Konflikt między Irakijczykami a Kurdami rośnie w siłę w północnej części kraju.
Napięcie, jakie wytworzyło się między jednymi z najważniejszych sojuszników Stanów Zjednoczonych w tym regionie, jest niewątpliwie problematyczne i niekorzystne dla Ameryki.
Zarówno Irakijczycy, jak i Kurdowie mieli swój wkład w walkę z Państwem Islamskim ponosząc przy tym znaczne straty. Kiedy w 2014 roku kurdyjskie oddziały Peszmergów stoczyły zwycięską bitwę z ISIS, w skład przejętego przez nich terytorium wszedł Kirkuk. Od tamtego czasu nadal przebywają na jego terytorium ku zaniepokojeniu Bagdadu.
Gdy Kurdowie opowiedzieli się za niepodległością w niewiążącym referendum ostatniego miesiąca, iracki rząd ponownie zażądał zwrotu miasta Kirkuk. Premier Iraku, Haider al-Abadi zapewnił jednak, że nie ma zamiaru odebrać miasta za pomocą siły.
Nie wykorzystamy naszych sił zbrojnych przeciwko naszym kurdyjskim obywatelom – podkreślił.
Jednak w czwartek wiceprezydent Rządu Regionalnego Kurdystanu, Kosrat Rasul rozlokował dodatkowe 6000 żołnierzy w odpowiedzi na „groźby” rządu Iraku.
W piątek rano ogłoszono alarm a agencje prasowe donosiły o próbie odbicia przez Irak miasta Kirkuk. Doniesieniom tym natychmiast zaprzeczono.
Tymczasem kurdyjski premier, Nechirvan Barzani zwrócił się o pomoc międzynarodową w zażegnaniu kryzysu.
Zobacz także: Ostateczne rozwiązanie kwestii kurdyjskiej? Iran i Irak przeprowadzają wspólne ćwiczenia wojskowe. Szykują interwencję?