Niedzielne niespodzianki w trakcie kampanii w Rybniku

REKLAMA

Podczas pobytu w Rybniku, Mikołowie i okolicach zdarzały mi się różne niespodzianki. Czasu nie miałem w ogóle, więc w niedzielę do kościoła szedłem tam, gdzie akurat było po drodze. Raz wylądowałem w parafii na obrzeżach Rybnika – i siedziałem w prawej nawie. Gdy rozdawano komunię, ze zdziwieniem obserwowałem, że przystępują do niej wyłącznie ludzie ze środkowej nawy. Po kilku minutach przeszedłem więc do środkowej – tylko po to, by przekonać się, że w tej parafii komunii udziela się sektorami! Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Ale co parafia – to obyczaj.

Natomiast w przepięknej bazylice pw. św. Wojciecha w Mikołowie spotkało mnie przyjemne zaskoczenie: w celu odczytania Ewangelii i wygłoszenia kazania ksiądz wspiął się na ambonę! Pewnie – każdy sprzęt powinien się amortyzować! Przypomniały mi się od razu lata dziecinne i młodzieńcze, kiedy kazania zawsze głoszone były z ambony – bo nie było mikrofonów i głośników. To znaczy były – ale takiej jakości, że lepiej było słychać bez nich. Ech, łza się kręci…

REKLAMA

A jeszcze przyjemniej mi było, że ksiądz w kazaniu powiedział, popatrując chyba na mnie, o różnych takich, co to głosząc konieczność walki z globalnym ociepleniem, pomylili się o jedno zero. Co okrasił znaną anegdotką o bacy, owczarku i komisarzu z Unii Europejskiej, który wygłosił kilka porad i pouczeń, w nagrodę zażądał owieczki – i za owieczkę wziął tego psa…

A w ogóle po tym przeglądzie mogę powiedzieć, że poziom kazań na Śląsku jest znacznie wyższy niż w innych znanych mi okolicach!

(zdjęcie otwierające: Bartłomiej Gowin; źródło: nowaprawica.org.pl)

REKLAMA