Rumunia wykupi Mołdawię? Integracja przyspiesza!

REKLAMA

Rumunia kontynuuje ofensywę na terenie Mołdawii, nie marnując żadnej okazji do umocnienia tam swych wpływów. Okazję do jej nasilenia daje wielka prywatyzacja, która w Mołdawii zacznie się w drugiej połowie br. Kiszyniów, przymuszony tragiczną sytuacją finansową kraju, chce wystawić na sprzedaż wszystko, co tylko ma jeszcze do dyspozycji. Takiej gratki Bukareszt z pewnością nie przepuści, tym bardziej że Mołdawia chce sprzedać strategiczne firmy, z energetycznymi włącznie.

Kiszyniów ogłosił wielkie plany prywatyzacyjne. Rumuńscy politycy od razu zaczęli zacierać ręce. Liczą, że rumuńskie firmy wezmą w niej udział i wykupią cały mołdawski potencjał gospodarczy, przyspieszając integrację Mołdawii z Rumunią. Eksperci potwierdzają ich nadzieje. Sugerują, że w obecnej prywatyzacji podmioty rosyjskie nie wezmą udziału, bo nie będzie to dla nich opłacalne. Twierdzą, że granica interesów rosyjskich leży na Dniestrze i za tą rzeką Rosjanie nie będą inwestować. Oferta Kiszyniowa jest jednak interesująca i nie wiadomo, czy rosyjski biznes ją zlekceważy. Na sprzedaż wystawione zostały bowiem wszystkie strategiczne obiekty: lotniska, elektrownie, gazociągi, firmy, czyli praktycznie wszystko, czego do tej pory Kiszyniowowi nie udało się sprzedać.

REKLAMA

Władze Mołdawii do takiej decyzji zostały przymuszone przez tragiczną sytuację finansową republiki. Obecnie nie mają środków na wypłaty pensji dla sfery budżetowej. Długi zaciągnięte na uregulowanie należności płacowych dla „budżetowców” już przewyższyły wartość wypłat dla nich przeznaczanych. By mieć środki na regulowanie wobec nich należności, rząd mołdawski podniósł taryfy na światło, gaz i energię cieplną. Wiadomo jednak, że w ten sposób można działać tylko na krótką metę. Trzeba też bowiem spłacać długi uprzednio zaciągnięte. Te zaś tylko w ubiegłym roku wzrosły o 44,3 proc. i wynoszą 1116,17 mln dolarów. By uzyskać tę kwotę, Kiszyniów musi sprzedać praktycznie wszystko, co mu pozostało.

Ministerstwo Gospodarki Mołdawii wystawiło zatem do przetargów prywatyzacyjnych wszystko, co tylko miało do dyspozycji. Chętni mogą więc kupić Północne i Północno – Zachodnie Sieci Elektroenergetyczne, wszystkie elektrociepłownie w stolicy, stołeczne przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne, a także państwowe jeszcze przedsiębiorstwa Moldtransenergo, Moldresurs, Radiokomunikacja, międzynarodowy port lotniczy Kiszyniów, wojskowy port lotniczy Mărculeşti, mołdawski Sbierbank, linię
lotniczą Air Moldova.

Władze republiki postanowiły wystawić na sprzedaż także jedyny w republice rosyjskojęzyczny teatr – Rosyjski Kiszyniowski Teatr Dramatyczny im. Czechowa. Rumuńscy inwestorzy już ogłosili, że wezmą udział w mołdawskiej prywatyzacji. Wiedzą, że mogą liczyć na poparcie Kiszyniowa. Obecny rząd Mołdawii, nie zważając na prorosyjskie sympatie większości mołdawskiego społeczeństwa, zamierza w lipcu br. przeprowadzić wspólne obrady z rządem rumuńskim. Świadczy to wyraźnie, że Kiszyniów wziął oficjalnie kurs na integrację z Bukaresztem i w niej widzi panaceum na wszystkie kłopoty gospodarcze republiki.

Posiedzeniu rządów ma towarzyszyć wielkie mołdawsko-rumuńskie forum prywatyzacyjne. W sprawę są mocno zaangażowani: prezydent Rumunii Trajan Băsescu, szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rumunii Teodor Baconschi i szef mołdawskiego MSZ Jerzy Leancă. Na forum prywatyzacyjnym ma zostać też sfinalizowane połączenie sieci energetycznej i gazowej Mołdawii i Rumunii, co ma wreszcie uwolnić Mołdawię od zależności w tej dziedzinie od Moskwy.

Spis przedsiębiorstw przeznaczonych do prywatyzacji musi jeszcze zatwierdzić mołdawski parlament, ale to wydaje się raczej tylko formalnością. Sytuacja finansowa republiki jest tak tragiczna, że najprawdopodobniej żadne z ugrupowań nie będzie protestować przeciwko idei prywatyzacji ekonomiki. Niektórzy mołdawscy eksperci sugerują co prawda, że jest jeszcze za wcześnie, by mówić o rumuńskiej ekspansji w gospodarce mołdawskiej, i w najbliższych tygodniach wszystko się może zmienić. Igor Bocian twierdzi np., że Rosja na pewno nie porzuci Mołdawii i zrobi wszystko, by utrzymać w niej swoje wpływy.

Dyrektor rosyjskiego Instytutu Problemów Globalizacji, Michał Dieliagin, traktowany przez Kiszyniów jako jeden z głównych ekspertów od Mołdawii, uważa jednak, że obecna prywatyzacja będzie nastawiona na opanowanie gospodarki republiki nie tylko przez rumuński, ale i europejski kapitał. Jego zdaniem, słaba ekonomicznie Rumunia nie będzie bowiem w stanie połknąć mołdawskiej gospodarki, potrzebującej ogromnych inwestycji. Rosyjski ekspert zwraca też uwagę, że część mołdawskich przedsiębiorstw byłaby konkurencyjna dla rumuńskich.

Szczególnie wytwórnie win, wytwarzające wina porównywalne z francuskimi, mogłyby wykończyć rumuńskie firmy winiarskie. Rosyjski ekspert zwraca też uwagę, że zdecydowana większość przedsiębiorstw mołdawskich znajduje się na lewym brzegu Dniestru, kontrolowanym przez Naddniestrzańską Republikę Mołdawską, która twardo trzyma prorosyjski kurs. Nawet i on zgadza się jednak, że od momentu wspólnego posiedzenia rządów Mołdawii i Rumunii karty w Kiszyniowie będzie rozdawał Bukareszt, a nie Moskwa.

Podsumowując, można stwierdzić, że rumuńscy politycy udowodnili, iż przy odrobinie konsekwencji można wszystko – nawet przesunąć granice.

REKLAMA