Awantura o agenta Mosadu. Podsumowanie

REKLAMA

Podawał się za biznesmena, ale jak wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi, jest oficerem wywiadu zamieszanym w organizację zamachu. Jest ścigany mocą europejskiego nakazu aresztowania, ale zapewne ocali skórę. Uri Brodsky jest bowiem agentem izraelskiego Mosadu, ujęto go w Warszawie, a o jego wydanie upominają się Niemcy. Gdyby przychylić się do ich prośby, podniósłby się doniosły wrzask, że Polacy znów wydają Niemcom Żydów! Może więc najlepiej będzie przekazać go Arabom?

Na początku czerwca służba graniczna na lotnisku Okęcie dyskretnie zatrzymała dystyngowanego mężczyznę, który chciał wjechać do Polski z paszportem na nazwisko Uri Brodsky. Posiadacz tego dokumentu albo był przekonany o swej kompletnej bezkarności, albo też wykalkulował, że w Warszawie panuje całkowity bałagan i nikt nie orientuje się, iż obywatel izraelski o tym nazwisku podejrzany jest o współudział w logistycznych przygotowaniach styczniowego zamachu na lidera radykalnego ugrupowania palestyńskiego Hamasu – Mahmuda al-Mabhuha.

REKLAMA

Niemiecki wątek

Mabhuh od lat był dla Izraela istnym cierniem w boku. Służby bezpieczeństwa państwa żydowskiego zarzucały mu m.in. uprowadzenie i zamordowanie dwóch izraelskich żołnierzy w 1989 roku. Poza tym był on odpowiedzialny za dostawy broni do Strefy Gazy. A takiej antyżydowskiej aktywności nie można puścić płazem. W styczniu tego roku zwłoki Mabhuha znaleziono w luksusowym hotelu Al Bustan Rotana w Dubaju. Służby Zjednoczonych Emiratów Arabskich oskarżają o morderstwo izraelski wywiad. Oczywiście Izrael w żywe oczy zapiera się jakichkolwiek powiązań z domniemanymi mordercami arabskiego handlarza bronią. Jednak śledczy z Dubaju podejrzewają, że zlikwidowało go komando 26 izraelskich agentów posługujących się w tej morderczej akcji obcymi paszportami. Dwunastu z nich posiadało brytyjskie, sześciu – irlandzkie, czterech – francuskie, trzech – australijskie a jeden – niemieckie dokumenty tożsamości. Oczywiście polscy pogranicznicy nie działali na chybił trafił. Posłuchali podszeptów swych niemieckich kolegów. Ale łapiąc na naszym terytorium Żyda działającego na szkodę Niemiec, wykazali się chyba zbędną nadgorliwością i zrodzili podejrzenia, że nasze służby są już teraz tylko filią służb bezpieczeństwa zachodniego sąsiada. Domniemany Brodsky został zatrzymany na podstawie zarzutu prowadzenia działalności szpiegowskiej na rzecz obcego wywiadu na terenie RFN (§ 99 niemieckiego kodeksu karnego) oraz pomocy w nielegalnym pozyskaniu dokumentów (§ 271 tegoż kk).

43-letni Uri Brodsky poszukiwany jest w Niemczech za pomoc w zdobyciu paszportu nieuprawnionej do tego osobie, która brała czynny udział w uśmierceniu lidera Hamasu. Według ustaleń Prokuratury Federalnej w Karlsruhe, 18 czerwca 2009 roku Brodsky miał też towarzyszyć owemu drugiemu domniemanemu agentowi Mosadu, który składał wniosek o paszport w urzędzie meldunkowym w Kolonii. Mężczyzna ów twierdził, że na stałe mieszka w tym mieście. Przedstawił też wyciąg z aktu małżeństwa swych rodziców, którzy rzekomo byli ofiarami prześladowań nazistów. Mając tak „mocne” argumenty, na paszport nie musiał czekać długo. Zdobywszy papiery na nazwisko Michael Bodenheimer, człowiek ten wyjechał do Dubaju na krótko przed zamachem na Mabhuha – i tam sprawnie przeprowadził swą mokrą robotę. Sęk w tym, że prawdziwy Michael Bodenheimer to pobożny rabin, który mieszka spokojnie w Tel Awiwie i – jak zaklina się na wszelkie świętości – nie ma nic wspólnego z operacją w Dunaju.

Ciuciubabka z agentami

Ta ciuciubabka z prawdziwą tożsamością Bodenheimera rodzi też wątpliwości, czy na Okęciu ujęto prawdziwego Brodsky’ego? Zatrzymany nie wypiera się, że tak istotnie się nazywa. Ale też i słusznie dowodzi, że nie jest jedynym Urim Brodskym żyjącym na świecie. W związku z tym jest przekonany, że mógł nastąpić błąd co do jego tożsamości. Według prokuratury, paszport Brodsky’ego nie budzi wątpliwości. O tym, że Niemcy domagają się wydania właściwego człowieka, świadczyć mają też jego karty kredytowe. Te dokumenty nie zawierają jednak elementów biometrycznych (linii papilarnych, siatkówki oka). Odciski palców pobrano Brodsky’emu zaraz po zatrzymaniu i natychmiast zostały one wysłane do Prokuratury Federalnej w Karlsruhe. O rezultatach porównania nic jeszcze nie wiadomo. Zatrzymanie podejrzanego w Polsce doprowadziło do dyplomatycznych komplikacji. Izraelska ambasada w Warszawie interweniowała w tej sprawie u polskiego rządu. Chce powstrzymać ekstradycję swojego człowieka od zadań specjalnych do Niemiec. Z kolei w Berlinie liczą, że Uri Brodsky szybko trafi w ich łapy. Domagają się od strony polskiej, by „dotrzymała wszystkich ustaleń i umów międzynarodowych”.

– Sprawa ma polityczny wymiar, ale posiada też podstawy prawne, które w tym wypadku mają duże znaczenie – poucza Michael Hartmann, poseł SPD i członek kontrolnego gremium parlamentarnego w Bundestagu.

Przeciw ekstradycji

Polska znalazła się między młotem a kowadłem. Bo Izrael naciska, aby Żyda nie wydawać Niemcom i pozwolić mu wrócić do kraju. Władze w Tel Awiwie obawiają się, że Niemcy mogą z czasem przekazać podejrzanego do Dubaju. I chcą temu zapobiec za wszelką cenę. W obronę rzeczywistego czy też „klonowanego” Uriego Brodsky’ego mocno zaangażowało się dwóch członków izraelskiego gabinetu. – Pozwolę sobie przypomnieć, że Polska nie jest częścią Niemiec i podejmuje swe decyzje całkowicie suwerennie. Liczę też, że serdeczna przyjaźń łącząca nasze kraje pomoże zapobiec w przekazaniu go Niemcom – twierdzi minister turystyki Stas Miseżnikow. Dodał, iż „Polska powinna powiadomić Niemcy, że odeśle mężczyznę do Izraela i jeśli są jakieś zarzuty wobec niego, to mamy system prawny, który udowodnił swoją wiarygodność wobec prawa międzynarodowego”. A minister transportu Izrael Kac kategorycznie przypomina, że „Izrael musi sprzeciwiać się ekstradycji któregokolwiek ze swoich obywateli do krajów trzecich i stosować wszystkie środki, by zapewnić im powrót do swego ojczystego kraju”.

Z kolei izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ograniczyło się tylko do potwierdzenia informacji o „aresztowaniu obywatela Izraela w Polsce”, podkreślając, że izraelski konsulat zajmuje się tą sprawą. Walka o agenta Mosadu doprowadziła do dyplomatycznych tarć między Berlinem a Tel Awiwem, choć obie strony odżegnują się tego zdecydowanie. – Izrael jest zaprzyjaźnionym krajem, a Mosad należy do zaprzyjaźnionych służb. Nie oznacza to jednak, że przyjaciele mogą w naszym kraju sięgać po wszystkie środki i metody lub je tolerować – tłumaczą przedstawiciele władz w Berlinie. Z kolei Izraelczycy ironicznie przypominają, że Niemcy dość często kompletnie ignorują obecność na swojej ziemi nawet najbardziej znanych międzynarodowych terrorystów z państw Bliskiego Wschodu, a tu raptem z powodu działań wywiadowczych jednego agenta służb sojuszniczego Izraela wszczynają robią tyle hałasu.

W grę włączyła się też trzecia strona. Ekstradycji Brodsky’ego domagają się również Zjednoczone Emiraty Arabskie. A postawienie go tam przed sądem popiera także rodzina zabitego lidera Hamasu. – Wzywam wszystkie państwa, których sfałszowanymi paszportami posłużono się przy haniebnym mordowaniu mego brata, by wydały tych kryminalistów policji w Dunaju. Bo tylko na miejscu zbrodni mogą oni zostać sprawiedliwie osądzeni i skazani – twierdzi Hussein al-Mabhouh, brat zgładzonego. Trzy warianty Polska nie podjęła jeszcze decyzji w sprawie ekstradycji Brodsky’ego. Teoretycznie ma na to 40 dni, ale rzeczniczka prasowa prokuratury w Warszawie, Monika Lewandowska, stwierdziła, że „na pewno nie będziemy czekali do końca, aby sformułować wniosek o wydanie ściganego stronie niemieckiej”. Dodała, że strona polska czeka na oryginał dokumentu Interpolu i sprawdzenie autentyczności paszportu Brodsky’ego. A kiedy je otrzyma, „od razu skieruje wniosek do Sądu Okręgowego o wydanie aresztowanego do Niemiec”. Papiery takie dostarczono sądowi w ubiegłym tygodniu.

Co będzie, jeśli władze Polski ostatecznie zdecydują się na ekstradycję domniemanego izraelskiego szpiega do Niemiec? Są trzy warianty dalszego rozwoju wydarzeń. Uri Brodsky może zostać uwięziony już w trakcie procesu sądowego. Ale też zaraz po przejechaniu mostu na Odrze nakaz aresztowania może zostać cofnięty, co spowoduje natychmiastowe uwolnienie agenta. Istnieje także możliwość, że Brodsky nie spędzi za kratami niemieckich aresztów ani dnia czy godziny. Po odebraniu mu paszportu i wpłaceniu wysokiej kaucji Brodsky na czas dochodzenia sądowego pozostanie na wolności i odpowiadać będzie z wolnej stopy.

REKLAMA