Za co Tuskowi grożą 2 lata więzienia? Za paplanie

REKLAMA

Dwa lata więzienia i trzy miliony złotych grzywny grożą Donaldowi Tuskowi za ujawnienie decyzji o odwołaniu prezes PGNiG, Grażyny Piotrowskiej-Oliwy, zanim zrobiła to gazowa spółka w komunikacie do inwestorów. To mogło negatywnie wpłynąć na notowania akcji na warszawskim parkiecie. KNF prowadzi już postępowanie w tej sprawie. Podobnych, nieodpowiedzialnych wypowiedzi polskich polityków z rządu było w ostatnich miesiącach jeszcze kilka.

Donald Tusk podczas konferencji prasowej ogłosił, że Grażyna Piotrowska-Oliwa nie jest już prezesem koncernu gazowego PGNiG. Poszło o zamieszanie związane z memorandum w sprawie budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego. Tusk o tej sprawie dowiedział się dopiero z mediów, więc wyrzucił z rządu ministra Mikołaja Budzanowskiego. Stanowisko straciła też Piotrowska-Oliwa. Problem w tym, że w przypadku prezes PGNiG, spółka wcześniej nie wydała oficjalnego komunikatu.

REKLAMA

– Tuż po odwołaniu prezesa, spółka powinna niezwłocznie opublikować raport bieżący za pomocą systemu ESPI – twierdzi Kamil Adamiec, specjalista w Zespole Doradztwa dla Emitentów Instrumentów Finansowych banku DnB Nord. – Dopiero później tę informację mógłby wykorzystać premier.

Zdaniem przepytanych przez Money.pl prawników, informacja o odwołaniu Piotrowskiej-Oliwy mogła być informacją poufną, czyli taką, która wcześniej nie została przekazana do informacji publicznej, a po ujawnieniu mogłaby istotnie wpłynąć na notowania cen akcji.

– To była informacja poufna – stwierdził mecenas Wojciech Chabasiewicz z kancelarii Chabasiewicz, Kowalska i partnerzy. Według niego dowodem na to, że odwołanie prezes wpłynęło na cenę spółki, jest reakcja rynku. Akcje PGNiG po informacji o dymisji potaniały o blisko 2 procent.
Co może grozić premierowi za nieuprawnione przekazanie wiadomości o odwołaniu Piotrowskiej-Oliwy? W najgorszym dla premiera scenariuszu – zgodnie z ustawą o obrocie instrumentami finansowymi – kto wbrew zakazowi ujawnia informację poufną, podlega grzywnie do 2 milionów złotych albo karze pozbawienia wolności do lat 3, albo obu tym karom łącznie.

Rykoszetem może się to odbić również na spółce. – Firmę do odpowiedzialności może pociągnąć giełda, na przykład zawiesić obrót akcjami. Oprócz tego KNF może złożyć wniosek o zawieszenie akcjami spółki i wszcząć postępowanie wobec osoby, która poinformowała wcześniej, albo wobec spółki, jeśli nie dokonała staranności i nie dotrzymała terminów – powiedział Kamil Adamiec.

Sam premier nie poczuwa się do winy. Podkreślił też, że informację o dymisjach podały wcześniej media. – Nie sądzę, żeby ktoś z tego tytułu poniósł najmniejszą stratę – powiedział.

Za: money.pl

REKLAMA