Katolickie media mają problem nie tylko w Polsce. Francuska telewizja „postępowych katolików” również bez koncesji

REKLAMA

Niedawno pisałem o faworyzowaniu nad Sekwaną różnych dziwnych stacji telewizyjnych, takich jak TV Różnorodność, która lobbuje na rzecz rasowej różnorodności francuskiego społeczeństwa (więcej na ten temat tutaj – kliknij). Podobnie jak w Polsce, nad Sekwaną problemy mają jedynie… katolicy. Miejscowa katolicka telewizja KTO ma trudności w otrzymaniu częstotliwości w TNT (naziemnej telewizji cyfrowej).

Jeszcze w 2002 roku ówczesny arcybiskup Paryża, Jan Maria kardynał Lustiger, twórca tej stacji, starał się, by była ona dostępna także na platformie cyfrowej. Udał się nawet osobiście do siedziby CSA (odpowiednik KRRiT), gdzie przypomniał, iż obecność katolickiej telewizji to nie tylko większa różnorodność kanałów telewizyjnych, ale i dostęp do szeroko pojętej kultury. CSA na prośbę kardynała odpowiedziała negatywnie. Wkrótce pojawiła się kolejna szansa na częstotliwość. Rada Państwa anulowała decyzję o przyznaniu koncesji sześciu kanałom z grupy Canal+ (I-télé, Sport+, Planete, Ciné-Cinéma Premier, Canal J i MCM). W marcu 2004 roku ogłoszono nowy konkurs na zwolnione kanały. Swoją kandydaturę złożyła także KTO, ale znowu przyszła odmowa. W internecie pojawiła się nawet petycja w tej sprawie, którą podpisało 150 tys. osób. CSA uzasadniała odmowę „wyznaniowością” KTO i skierowaniem oferty do „ograniczonej grupy widowni”. W odpowiedzi doszło do kolejnych protestów. Inicjatywę przyznania koncesji na cyfrowe nadawanie poparło m. in. 60 deputowanych. Skierowali oni nawet list do Mikołaja Sarkozy’ego, który pełnił wówczas funkcję ministra spraw wewnętrznych (zajmującego się także sprawami dotyczącymi wyznań). 13 grudnia 2005 roku Sarkozy nadesłał odpowiedź na ręce senatora Huberta Haenela: „Zapoznałem się z prośbą dotyczącą mojej interwencji w Naczelnej Radzie Audiowizualnej, by ponownie rozpatrzyła swoją decyzję o odmowie przyznania częstotliwości w TNT dla telewizji KTO. Sprawa ta leży jednak w wyłącznej kompetencji CSA, której przesyłam wasz list”. Sarkozy umył ręce, ale nie lepiej zachował się sam prezydent Chirac, który przyjął decyzję z „niepokojem” i zwrócił się w tej sprawie do Ministerstwa Kultury. Prezydent spotkał się także z przedstawicielami ogólnofrancuskich stacji telewizyjnych oraz TNT i zapowiedział zmiany w ustawie o radiu i telewizji z 1986 roku. Ideę poparł także Franciszek Bayrou z centrowego UDF.

REKLAMA

„Polityczny parasol” spowodował, że sprawy nabrały pewnego przyspieszenia. Prezes KTO Wincenty Redier złożył skargę na odmowną decyzję do Rady Państwa i 21 września 2007 roku Rada anulowała decyzję CSA z lipca 2005 roku. W uzasadnieniu napisano; że „wskazywanie na charakter wyznaniowy tematyki proponowanej przez stację KTO i na to, że jej oferta adresowana jest do ograniczonej grupy społecznej, nie mogą być wystarczającymi argumentami odmowy”. Gazeta „La Croix” określiła wówczas decyzję Rady Państwa jako „moralne zwycięstwo”. Umożliwiło to ponowne złożenie oferty przez KTO. Przyznanie sześciu dodatkowych miejsc na platformie cyfrowej ma mieć miejsce już w marcu bieżącego roku.

Jakie są szanse KTO na cyfrowe nadawanie? O nowe koncesje ubiega się 30 różnych podmiotów, a biorąc pod uwagę silne wpływy laickie w środowiskach kultury i polityki, w tym w samej CSA, o licencję może być bardzo trudno. Odmowę zawsze można wesprzeć argumentacją o braku obecności na osobnych antenach innych wyznań. Chociaż model francuskiej telewizji KTO nie kłóci się specjalnie z ogólnym modelem funkcjonowania tutejszych mediów, to w tym światku nawet „postępowy” katolicyzm okazuje się zbyt ciężkostrawny…

W kontekście sprawy KTO warto też zwrócić uwagę na coroczny raport dotyczący wolności prasy przygotowywany przez organizację Reporterzy bez Granic. Umieszcza on Francję dopiero na 38. miejscu wśród 178 krajw, w których analizowano sytuację w zakresie wolności mediów. Informacje o naciskach politycznych na tubylczych dziennikarzy znalazły się także w raporcie grupy ekspertów Komisji Europejskiej. Skrytykowano np. zwyczaj mianowania dyrektora telewizji publicznej (France Télévision) przez prezydenta. Sarkozy pokazał już, że traktuje państwową telewizję tak jak inne państwowe przedsiębiorstwa. Dziwił się nawet, że główny akcjonariusz publicznej telewizji, jakim jest państwo, nie miałby mieć prawa do mianowania dyrektora tej instytucji – tak jak ma to miejsce w przypadku np. EDF, SNCF, czy RATP.

Sprawy te odżywają w kontekście zbliżających się wyborów. Wydaje się jednak, że znacznie bardzie niebezpieczna dla wolności słowa nad Sekwaną jest dość powszechna autocenzura dziennikarzy. Wytresowany dziennikarz dobrze wie, o czym i jak może pisać czy mówić. Nie tak dawno rozmawiałem z młodą adeptką jednej z francuskich stacji telewizyjnych. Szło o św. Mikołaja. Kiedy zwróciłem jej uwagę, że skupianie się na „cocacolowym” wydaniu tej postaci nie jest zbyt uprawnione, zgodziła się, ale natychmiast dodała, że „nie może zbyt mocno podkreślić w swoim programie jego religijnych korzeni”. To tylko mały przykład samowiedzy dziennikarzy o tym, co wolno, a czego nielzja. Nikt nie odważy się nad Sekwaną zakwestionować zasady laickości państwa, skrytykować aborcji, przyznać do swojej religijności. Naruszenie zasad „politycznej poprawności” oznacza właściwie pożegnanie się z zawodem…

REKLAMA