7% dla KNP

REKLAMA

Z sondażu pracowni Estymator dla serwisu Newsweek.pl wynika, że na KNP chce głosować 7% badanych. Ale ogromne szanse na sukces ma kandydat KNP ubiegający się o fotel prezydenta Radomia.

Największą szansę z kandydatów KNP na prezydenta na przejście do II tury wyborów ma Roman Dębicki z Radomia. W najnowszym sondażu przedwyborczym plasuje się na drugim miejscu z 22% poparciem. Jego kontrkandydat z pierwszego miejsca ma 28%.

REKLAMA

Tymczasem wszyscy kandydaci KNP cały czas niezmiennie proponują rynkowe i prowolnościowe rozwiązania.

– Koniecznym warunkiem powodzenia reformy państwa jest jego decentralizacja. Centrala powinna dostawać tylko ustalony procent podatków. Postulowana przez nas wolność jednostki nigdy nie będzie w pełni realizowana, jeśli daniny publiczne będą odprowadzane do Warszawy, a regiony będą później zmuszone żebrać o swoje – powiedział w rozmowie dla wMeritum.pl Adam Pustelnik, kandydat KNP do Sejmiku Województwa Śląskiego.

Sławomir Kokot, kandydat KNP na prezydenta Częstochowy w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” opowiedział się m.in. za obniżeniem do 1 gr podatku od nieruchomości, prywatyzacją miejskiego szpitala, likwidacją straży miejskiej, wycofaniem się z finansowania kultury i przekazaniem szkół i przedszkoli stowarzyszeniom rodziców i nauczycieli.
– Zmniejszy to biurokrację. Miasto ma nadzorować tylko poziom nauczania. Szkoły prowadzone przez stowarzyszenia, będą zainteresowane wynajmem sal, ponieważ to będą ich dochody. Pieniądze na szkolnictwo powinny być przekazywane dla szkół, przedszkoli i żłobków z uwzględnieniem ilości dzieci, a nie ze względu na formę własności – stwierdził Kokot.

Z kolei największe oburzenie na twarzy redaktora Radia Gdańsk wywołało stwierdzenie Artura Dziambora, kandydata KNP na prezydenta Gdyni, że teatr nie powinien być miejski, lecz prywatny, a wysoka kultura obroni się sama.

Warto też pamiętać o kandydaturze Krzysztofa Kurczyny na prezydenta Piotrkowa Trybunalskiego, który latami walczył o legalizację w mieście prywatnej komunikacji minibusów, co w końcu doszło do skutku. Jednak teraz minibusów w mieście jest coraz mniej.
– To głównie wina wysokich podatków w mieście, w tym opłat za korzystanie z przystanków – powiedział serwisowi prokapitalizm.pl Kurczyna.

REKLAMA