pozostania przy prawdziwej polskiej myśli słowiańskiej, kraj nad Wisłą pogrążyłby się w obskurantyzmie i zacofaniu.

W idei poszukiwania typowo polskich idei zawarta jest ogromna dawka relatywizmu. Fakt ten może dziwić, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę to, że najczęściej to właśnie prawica przedstawia siebie jako obrońcę odwiecznych prawd. Zauważmy: jeśli między Odrą a Bugiem, zamiast teorii tworzonych z myślą o całej ludzkości, zastosowanie mają jedynie dywagacje na temat „polskiej duszy”, wówczas oznacza to, że nie istnieje wspólna płaszczyzna teoretyczna dla narodów świata, gdyż każdy z nich skazany jest na funkcjonowanie w ramach swoich własnych idei, swojego własnego świata pojęć. Płynie z tego jeszcze jeden wniosek: nie istnieje jedna prawda, lecz wiele prawd obowiązujących w zależności od szerokości i długości geograficznej. W istocie jest to dokładnie to samo, co lewicowe nurty: hermeneutyka, postmodernizm czy też dekonstrukcjonizm twierdzą na poziomie jednostek.

Pogląd o obowiązywaniu na terenie Polski całkowicie odmiennych idei niż w innych rejonach świata oraz o konieczności tworzenia „polskiej” nauki nie powstał oczywiście w głowach ideowych przywódców „Teologii Politycznej” czy też Instytutu Sobieskiego. W rzeczywistości posługuje się nim spora część społeczeństwa. Najczęściej służy on do odrzucenia libertarianizmu jako pomysłu na organizację życia społecznego, który może działać wyłącznie w USA. Gdyby ktoś powiedział, że arytmetyka działa wyłącznie na Saharze, zostałby wyśmiany, ale gdy libertarianie zauważają, że podobne twierdzenie wypowiada każdy, kto twierdzi, że prawo własności może być respektowane wyłącznie w USA, zbywa się ich lekceważeniem.

Reanimacja trupa

Najbardziej zdumiewającym aspektem wskrzeszania tradycyjnej myśli polskiej jest jednak próba reanimacji trupa mesjanizmu. Gdyby ktoś nie wiedział lub zapomniał, przypomnijmy, że myśl mesjanistyczna stanowiła doprawdy żenującą mieszankę heglizmu, mistycyzmu oraz chorego patriotyzmu. Na podobną do mesjanizmu chorobę cierpiały w XIX wieku także inne kraje, co ostatecznie przyczyniło się do narodzenia nacjonalizmów. W ten sposób heglizm, obok marksizmu, zrodził jeszcze jedną ideologię, o której świat powinien jak najszybciej zapomnieć. Czy hitleryzm albo rzeź na Wołyniu nie pokazały dobitnie, jak kończy się romantyczny nacjonalizm ukąszony przez Hegla? Obawiam się, że wskrzeszanie trupa mesjanizmu, zamiast wynieść polską naukę i filozofię na światowe szczyty, może jedynie ją jeszcze bardziej pogrążyć. Taktyka obrażania się na to, co zachodnie, tylko dlatego, że nie jest polskie, świadczyć może jedynie o ciasnocie umysłu jej propagatorów. Zamiast forsowania odbudowy autentycznej myśli polskiej, proponuję, aby „Teologia Polityczna” i „Pressje” podjęły się wielkiej ofensywy na rzecz deregulacji rynku edukacyjnego w Polsce oraz wycofania państwa z możliwie jak największej liczby branż. Na uczelniach wyższych pojawiłaby się wreszcie realna konkurencja, a zamożniejsze niż dziś społeczeństwo byłoby gotowe przeznaczyć na edukację zdecydowanie większe sumy niż obecnie. Gwarantuję, że w ciągu jednego pokolenia nad Wisłą pracowaliby naukowcy płynnie posługujący się językiem angielskim oraz zaliczający się do światowej czołówki, a z pomysłów z mesjanizmem śmialibyśmy się, wspominając dawne czasy przy piwie.

No to jak, dajemy sobie spokój z tym esjanizmem?

REKLAMA