Zimbabwe: Jedna, nowa waluta zamiast wielu używanych obecnie

REKLAMA

Władze Zimbabwe rozważają wprowadzenie południowoafrykańskiego randa jako alternatywy dla obecnie istniejącego systemu wielu walut – poinformował we wtorek minister ds. przemysłu i handlu wewnętrznego Welshman Ncube.

[nice_info]”Nie możemy przywrócić dolara zimbabweńskiego bez poparcia ze strony gospodarki, potrzebujemy innego rozwiązania. Nie możemy w nieskończoność używać wielu walut” – powiedział Ncube, który uczestniczy w Londynie w Forum Afrykańskim. Jeśli moglibyśmy przynajmniej przyłączyć się do unii monetarnej randa, mielibyśmy pieniądz przypisany do Zimbabwe” – przekonywał.[/nice_info]

REKLAMA

Południowoafrykańskiego randa obok własnych walut używają Namibia, Suazi i Lesotho. Od stycznia mieszkańcy Zimbabwe mogą używać kilku zagranicznych walut. W obiegu są m.in. południowoafrykański rand, dolar amerykański, botswańska pula, euro i funt brytyjski. Ma to na celu powstrzymanie hiperinflacji, która sprawiła, że dolar zimbabweński stał się właściwie bezwartościowy, a w kraju zapanował kryzys gospodarczy.

Od lutego pensje w dolarach amerykańskich dostają wojskowi, nauczyciele i urzędnicy państwowi. Zimbabwe ma jedną z najwyższych inflacji na świecie. Według oficjalnych danych w lipcu ub.r. wyniosła ona 231 mln proc., ale ekonomiści szacują, że teraz można ją liczyć w miliardach procent. Państwowy urząd statystyczny nie jest już w stanie jej obliczać, ponieważ w wyniku dotkliwych braków w dostawach paliwa, żywności i większości innych produktów, handel nimi (z powodzeniem!) odbywa się na czarnym rynku.

[nice_info]By przeciwdziałać brakom gotówki na początku stycznia bank centralny wyemitował banknot o wartości 100 tys. mld zimbabweńskich dolarów. Mieszkańcy kraju już dawno przestali posługiwać się swoją walutą; nawet kierowcy autobusów żądają opłat w walutach zagranicznych.[/nice_info]

Jedynie nieliczni ekonomiści zwracają uwagę, że po narzuceniu jednej, nowej waluty prezydent Robert Mugabe znów zyska ulubione narzędzie socjalistów do „stymulowania gospodarki” – maszyny drukarskie pójdą w ruch.

REKLAMA