Oburzenie po badaniu w Biedronce. Kazali zdjąć kobietom biustonosze żeby zamontować im czujniki. Teraz firma się tłumaczy

REKLAMA

To się po prostu nie mieści w głowie! Pracownicy 20 sklepów Biedronek do tej pory nie kryją swojego zdenerwowania badaniem, które zafundowali im pracodawcy. Otóż na jeden dzień nałożono im specjalne czujniki rejestrujące, na ile ciężko pracują. Część kasjerek twierdzi, że tego dnia musiały chodzić bez biustonoszy, by te nie przeszkadzały czujnikom. Zamiast bielizny ich piersi obwiązano bandażami.

Pracownicy o tym skandalicznym fakcie powiadomiły media. W ten sposób chcą poinformować opinię publiczną o upokarzających metodach pracy w sieci Biedronka.

REKLAMA

– Badanie niby dobrowolne, ale ze strachu nikt się nie wyłamał – opowiada money.pl jeden z pracowników.

– Rano kierownictwo poprosiło nas o przyjście do pokoju socjalnego, w którym czekali pracownicy jakiejś zewnętrznej firmy. Założyli nam aparaty do mierzenia pracy serca, które nosiliśmy przez cały dzień. Żadnego wyjaśnienia, czemu ma to służyć – opowiada dalej pracownik Biedronki.

Władze dyskontu nie zaprzeczają i tłumaczą, że badanie to zostało przeprowadzone w interesie samych pracowników.

Czytaj także: Sensacyjne doniesienia w sprawie kamienicy przejętej przez Waltzów. Odnaleziono zeznania członka rodziny, które mogą pogrążyć prezydent Warszawy

W dniu badania pracownicy Biedronki rozkładali więc towar, skanowali produkty i wydawali resztę na całej swojej zmianie, a czujniki sprawdzały, jak ciężko pracują.

Do tej pory nie kryją swojego rozgoryczenia, ponieważ nikt z przełożonych wcześniej nie poinformował ich, czemu to ma służyć. A po drugie, było to upokarzające, szczególnie dla kobiet pracujących w dyskoncie:

– Urządzenia zakładano nam w pokoju socjalnym, do którego każdy mógł swobodnie wejść. Noszenie ich wymagało zdjęcia przez kobiety biustonoszy – opowiada inny kasjer Biedronki. Jak tłumaczy, zamiast bielizny pracownicy firmy zakładającej holtery, obwiązali kobiety bandażami.

Czytaj także: Pogodowy paraliż w Wielkiej Brytanii. Polacy utknęli na lotnisku Luton. „Dantejskie sceny”

Pracownicy twierdzą też, że osoby przeprowadzające badania nie wylegitymowały się, a im nie dano nic do podpisu, czy chcą wyrazić zgodę na tego typu eksperymenty.

Kasjerki nie dostały też informacji, czy osoby przy których muszą się rozebrać, by można było założyć holter (urządzenie mierzące wysiłek fizyczny) to lekarze.

Teraz pracownicy boją się, że wcale nie chodziło o ich dobro, ale firma w ten sposób sprawdzała każdego jednego, jak wydajnie pracuje.

Po publikacji tekstu, w godzinach popołudniowych, do naszej redakcji wpłynęło pismo z Biura Prasowego Jeronimo Martins Polska S.A. odnoszące się do naszego artykułu. Oto jego treść:

 

źródło: money.pl

Czytaj też: Kolejne nazwiska z listy kokainowego dilera gwiazd. Pozostało ich jeszcze ponad 230. Zapowiada się bardzo długi serial

REKLAMA