Firmy uciekają z Francji. Koszt średniej godziny pracy droższy niż w Niemczech i Szwecji!

REKLAMA

Ucieczki zakładów produkcyjnych z Francji to jedna z głównych przyczyn nakręcania w tym kraju spirali bezrobocia. Socjalistyczny rząd w Paryżu krytykował zjawisko delokalizacji przemysłu, wzywał rodzime firmy do patriotyzmu lokalnego, krytykował „dumping” socjalny, np. ze strony „nowych członków UE”, ale jak się okazuje, największe pretensje może mieć do siebie.

Prawdziwe problemy z produkcją we Francji skupiły się jak w soczewce przy sprawie upadających francuskich zakładów firmy Goodyear. Związkowcy w „obronie miejsc pracy” zaangażowali do działań rząd, a ten zaczął szukać inwestorów. Wkrótce nadszedł zimny prysznic ze strony szefa amerykańskiej firmy produkującej opony Titan, Maurycego Taylora, który oświadczył, że we Francji robotnicy pracują tylko trzy godziny dziennie i „byłby głupi”, gdyby miał tam inwestować. Była to odpowiedź na prośbę francuskiego ministra przemysłu Arnolda Montebourga, by firma Titan rozważyła inwestycję w zakładach Goodyeara w Amiens.

REKLAMA

Taylor nie bawił się w dyplomację i bez ogródek stwierdził, że „odwiedzał fabrykę kilka razy i wie, że francuscy robotnicy dostają wysokie pensje, ale pracują tylko trzy godziny”. Słowa o tym, że robotnicy „mają godzinną przerwę na obiad, ale gadają przez trzy godziny i pracują też przez trzy”, wywołały nad Sekwaną oburzenie. List Taylora z datą 8 lutego opublikował francuski dziennik gospodarczy „Les Echos”. Związek zawodowy CGT oświadczył, że list jest obraźliwy – i nic dziwnego, bo amerykański biznesmen dodał, że „największym problemem Goodyeara jest właśnie CGT”. Centrala związkowa, dumna z wywalczenia całego pakietu socjalnego, jakoś przeoczyła fakt, że fabryka stała się niekonkurencyjna i skazana na upadłość.

Przypomnijmy, że we Francji obowiązuje 35-godzinny tydzień pracy, wprowadzony przez socjalistów jeszcze w roku 2000. Francuskie media, które zajęły się tym tematem, choć przyznają, że koszty pracy we Francji są rzeczywiście wysokie, twierdzą jednak, że wydajność tubylczego pracownika jest porównywalna z niemieckim, brytyjskim czy amerykańskim. Dane z roku 2011 mówią, że koszt „roboczogodziny” nad Sekwaną wynosi w przemyśle 34,2 euro, przy średniej unijnej – 27,6 euro. Tygodniowy czas pracy we Francji to 41,2 godziny, w UE – 41,5; minimalne zarobki miesięczne we Francji – 1430 euro, wobec średniej unijnej 724 euro. Wg Eurostatu, koszt „średniej” godziny pracy we Francji to 45,5 euro, w Niemczech – 42,3, w Szwecji – 44,4 euro. Praca droższa niż w Szwecji wyjaśnia doskonale zjawisko delokalizacji i pozwala odpowiedzieć związkowcom, że w końcu sami zgotowali sobie taki los….

Czytaj również: Francuski styl! „Robotnicy mają wysokie pensje, ale pracują trzy godziny dziennie” (Robert Gwiazdowski)

REKLAMA