Karma jednak wraca. Ukradł samochód, ukradł paliwo a potem zginął na obwodnicy

REKLAMA

Trwa śledztwo w sprawie tragicznego wypadku, jaki miał miejsce w środę 23 sierpnia na drodze ekspresowej S17 Lublin – Warszawa. Na wysokości węzła Kurów Wschód, samochód osobowy marki Toyota uderzył w betonową barierę. Kierowca jechał ukradzionym samochodem, a wcześniej zatankował na stacji i nie zapłacił.

Początkowo w postępowaniu pojawiła się hipoteza, iż kierowca mógł celowo wjechać w przeszkodę, aby popełnić samobójstwo. Prowadzone śledztwo wykazało, iż jest to jednak mało prawdopodobne.

REKLAMA

Czytaj też: Elektrownię atomową w Polsce zbudują Chińczycy? „Reaktor w pełni dostosowany do polskich wymogów”

Okazało się również, że pojazd, którym kierował 30-latek, był kradziony. Mężczyzna w poniedziałek wyjechał z domu rowerem.

Kiedy nie powrócił na noc, rodzina zaniepokoiła się i rozpoczęła jego poszukiwania. Gdy nie przyniosły one skutku, we wtorek powiadomili o wszystkim policję. Tymczasem w środę we wczesnych godzinach wieczornych mężczyzna pojawił się w Zamościu.

Ukradł zaparkowaną na jednej z ulic toyotę. Po pewnym czasie zorientował się, że w baku jest mało paliwa. Podjechał więc na stację paliw, zatankował i uciekł nie płacąc. Jednak karma wraca.

Pędząc trasą S17 w kierunku Warszawy, na wysokości węzła Kurów Wschód, kierowca podjął manewr wyprzedzania jadącego przed nim pojazdu.

Niestety stracił panowanie nad autem, które po chwili z ogromną siłą rozbiło się o barierki. Kierowca zmarł na miejscu.

Przeczytaj też: Szokujące nagranie rosyjskiego internauty. Samolot pasażerski musiał ominąć trzy tornada by wylądować [VIDEO]

lublin112.pl/Policja.pl/Wolność24

REKLAMA