Kto (nie)rządzi w UE?

REKLAMA

Nie milkną głosy oburzenia po wypowiedzi Elżbiety Bieńkowskiej o marnej jakości pracy i generalnym lenistwie brukselskich urzędników (pisaliśmy o tym tutaj: Unijni urzędnicy gorsi niż polska PKW!). Chmury burzowe nad jej głową formują związki zawodowe oraz unijna kadra menedżerska, która oczywiście również ma swoją „pracowniczą” reprezentację. W wywiadzie dla Radia Zet świeżo upieczona komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług przyznała, że przeżyła „szok” po zetknięciu się z kulturą braku szacunku dla ciężkiej pracy u swoich podwładnych.

– Premierowi [Tuskowi] nie będzie łatwo przyzwyczaić się do nowych warunków. Urzędnicy unijni działają wolniej niż polscy. Administracja unijna przypomina naszą z dziewięćdziesiątych lat – cytowaliśmy Bieńkowską w tutaj (kliknij).

REKLAMA

Związkowy syndykat Union for Unity (U4U), którego oficjalna strona internetowa faktycznie wygląda, jakby powstała dwie dekady temu, naskarżył na Bieńkowską samemu przewodniczącemu Komisji Europejskiej. Jean-Claude Juncker, który na czele organu wykonawczego UE zastąpił José Manuela Barroso, jest zwierzchnikiem dwudziestu komisarzy (ministrów) w tym protegowanej Donalda Tuska. U4U, która stanowi przedstawicielstwo najbardziej wpływowych organizacji pracowniczych (związek związków zawodowych!), domaga się od Junckera zwołania oficjalnego spotkania z Bieńkowską. W publicznej połajance mają wziąć udział wszyscy unijni komisarze oraz związki zawodowe, w tym oczywiście przedstawiciele ok. 1400 pracowników, którzy teoretycznie podlegają Bieńkowskiej w ramach jej resortu.

W praktyce strukturą kierują bowiem urzędnicy wyższego szczebla. Zdaniem byłej polskiej minister, to oni stanowią trzon „administracji, która (…) przypomina starą, zastałą polską administrację z lat dziewięćdziesiątych”. Urzędnicze synekury w ramach „ogromnego aparatu” piastują oni „od kilkunastu, kilkudziesięciu lat”. Jak słusznie przypominał w liście reprezentujący U4U Georges Vlandas, trzon administracji rodzącej się III RP stanowili ludzie mianowani (ang. bequeathed by) przez… Wojciecha Jaruzelskiego. U4U nazwał wywiad, którego Bieńkowska udzieliła Radiu Zet, „poniżającym” dla urzędników, a wytykanie im lenistwa – działaniem dla „własnych egoistycznych celów”. Oburzenie administracji na to „niemądre zachowanie” jest ze strony pracowników nie tylko obroną własnych interesów. Związki zawodowe pośrednio zasugerowały, że to uderzenie w sam trzon Unii. Przewodniczący Juncker „słusznie stwierdził” w przemówieniu inaugurującym jego prezydencję, że „pracownicy są sercem i duszą” kluczowej instytucji UE. Jeśli więc najwyższy rangą urzędnik po miesiącu urzędowania twierdzi, że „aparat [biurokratyczny] jest ogromny”, powolny i nieudolny, a „unijne instytucje radzą sobie znacznie gorzej” niż polski samorząd podczas ostatnich wyborów – to tym samym podważa blisko 50-letni dorobek Wspólnoty. Skoro bowiem „serce i dusza” są przegniłe, to w jakiej kondycji musi być reszta unijnego organizmu?

Jak zauważył poirytowany Dariusz Szreter z „Dziennika Bałtyckiego”, jeśli spostrzeżenia Bieńkowskiej są prawdziwe, to „chyba pani komisarz powinna się zapisać do partii Korwin-Mikkego, bo wygląda na to, że cała ta Unia to ch**, d*** i kamieni kupa do kwadratu i trzeba stamtąd jak najszybciej wystąpić”. Dziennikarze już w tytule artykułu przeprosił Unię za niegodną postawę ulubienicy Donalda Tuska: „Nasza Szopa. Sorry, taką mamy Bieńkowską”. O konsekwencjach „niefortunnych słów świeżo upieczonej komisarz z Polski” napisał także związany z Tomaszem Lisem portal NaTemat.pl. – Jak nieoficjalnie dowiadujemy się w Brukseli, [Bieńkowska] miała być twarzą procesu wprowadzenia Polski do strefy euro. Teraz staje to pod mocnym znakiem zapytania – ocenił dziennikarz Krzysztof Majak. Trudno sobie wyobrazić, aby osoba, która skrytykowała działanie instytucjonalnego centrum Europy, „firmowała wprowadzenie do Polski jej sztandarowego produktu, jakim jest wspólna waluta”. Zdaniem publicysty NaTemat.pl, mogłoby to „zwrócić uwagę eurosceptyków, których i tak w naszym kraju nie brakuje”.

Aferka z Bieńkowską pośrednio uderza także we wszystkie media głównego nurtu, które z zachwytem pisały o osobistym sukcesie Donalda Tuska i jego ludzi jako o sukcesie całej Polski. Głęboko zastanowić powinni się zwłaszcza ci, którzy wierzyli, że objęcie kilku unijnych stanowisk przez przedstawicieli rodzimej administracji pozwoli choćby tylko zakulisowo działać na rzecz kraju. W rzeczywistości jedna z teoretycznie najważniejszych urzędniczek w Brukseli została przez związki zawodowe upomniana za de facto pomijanie hierarchii służbowej! U4U przypomniał w liście, że Bieńkowska „powinna przestrzegać procedur, gdy wydaje publiczne oświadczenia”. Jako komisarz unijny powinna ona wcześniej skonsultować swoją wypowiedź dla mediów z biurem prasowym…

Na koniec radzimy Pani komisarz, aby ewentualną samokrytykę jednak skonsultowała jeśli nawet nie ze swoimi „podwładnymi”, to przynajmniej z którymś z przedstawicieli unijnej agentury w Polsce.

REKLAMA