Kiedy polskie złoto wróci do kraju?

REKLAMA

Niemcy rozpoczęły akcję sprowadzania swojego złota do kraju. Tymczasem w Polsce nikt o tym nie myśli. A Narodowy Bank Polski, który polskie zapasy złotego kruszcu przechowuje w Londynie, lekceważy problem i w ogóle nie chce się nim zajmować.

Niemcy, jak każdy inny kraj, przechodziły przez wiele kryzysów, ale ten z 1923 roku pozostał szczególnie w ich pamięci. Hiperinflacja weimarska – bo tak określa się ten kryzys po latach – była potężnym ciosem dla narodu niemieckiego. Wszystko zaczęło się jeszcze przed I wojną światową, kiedy Niemcy zerwały ze standardem złota i zawiesiły prawo wymiany marki niemieckiej na złoto i srebro, aby poradzić sobie z kosztami wojny. Szybko uruchomione prasy drukarskie zaczęły produkować banknoty.

REKLAMA

Koszmar senny hiperinflacji

Podczas trwania wojny do obiegu trafiło cztery razy więcej marek, niż było ich na początku. Po wojnie sytuacja zaczęła się poprawiać, ale na drodze Niemców stanęło widmo reparacji wojennych. Powojenna komisja w 1921 roku ustaliła kwotę odszkodowań na 132 mld marek. Trzeba było więc dodrukować kolejną partię papierowej waluty.

Inflacja ponownie zaczęła nabierać tempa – od 1921 do 1922 roku ceny detaliczne wzrosły aż 700 razy. Październik 1923 roku był decydującym uderzeniem. Cały niemiecki system finansowy chylił się ku zagładzie. Ceny osiągały już takie pułapy, że trudno było przeliczyć, ile co kosztowało. Weźmy choćby jako przykład parę butów, która przed wojną kosztowała 12 marek, by w momencie kulminacyjnym kosztować 30 bilionów marek. Marka niemiecka stała się w końcu bezwartościowa, lądując na śmietniku bądź w rozpalonym kominku. Społeczeństwo po tak traumatycznych wydarzeniach stało się podatne na indoktrynację ze strony Adolfa Hitlera, który podniósł gospodarkę, ale kosztem okropnej wojny.

Te wydarzenia są głęboko zakorzenione w świadomości narodu niemieckiego, o czym świadczą już powojenne działania nowoczesnych Niemców. Hiperinflacja jest ich największym koszmarem sennym. Wprowadzenie euro do obiegu w 2002 roku równało się dla krajów członkowskich nie tylko z odrzuceniem własnej waluty, ale także rozpoczęciem działalności nowego Europejskiego Banku Centralnego, który nadzoruje politykę monetarną strefy euro. Niemcy nie oddali jednak całej siły monetarnej EBC, pozostawiając duży wpływ swojemu bankowi centralnemu, czyli Bundesbankowi. Po wybuchu kryzysu w 2008 roku nie tylko strefa euro, ale cała Unia Europejska popadła w poważne problemy gospodarcze, które trwają do dziś.

W 2011 roku ówczesny szef Bundesbanku Alex Weidmann pod naporem kryzysu powiedział: „Niemcy połknęły już swoją gorzką pigułkę podczas hiperinflacji weimarskiej, finansując dług publiczny przez prasę drukarską, co doprowadziło do hiperinflacji i katastrofy”.

Podczas kryzysu mówiło się głośno o opuszczeniu strefy euro przez wiele krajów, m.in. Grecję czy Włochy, ale także Niemcy. Legendarny inwestor George Soros cały czas zachęcał Niemców do powrotu do marki. Wkrótce w mediach pojawiła się tajemnicza wiadomość o skontrolowaniu ciężarówki bezpieczeństwa we Frankfurcie nad Menem przez policję.

Funkcjonariusze przeszukali cały pojazd, którego pilnowali uzbrojeni strażnicy. W środku znaleziono świeżo wydrukowane niemieckie marki z datą czerwiec 2013 roku. Ostatecznie ich nie użyto i nie ma pewności, czy w ogóle doszło do tego incydentu, ale Niemcy byli przygotowani na ewentualność upadku euro. I prawdopodobnie będą przygotowani następnym razem.

To nie pierwszy raz, kiedy się słyszy, że stara waluta jest gotowa na zajęcie miejsca euro. To wszystko oznacza, że Niemcy są nadzwyczaj ostrożni w podejmowaniu ważnych decyzji finansowych, mając w pamięci traumatyczne przeżycia sprzed wielu lat. Dobrze wyciągnęli wnioski z historii, która zawsze się powtarza. Obawiają się powtórki z rozrywki, dlatego wybrana po raz kolejny kanclerz Niemiec Angela Merkel i liczni ekonomiści są przychylni polityce oszczędzania.

Kryzys finansowy w Europie i ogólnie na świecie się jeszcze nie skończył, a środków zaradczych brakuje. Stąd ostatni ruch Niemiec wydaje się bardzo logiczny.

Chcą odzyskać złoto

W styczniu 2013 roku Bundesbank podjął decyzję o sprowadzeniu niemieckiego złota z Nowego Jorku i Paryża. Według najnowszego raportu World Gold Council, Niemcy są drugim na świecie państwem pod względem ilości posiadanego złota – jest to 3390 ton, które stanowią 68,6% całych rezerw walutowych. Do tej pory zaledwie 31% rezerw złota było przechowywanych we Frankfurcie, natomiast aż 45% było składowanych w Nowym Jorku, 13% w Londynie, a 11% w Paryżu.

Według nowych planów, do 2020 roku Niemcy chcą zgromadzić większość swoich rezerw złota na własnej ziemi. O ile sprowadzenie złota z Paryża nie stanowi problemów, to z USA już tak. Rezerwa Federalna odpowiedziała Bundesbankowi, że sprowadzenie złota zajmie, z uwagi na kwestie logistyczne, siedem lat. Tymczasem wiele firm handlujących złotem w USA twierdzi, że można to zrobić w kilka dni.

Problem leży w tym, że Amerykanie nie posiadają na tę chwilę złota należącego do Niemiec i innych krajów. Amerykańska organizacja GATA (Stowarzyszenie przeciwko Kartelowi na Rynku Złota) posiada dowody na to, że banki centralne nie mają takiej ilości złota, jaką deklarują. Dokonują one sprzedaży złota przede wszystkim na Dalekim Wschodzie, gdzie panuje wzmożony popyt na królewski kruszec. Poprzez takie operacje znika nie tylko złoto należące do kogo innego, ale sztucznie zaniżana jest jego cena.

Banki centralne często posiadają złoto w postaci różnego rodzaju papierowych derywatów, co dodatkowo komplikuje sprawę. Do tego dochodzi jeszcze leasing złota, czyli pożyczanie go bankom komercyjnym na procent. W efekcie często kruszec zmienia swoich właścicieli i miejsce swojego przechowania. Stąd kłopoty Niemców, którzy muszą poczekać na swoje złoto. Jednak sama chęć sprowadzenia większości swoich rezerw żółtego kruszcu do kraju jest tutaj najważniejsza. Oznacza ona, że nasi sąsiedzi zza miedzy, czyli jedna z najpotężniejszych gospodarek na świecie, stawiają na większe bezpieczeństwo finansowe.

Bo dzisiejszy system finansowy jest już na skraju wyczerpania. Składa się głównie z ogromnych długów i tracących na wartości najpotężniejszych walut świata – jak dolar, euro czy funt. Włodarze monetarni i polityczni na siłę próbują pobudzić światową gospodarkę niskimi stopami procentowymi i drukowaniem waluty. To nie zdaje egzaminu na dłużą metę. Chwilowe ożywienie gospodarcze spowodowane interwencjami banków centralnych szybko przemienia się w jeszcze większe kłopoty. Co udowadnia już prawie sześć lat kryzysu!

Powrót do złota

Niemcy wyciągnęli ważne wnioski z historii i przygotowują się do tego, aby już więcej podobnych błędów nie powtórzyć. Dlatego śladem wschodnich potęg – takich jak Rosja, Chiny czy Korea – sięgają po złoto. W przypadku naszych sąsiadów powiększanie rezerw złota nie jest głównym czynnikiem – jak w przypadku wymienionych liderów Wschodu. Mają go wystarczająco jako państwo, a także jako społeczeństwo, ponieważ pojedynczy mieszkańcy inwestują w złoto w celu zabezpieczenia majątku przed kryzysem. W obliczu pogrążającego się systemu finansowego zwrócenie uwagi na rezerwy złota jest bardzo istotne.

Czego przykładem są właśnie rosnące w siłę gospodarki wschodnie, które z roku na rok powiększają swoje rezerwy cennego kruszcu. Kraje z grupy BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i Republika Południowej Afryki) spotkały się klika miesięcy temu w Durbanie, aby omówić sprawy finansowe. Planują utworzenie instytucji, które przejmą role Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Mają to być instytucje przygotowane do nadchodzących dużych zmian w systemie finansowym. Warto zwrócić uwagę, że banki centralne tych państw kupują w szybkim tempie złoto, co potwierdza, że planowane są naprawdę duże zmiany.

Sprowadzić złoto do kraju

W Europie, gdzie państwa posiadają dużo złota, najważniejsze jest sprowadzenie rezerw do kraju. W trakcie wojny złoto różnych krajów było przenoszone z miejsca na miejsce, aby uchronić je przed grabieżą. To dlatego rezerwy są rozproszone po świecie. Dyskusje związane z powrotem złota toczą się m.in. w Szwajcarii, Belgii, Holandii czy Irlandii. Wszystkie te kraje chcą mieć swoje złoto u siebie, aby być przygotowanym na chwilę, kiedy kryzys ulegnie zaostrzeniu.

Złoto to wciąż pieniądz; duże zasoby tego kruszcu znajdujące się bezpośrednio w kraju będą bardzo potrzebne do przeprowadzania wszelkich reform monetarnych w państwie. W sprawach finansowych z pewnością nasi bankierzy i politycy powinni podpatrywać Niemców. Historia jest także po to, aby uczyć się na błędach, które w przeszłości popełnili nasi przodkowie. Dzisiejsza sytuacja finansowa świata przypomina nam o tych błędach, ale także podsuwa rozwiązania.

Sąsiedzi zza miedzy wiedzą, jak rozegrać tę partię szachów, aby wygrać i zapewnić sobie bezpieczeństwo finansowe w niepewnych czasach. Polskie finanse nie wyglądają najlepiej. Podobnie jak w innych krajach, wiszą nad nami czarne chmury.

Narodowy Bank Polski rozbudowuje w tym czasie swoje rezerwy walutowe, stawiając na dolara w 36% i euro w 32% jako rdzeń. Według najnowszych danych z World Gold Council, polskie rezerwy złota wynoszą 102,9 tony i stanowią zaledwie 4,1% całych rezerw walutowych.

NBP mocno ryzykuje, inwestując w tracącego dolara i euro, zamiast stawiać na większe bezpieczeństwo finansowe, wybierając powiększenie rezerw złota. W porównaniu do Niemiec nasze rezerwy w obecnym kształcie nie pomogą nam przetrwać tych niepewnych finansowo czasów. Do tego ponad 90% naszych rezerw znajduje się w Banku Anglii, co umożliwia obcemu podmiotowi sprzedaż i leasing naszego złota.

Niepokoi to tym bardziej, że ostatnio Alasdair Macleod, szef działu badawczego firmy GoldMoney, na podstawie raportów z Banku Anglii doszedł do wniosku, że w ostatnich kilku miesiącach stan jego skarbca zmniejszył się o około 1300 ton złota.

NBP bagatelizuje

W Polsce od czasów transformacji nikt tak naprawdę nie zwracał należytej uwagi na rezerwy złota. Oczywiście na początku nie było takiej potrzeby, ale teraz, kiedy system finansowy się wali, złoto wraca do swojej ważnej roli zabezpieczenia rezerw walutowych kraju. Zdaje sobie z tego sprawę coraz więcej państw, w tym zwiększające wpływy na świecie Chiny, które nabywają złoto w setkach ton, czy Niemcy, które sprowadzają swoje złoto do skarbca we Frankfurcie. Narodowy Bank Polski i rząd bagatelizują te sygnały.

W kwietniu bieżącego roku podjęta została specjalna akcja społeczna „Oddajcie Nasze Złoto”, której celem jest sprowadzenie naszych sztab z Banku Anglii z powrotem do kraju, aby na miejscu nietknięte zapewniały bezpieczeństwo finansowe. Akcja cały czas się rozwija i popiera ją coraz więcej rodaków. Polscy eksperci od rynku złota napisali list do prezesa NBP Marka Belki w tej sprawie. Otrzymali odpowiedź kompletnie lekceważącą obecne zagrożenia finansowe i rolę złota w rezerwach walutowych NBP. Eksperci tej instytucji albo specjalnie nie zwracają na to uwagi, albo nie mają pojęcia, co się dzieje. Akcja trafiła niedawno także do parlamentu; może posłowie zwrócą na ten problem większą uwagę. Choć trudno w to uwierzyć.

REKLAMA