Prawie połowa Niemców drży o swoje oszczędności! Najwięksi spekulanci wycofują środki ze strefy euro

REKLAMA

Wygląda na to, że władze UE, EBC i MFW zdecydowały przeprowadzić na Cyprze wielki eksperyment. Skoro rzekomo nie można zmusić nadzwyczaj tam licznych bankierów i tysiące ich kluczowych pracowników do zwrotu części zagrabionych przez nich, zdefraudowanych czy zmarnotrawionych miliardów euro, to może uda się ograbić z części bankowych oszczędności i lokat tamtejszych ciułaczy i firmy? Do 22 marca zanosiło się na to, że mimo sprzeciwu cypryjskiego parlamentu ten rabunek jednak zostanie zrealizowany – choć być może nie kosztem ciułaczy drobnych (do 20 tys. euro). W krajach UE runął w końcu wieloletni mit, usilnie podtrzymywany przez bankierów, media i ich klientów – polityków – mit wiecznie bezpiecznych bankowych depozytów. Nastąpiło podważenie zaufania do europejskich banków i stabilności strefy euro w oczach milionów poddanych i płatników (też w Polsce). Minie ono nieprędko, o ile w ogóle. No i bardzo dobrze!

Jak wynika z sondażu „Deutschlandtrend”, dokonanego 21 marca na zlecenie ARD, już aż 48 proc. ankietowanych Niemców drży o swoje oszczędności ulokowane na bankowych kontach (dw.de). Sehr gut! Przedstawiciel niemieckiego Commerzbank skomentował to następująco: „Po raz pierwszy od początku finansowego kryzysu w strefie euro w akcję ratunkową zostali przymusowo włączeni prywatni właściciele oszczędnościowych kont. Może to wzbudzić obawy także u obywateli innych państw dotkniętych kryzysem”.

REKLAMA

Niektóre socjalistyczno-demokratyczne państwa strefy euro i ich banki bankrutują, więc wprowadzenie metod ich ratowania podobnych do cypryjskiej – kosztem pieniędzy obywateli i firm – jest tylko kwestią czasu. Bo ani eurorządy, ani władze UE nie mają najmniejszego zamiaru dokonać jakiejkolwiek znaczącej redukcji swoich licznych i ogromnych wydatków – w tym na miliony zbędnych urzędników i funkcjonariuszy państw i instytucji UE, na liczne niedochodowe przedsiębiorstwa i związki zawodowe, na przywileje socjalne i emerytalne licznych grup zawodowych etc.

Europejski Bank Centralny ostrzegł władze Cypru, że odrzucenie podatku od bankowych oszczędności „pociągnie za sobą konsekwencje”. Bo dwóm największym bankom na Cyprze bez takiego dofinansowania „zagrozi upadek, który rozsadzi cały cypryjski system finansowy”. Wówczas Cypr „byłby nawet zmuszony do opuszczenia strefy euro” i powrotu do własnej waluty. A to dopiero przerażająca perspektywa – powrót do własnej waluty! Przerażająca jedynie dla lewicowych polityków, funkcjonariuszy UE i eurobankierów (czyli dla „wspólnoty europejskiej” vel eurokomuny).

Cała ta banda neokomunistycznych wyzyskiwaczy i złodziei bardzo obawia się bowiem niebezpiecznego dla nich precedensu – opuszczenia przez jakiś kraj strefy politycznej, sztucznej waluty UE. Ich obawy są uzasadnione, bo tuż po wybuchu cypryjskiego kryzysu mocno zaniepokoiły się finansowe „rynki”, czyli wielcy spekulanci i lichwiarze, a także giełdy. Spadki cen i wyprzedaże akcji na giełdach ogarnęły na kilka dni niemal cały świat, a dolar USA umocnił się wobec innych walut. Nawet niemiecki indeks giełdowy stracił 1,7 procent. A największy na świecie fundusz inwestycyjno-spekulacyjny PIMCO (obracający setkami miliardów dolarów) wycofał część swoich udziałów w papierach państw i banków strefy euro „ze względu na niepokojącą sytuację na Cyprze” (wg Reutera). Skoro tak zachował się największy spekulant, to znaczy, że każdy posiadacz większej kwoty zdeponowanej w jakimś banku w Hiszpanii, Grecji, Italii czy nawet we Francji może zastanawiać się, czy jego lokaty są bezpieczne. Niektórzy zapewne przeniosą swoje pieniądze do banków szwajcarskich, niemieckich czy skandynawskich.

Smaczku całej aferze dodaje okoliczność, że ponoć szereg polityków Cypru na prawie dwa tygodnie przed zamrożeniem środków obywateli i firm w bankach wypłaciło z nich całe swoje pieniądze (!). A dalszego „zamrożenia kapitałów” banków żądają od Cypru władze UE z Brukseli. Na uchwalony w Brukseli program wielkiej pożyczki dla Cypru (10 mld euro) musi jeszcze wyrazić swą zgodę niemiecki Bundestag.

Debata w sprawie Cypru zapowiadała się tam bardzo ciekawie. Tymczasem sławny ekonomista amerykański Paul Krugman tak oceniał sytuację (19 marca): „Podsumowując: Niemcy nie chcą upadku Cypru, ale nie chcą też, aby niemieccy podatnicy ratowali swoimi pieniędzmi licznych Rosjan, którzy na Cyprze prali brudne pieniądze. Więc zamiast tego zaszantażowali Cypryjczyków, aby depozytami własnych obywateli ratowali tych Rosjan”. Niemcy odrzucają tego rodzaju oskarżenia i słusznie twierdzą, że władze Cypru same są winne kryzysu na wyspie. Tym bardziej że same poprosiły UE o kolejną wielką pożyczkę – jak stwierdził minister finansów Wolfgang Schäuble. A np. kanclerz Merkel zdecydowanie odrzuciła (22 marca) propozycję władz Cypru, aby dla ratowania ich finansów i banków wykorzystać środki z cypryjskich funduszy emerytalnych…

REKLAMA