Premier Grecji chce oszczędzać ale… „bez zwalania urzędników, obniżki wynagrodzeń dla dyplomatów” itd.

REKLAMA

30 sierpnia doświadczony premier Grecji, Antonis Samaras, zapewniał swoich partyjnych towarzyszy z „konserwatywnej” Nowej Demokracji, że szykowany obecnie przez jego rząd program kolejnych oszczędności w wysokości 11,5 mld euro – żądany przez UE i MFW w okresie do końca 2014 roku – będzie „ostatnim tak drastycznym” programem. A jeszcze w końcu czerwca i lipcu br. Samaras kilkakrotnie zapewniał tych towarzyszy, a także lewicowych koalicjantów swego gabinetu i miłujących eurosocjalizm rodaków, że o dalszych cięciach wydatków państwa na różne socjalne zasiłki, renty, emerytury, na urzędników itd. nie ma mowy.

Co nagle spowodowało, że grecki premier zmiękł i zmienił zdanie?

REKLAMA

Zapewne decydujące okazały się naciski rządu Niemiec i niektórych komisarzy UE. Tego samego dnia grecki minister finansów zapewnił władze UE, że ten
program oszczędności jest już „praktycznie gotowy”. Agencja DPA zwracała jednak uwagę, że koalicjanci rządzących „konserwatystów” – czyli tzw. Demokratyczna Lewica oraz rządząca Grecją od ponad 40 lat partia socjalistów PASOK – nie zgodzili się jeszcze na dalsze zwalnianie urzędników oraz na „obniżkę wynagrodzeń dyplomatów, pilotów samolotów czy policjantów”.

A to ci dopiero socjalistyczna eurotragedia! Grecki eurosocjalizm szczęśliwie i stopniowo zdycha, głównie dzięki wielomiesięcznym naciskom Niemców i paru innych rządów, a tu taki dramat – zwalnianie paru procent urzędasów czy „obniżka wynagrodzeń dyplomatów”, czyli ograniczanie liczby i pensji socjalistycznych pasożytów!

REKLAMA