Opłata dworcowa czyli Polskie Koleje Socjalistyczne

REKLAMA

Pomysł zrobienia prywatnym przewoźnikom autokarowym po raz pierwszy zaroił się w urzędniczych głowach w 2005 roku. Jak donosił „Głos Szczeciński”, Polskie Koleje Państwowe na Pomorzu Zachodnim postanowiły opodatkować dworce kolejowe. Idea, jak zwykle, była szczytna. O kilka złotych miały zdrożeć bilety pociągowe, ale dworcowe poczekalnie i boksy informacyjne miały lśnić czystością.

Ponieważ jednak do wprowadzenia dworcowej daniny potrzeba było zmian ustawowych, pomysł odżył – i to w skali całego kraju – w styczniu 2010 roku. Koalicja PO-PSL chciała oprzeć podatek na założeniach już funkcjonującej opłaty lotniskowej. Stosowną daninę odprowadzać mieli przewoźnicy, którzy z danego dworca korzystają. Jej wysokość miała zależeć od kategorii dworca, masy pociągu i jego długości. Według wyliczeń „Rzeczpospolitej”, planowane zyski w wysokości 400-500 mln zł rocznie w całości miały zostać przeznaczone na utrzymanie tzw. części wspólnych peronów, przejść, dojść do kas, schodów, parkingów itp.

REKLAMA

Najnowsze, trzecie podejście do nowego podatku może okazać się skuteczne. Nad rządem wisi bowiem Euro 2012, które ma być „wizytówką Polski jako kraju nowoczesnego, czystego, przyjaznego” (nota bene Ministerstwo Gospodarki właśnie przeznaczyło prawie 366 mln zł na portal internetowy, spoty reklamowe oraz targi zagraniczne, które mają promować Polskę na rynkach międzynarodowych…). Założenia niewiele się zmieniły. Dworce mają wyglądać jak lotniska, być bezpieczne, czyste i ładne – podała gazeta „Metro” za spółką PKP. Wszystko za pieniądze z naszych kieszeni, po które koleje sięgną z błogosławieństwem rządu. Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk ma nadzieję, że projekt ustawy zostanie przyjęty do końca tego roku. Co ciekawe, opłata miałaby zacząć obowiązywać od stycznia 2012 roku, czyli tuż przed Mistrzostwami Europy w piłce nożnej! PKP ma więc czas, aby „oswoić pasażerów z pomysłem”. Na wybranych dworcach już są rozdawane ulotki informacyjne, które polskie dworce „z niedalekiej przyszłości” zrównują z niemieckimi. Ministerstwo uważa, że dodatkowe koszty „wcale nie musza zostać przerzucone na podróżnych”! Innego zdania jest każdy, kto ma choć trochę oleju w głowie. – Koszty tej daniny spółki doliczą do ceny przejazdu. Nie wezmą przecież na siebie ciężaru dodatkowych kilkudziesięciu milionów złotych – stwierdził w „Metrze” Patryk Skopiec z Instytutu Rozwoju i Promocji Kolei. – „Innej alternatywy niż opłata dworcowa nie ma, alternatywą jest tylko zamknięcie dworców” – postraszył w komunikacie PAP członek zarządu i dyrektor rewitalizacji dworców w PKP SA Jacek Prześluga.

Tę alternatywę warto rozważyć, zwłaszcza w kontekście ciągle rosnących kosztów utrzymania państwowego molocha, który pieniądze zasysa podwójnie: w biletach i od podatników (głównie na poziomie samorządowym). Trzeba bowiem pamiętać, że „Polskie Koleje Państwowe są eksperymentem. Była to pierwsza w Polsce instytucja socjalistyczna, założona jeszcze przed wojną (…). Instytucja realizująca prawa socjalne, posiadająca własną, kolejową służbę zdrowia, własne zakłady; realizacja wizji szklanych domów, tego, jak powinno wyglądać socjalistyczne przedsiębiorstwo państwowe (…)” (źródło: 34. posiedzenie Sejmu, 8 stycznia 1993 roku; przemówienie posła Janusza Korwin-Mikkego).

REKLAMA