Kasa podatników na polityczną aktywizację chilijskich kobiet

REKLAMA

Po urzędnikach z Unii Europejskiej (tutaj) pomysł „wyrównania parytetami szans kobiet w zdominowanym przez mężczyzn świecie” zaświtał w głowach władz Chile. O ile UE chciałaby, aby co najmniej 40% wszystkich niekierowniczych pozycji w radach nadzorczych została zajęta przez płeć, która jest w nich „nieodpowiednio reprezentowana”, o tyle władze Chile planują wprowadzenie parytetów do krajowej polityki.

Propozycje rządu są nietypowe nawet jak na realia, do których przyzwyczaiła nas Europa. Chilijski projekt zakłada bowiem finansowe wspieranie kandydatek chcących działać aktywnie w polityce! 70% takiej „pomocy” ma być przeznaczane na „realizację ich programu wyborczego” (w praktyce: bezpośrednie wsparcie kandydatki), a pozostała część dla partii politycznej, która zdecyduje się umieścić panią na swojej liście. Za wszystko zapłacą oczywiście chilijscy podatnicy. O nowych planach poinformował JE Sebastian Piñera (na zdjęciu), prezydent tego kraju (i doktor ekonomii z Harvardu…), który zaznaczył, że kobiety stanowią „serce i duszę” narodu i dlatego powinny mieć „takie same prawa i te same obowiązki co mężczyźni”. Ale dlaczego większą i to nie swoją kasę?

REKLAMA

Jakby co panowie będą rządzić ustami i głosami swoich żon…

REKLAMA