Tysiąc więcej dla skarbówki

REKLAMA

W 2013 roku przeciętnie zarabiający podatnik odda skarbówce o tysiąc złotych więcej niż w poprzednim roku. Wzrost opodatkowaniu wyniósł ok. 4% i na pocieszenie zostaje stwierdzenie, że w zeszłym roku ten wzrost wyniósł aż 10% (głównie przez obciążenie pensji dodatkowo składką rentową). Dla młodych uczących się osób najlepszym sposobem na zostawienie sobie w kieszeni dodatkowej gotówki jest przejście na umowę cywilno-prawną.

27 tysięcy dla państwa

REKLAMA

Cena Państwa to raport przygotowywany dla Instytutu Globalizacji przez niżej podpisanego od 3 lat. Pewnie długo jeszcze nie będzie takiego raportu, w którym będzie można napisać, że opodatkowanie spadło, ale jeśli szukać jakiś optymistycznych wiadomości – to rząd nie jest już tak chciwy jak jeszcze niedawno. W tym roku wzrost opodatkowania wyniósł około tysiąca złotych rocznie, w zeszłym to był wzrost aż o 2200 złotych (głównie przez wyższy VAT oraz wzrost składki rentowej). Obecny wzrost opodatkowania spowodowany był głównie przez rosnące nominalnie (czyli o wskaźnik inflacji) pensje. W 2013 roku zarabiający średnią krajową odda w podatkach ponad 27 tysiące złotych rocznie, czyli 53% swojego faktycznego dochodu. Wprawdzie średnia krajowa za poprzedni rok wyniosła 3521 zł (patrz tabela 1), to jednak od tej pensji pracodawca musi jeszcze zapłacić dodatkowe składki na ZUS (ponad 640 złotych) oraz na Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (prawie 90 złotych).

Czyli rzeczywiste wynagrodzenie brutto powinno wynosić 4 252 złote. Dlaczego rząd nakazuje zatem pracodawcom przekazywać pracownikom, że podobno zarabiają tylko 3521 złote, skoro rzeczywiście jest to o 730 złotych więcej? Zgodnie z lewicową retoryką rządowi wygodniej jest budować napięcie pomiędzy pracodawcą a pracownikiem na przesłance, jak mało pracownik zarabia. Jakby się poczuł przeciętny Nowak, gdyby pierwszego każdego miesiąca dostał do ręki 4252 złote, a później musiałby do dziesiątego przelać na ZUS łącznie 1486 złote, a potem do dwudziestego jeszcze 245 dla skarbówki tytułem dochodowego? Czy ciągle uważałby, że to ten krwiopijca pracodawca wyciska z niego siódme poty, a potem płaci po dziadowsku, czy nagle zacząłby się zastanawiać – hola, hola, przecież to moja forsa, a wy urzędasy będziecie o niej decydować? Ale niestety rząd wpadł na pomysł, że jak poukrywa pieniądze przed podatnikiem i wmówi mu, że to przecież składki płaci pracodawca, to nie taki duży problem. Przecież pracodawca jest bogaty, więc może płacić podatki za pracownika. Gdyby kiedyś udało się jakiemukolwiek ugrupowaniu o krytycznym nastawieniu wobec wysokości podatków w Polsce dojść do władzy, to wystarczyłoby żeby na 3 miesiące kazać pracownikom płacić podatki samodzielnie, by co najmniej 70% społeczeństwa (a może i więcej) zaczęło domagać się okrojenia biurokracji, zmniejszenia zadań państwa, pogonienie nierobów do pracy (młodych mundurowych emerytów czy innych górników). A tak to większość społeczeństwa żyje w jakiejś ułudzie, że płaci 18% dochodowego, czyli nie znowuż tak dużo.

(więcej w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”)

REKLAMA