Prawicowi merowie z Francji nie chcą udzielać homo „ślubów”. Grozi im więzienie i grzywna

REKLAMA

Mer francuskuiego miasteczka Bollène w departamencie Vaucluse napytała sobie biedy sprzeciwem wobec „ślubu” gejowskiego. Maria Klaudyna Bompard jest działaczką prawicowej Ligi Południowej, wcześniej była zaś członkinią Frontu Narodowego. Kiedy zgłosiła się do niej para lesbijek, Andżelika i Amandyna, z prośbą o „ślub”, odmówiła i zrobiła wykładnię swojego stanowiska, powołując się na katolickie przekonania i sprzeciw sumienia.

Zgodnie z francuskim kodeksem prawnym, urzędnikiem stanu cywilnego w merostwie jest sam mer lub któryś z jego zastępców. Niezadowolone lesbijki odwołały się do prefektury, która przekazała sprawę do prokuratury w Carpentras (departament Vaucluse).

REKLAMA

Prokuratura rozpoczęła już wstępne dochodzenie przeciwko pani mer Bollène z podejrzenia o „sabotowanie istniejącego prawa przez urzędnika władzy publicznej”. Bompard grozi za to kara do pięciu lat więzienia i do 75 tys. euro grzywny.

Maria Klaudyna Bompard powołuje się „wolność sumienia” i przypomina obietnicę złożoną w tym względzie przez prezydenta Hollande’a w listopadzie ub. roku. Ostatecznie sprawę załatwiła zgoda na przewodniczenie ceremonii „ślubu” przez jej zastępczynię ds. kultury, panią Jacqueline Morel. „Ślub” się odbędzie, ale sprawa trwa.

Odmowa pani mer wywołała nie tylko naciski prawne, ale także medialne, administracyjne i polityczne. O ile nie dziwi specjalnie stanowisko socjalistów, którzy mówili o „dyskryminowaniu lesbijek przez skrajną prawicę”, to zdziwić może już krytyczny głos ze strony zastępcy przewodniczącego Frontu Narodowego Floriana Philippota. Polityk ten oświadczył m.in., że „mer powinien respektować prawo i udzielić ślubu lub delegować swojego zastępcę, zaś argumenty religijne dotyczące odmowy nie mogą być używane w laickiej republice”. Nie można tu jednak wykluczyć, że krytyka pani Bompard ze strony FN może dotyczyć starych porachunków prywatno-partyjnych…

Warto jednak zauważyć, że pani Bompard nie jest wśród francuskich merów wyjątkiem. W czerwcu podobnie zachował się mer Arcangues, Jan Michał Colo, problemy miał też mer Orange, Jakub Bompard, gdzie jednak szybko znalazł się zastępca, który „ślubu” ostatecznie udzielił.

REKLAMA