Alex Jones, prawicowy showman i sympatyk Trumpa, przeprasza. Imigranci w tle

REKLAMA

„WSJ” podkreśla, że Chobani nie ma związku z chłopcami, którzy zaatakowali dziewczynkę. I przyznaje, że nikt z pracowników firmy nigdy nikogo nie zgwałcił. A jednak biznes stał się obiektem bojkotu. „WSJ” postrzega sprawę przez pryzmat polityki (forsowania osiedlania uchodźców i antyimigranckich resentymentów) oraz wolności wypowiedzi. Jak przyznaje, amerykańskie media mają swobodę wypowiedzi pod warunkiem, że dokonują starań w poszukiwaniu prawdy. Jeśli ktoś je złapie na fałszu, szybka korekta z reguły załatwia sprawę. Czy jednak kary finansowej nie byłoby, gdyby Jones materiał skorygował? Mam pewne wątpliwości. Do procesu ostatecznie nie doszło, gdyż Jones poszedł na ugodowe załatwienie sprawy.

Jones przeprasza

REKLAMA

Na zamieszczonym wideo Jones w maju przeczytał oświadczenie, w którym przyznał, że „w kwietniu 2017 padły pewne stwierdzenia na temat Chobani, które – jak teraz rozumie – były błędne”. Wyznał również, że żałuje, iż źle scharakteryzował firmę i jej pracowników. Sprawa prawdopodobnie dała mu do myślenia. Wcześniej twierdził, że zaskarżyła go kancelaria finansowana przez Sorosa i wskazywał na polityczną poprawność paraliżującą środowisko dziennikarskie. „NCz!” wysłał do Jonesa e-mail z prośbą o komentarz do procesu, jednak nie przyszła na niego żadna odpowiedź. Pozostaje więc się domyślać, czy nadal uważa on proces za nagonkę i onieśmielanie ze strony „ruchu inwazji muzułmańskiej”.

Prawdopodobnie dzięki niemu więcej osób usłyszy o pochodzącym z kurdyjskiej wioski właścicielu firmy Chobani. A na temat Kurdów Jones powiedział trochę pozytywnych rzeczy. To grupa, o której pozytywnie mówią amerykańscy wojskowi. A do tego była prześladowana i cierpiała z rąk radykalnych islamistów – mówił.

Kto mówi nieprawdę?

Tymczasem Pamela Geller z American Freedom Defense Initiative (uznanej przez The Southern Poverty Law Center za grupę nienawiści przeciwko muzułmanom) pisała w kwietniu 2017 roku, gdy odbyło się pierwsze posiedzenie sądu, że teraz jest pewna, iż prokurator Grant Loebs wcześniej kłamał, twierdząc, że w ataku nie został użyty nóż i nie był on gwałtem dokonanym przez gang (na te informacje zapewne powołał się „WSJ”). Trudno powiedzieć, czy chodzi o różne definiowanie gwałtu lub gangu, czy celowe kontrolowanie języka przez przedstawicieli władz miasta. Poszukiwanie jej nie jest w tym wypadku takie proste, bo chłopcy jako nieletni korzystają z przywileju anonimowości, a do tego nakazem sądu ani policja, ani prokurator nie może potwierdzać szczegółów toczącej się sprawy. Paradoksalnie, imię i nazwisko oraz zdjęcie ofiary-dziewczynki i jej matki można znaleźć w internecie (na stronie uznanej za antyislamską). Geller ujawniła, że chłopcy zaatakowali dziewczynkę „oralnie i analnie”, a obecnie nie są w zamkniętym ośrodku, ale na wolności. Geller podkreśla, że dziewczynka tymczasem przeżywa traumę, chowając się w szafie i nosząc podwójne ubrania.

Jaki wpływ tragedia małej dziewczynki będzie miała na debatę na temat uchodźców przynajmniej w Twin Falls czy samym Idaho? Chyba tylko zwiększy polaryzację nierzadko poprawnej politycznie władzy i środowiska obaw związanych z napływem ludności muzułmańskiej. Wygląda na to, że obie strony konfliktu mają przeciwstawne cele. Pierwsza ma swój interes w jak najszybszym zakończeniu niewygodnej sprawy, a druga czasem zbyt ochoczo nagłaśnia przestępstwa obcokrajowców. Prawdopodobnie błędy popełniono po obu stronach. Bo jeśli media antyimigranckie zdominowały dyskusję na temat ataku na dziewczynkę, to czy nie dlatego, że inne w tym czasie spały lub wolały milczeć?

Dużo wygodniej pisze się o procesie Chobani, Jonesa czy testowanej wolności słowa (vide tytuł mojego artykułu). Media piszą głównie o tym, że sprawa dziewczynki była w dużej mierze fałszywa i propagowana przez lokalnych przeciwników osiedlania uchodźców w Idaho (tak, społeczność Twin Falls ma też swoje lęki), przy okazji wymieniając antyimiganckie strony (np. Refugee Resettlement Watch, Creeping Sharia czy InfoWars). Oprócz tego podają różne dane statystyczne, np. że w Twin Falls osadzono 216 Irakijczyków. Sprawa schodzi na tak różne tory, a mała ofiara staje się w nich wątkiem zupełnie pobocznym. A przecież podstawą jej jest to, że grupa nieletnich chłopców (właściwie dzieci, zapewne pod wodzą 14-latka) dopuściła się ohydnej zbrodni na pięcioletniej dziewczynce (do tego sfilmowanej telefonem). To, że przybyli z innych krajów, nie powinno być dla nich okolicznością łagodzącą. Wiele pytań wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Co im siedziało w głowie? Czy będą przepraszać? I co z nich wyrośnie? Miliarder Ulukaya czy milioner Jones sobie poradzą, tylko jak się pozbiera ta mała dziewczynka?

REKLAMA