Ziemkiewicz: Bycie patriotą to dobry interes

REKLAMA

Z RAFAŁEM ZIEMKIEWICZEM rozmawia Rafał Pazio.

NCZAS: Z Którą kwestię z Twojej nowej książki „Myśli nowoczesnego endeka” uznajesz za najistotniejszą?

REKLAMA

ZIEMKIEWICZ: Najważniejszą myślą jest ta, że patriotyzm to cnota praktyczna. Bycie patriotą to dobry interes, dobra inwestycja. U nas niestety króluje spojrzenie romantyczno-wariackie, które sprawia, że przeciętny Polak traktuje patriotyzm jako coś dobrego, ale też coś co najmniej niewygodnego albo wręcz groźnego dla powodzenia życiowego. Tymczasem patriotyzm to dobrze rozumiana troska o wspólne dobro, a więc też o siebie. Jeżeli nie dbamy o państwo, bardzo konkretnie na tym tracimy. Działalnością godną nowoczesnego endeka jest uświadamianie Polakom, że istnieje bardzo głęboki związek pomiędzy wycofaniem się ze spraw publicznych, nieinteresowaniem się dobrem swojego kraju a faktem, że płacą 10 razy więcej niż mieszkaniec kraju zachodniego za obsługę karty bankowej.

NCZAS: Czy brałeś pod uwagę, że słowo „endek” może być dla współczesnego Polaka niezrozumiałe?

ZIEMKIEWICZ: Użyłem pewnej tautologii, bo nowoczesny endek to takie przysłowiowe masło maślane. Endeckość – jak ją zaproponowali Dmowski, Balicki czy Popławski – była w owym czasie podstawą myślenia nowoczesnego. Nie w sposób mistyczno-naiwny, że „Polska jest Chrystusem narodów”, tylko w sposób wręcz realistyczny, aż do granic cynizmu. Nie jest przypadkiem, że Dmowski, jak większość endeków, był z wykształcenia biologiem. Patrzył na społeczeństwo jako na pewien żywy organizm. Endeckość to postawa nowoczesna, myślenie nowoczesne, dotrzymywanie kroku myśli światowej. To w pewnym momencie obróciło się przeciw samym endekom, bo kiedy najnowocześniejsze myślenie charakteryzowało Mussoliniego, niestety u nas też w obozie endeckim się pojawiło. Obecnie wszystko, co endeckie, jest unurzane w błocie. Endecja kojarzy się z zacofaniem, sklerotycznym kultywowaniem archaicznych sposobów myślenia sprzed 100 lat. Trzeba odskrobać te negatywne skojarzenia, które się ze słowem „endek” łączą. Tej pracy podejmuję się ochoczo, bo uważam ją za sensowną.

Sytuacja obecnej Polski jest nieco podobna do tej z przełomu wieków XIX i XX, zwłaszcza sytuacja duchowa i mentalna. Sposób myślenia, który wtedy zaproponował Dmowski i ludzie wokół niego skupieni, jest sposobem myślenia, który może nas uratować.

NCZAS: Na kilku portalach prawicowych książka jest zapowiadana jako najważniejsze wydarzenie od wielu lat. Jak się z tym czujesz?

ZIEMKIEWICZ: Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że więcej ludzi tę książkę oceni. Ona jest ważna dlatego, że szturmem rzucam się na pewne podstawowe problemy i usiłuję znaleźć odpowiedzi. W gruncie rzeczy zajmuję się nie swoją pracą, ponieważ te odpowiedzi powinni przedstawiać nie publicyści, tylko politycy. Ale polska polityka jest nieustającą łomotaniną pomiędzy sektą a mafią. Z jednej strony mamy cwaniaczków od „ambera i golda”, a z drugiej zakon kompletnie odleciany – miarą tego odlotu jest w szczycie afery Amber Gold urządzenie konferencji prasowej, na której Antoni Macierewicz, prezentując ten sam brak dowodów, oznajmia, że w Smoleńsku doszło do zamachu. W takiej sytuacji ja muszę się wziąć za nie swoją robotę i wyręczyć polityków, bo klasę polityczną mamy niezdatną do niczego.

NCZAS: W książce wskazujesz na upadek etosu inteligenckiego. To poważny problem?

ZIEMKIEWICZ: Piszę o tym, że w parze z niezwykłą popularnością określenia „inteligent” idzie rzeczywiście zanik inteligencji, co jest de facto zanikiem elity – i to jest niewątpliwie problem. To jest przyczyną części syndromu, który nas trapi. Tych przyczyn jest oczywiście więcej. Występują one w procesach społecznych spowodowanych efektem postkolonialnym. Klucz do zrozumienia i naprawienia polskiej sytuacji to prześledzenie tego, co dzieje się w krajach postkolonialnych, które miały nieszczęście, tak jak my, przez szereg pokoleń być kształtowane w warunkach braku suwerenności.

NCZAS: Zauważasz pogardę elit do klas niższych, ale to też tkwi w naszej tradycji, np. Konrad Mickiewicza chce zbawić naród, ale jednocześnie nim gardzi.

ZIEMKIEWICZ: Ta pogarda jest dwustronna. Z jednej strony władza Tuska żywi się pogardą tych, którym udało się nachapać, do „wydymanych” – bo to trzeba tak Urbanem powiedzieć. Taką narrację w czystej postaci proponuje Lis, nie przypadkiem wybrany przez premiera na jego ulubionego pluszaka. Nachapaliście się, więc jesteście fajni, a tamci to są frajerzy. Nazywam to zjawisko „git elitą”. To jest przeniesienie na poziom społeczny mentalności subkultury gitowców. Świat dzieli się na ludzi i na frajerów, których się okrada, wali w pysk, gwałci, bo frajerzy do tego są.

Jest też ta romantyczna pogarda z Konrada czy „Pieśni legionowej”. Widzimy ją w takiej niezbyt mądrej dyskusji o drugim obiegu, gdzie padają określenia, że poza żelaznym elektoratem patriotycznym reszta się nie liczy, nie należy na nią zwracać uwagi.

Mojej endeckiej duszy jest to myślenie jak najbardziej obce. Kiedy endecy patrzyli na liczne w owych czasach ciemne chłopstwo, jak z Żeromskiego, to nie patrzyli z poczuciem wyższości i pogardy, tylko z pozycji, którą potwierdza cytat z Dmowskiego: „mamy w Polsce rzeszę analfabetów i w nich cała nasza nadzieja”.

NCZAS: Czy masz taki cel, żeby wychować grupę, która w tym duchu przejmie władzę w Polsce?

ZIEMKIEWICZ: Żeby kogoś wychowywać, trzeba by mieć całą maszynerię medialną, którą dysponuje Michnik lub Tusk. Ja mam laptopa, drukarkę i wydawcę, który przekonał się, że na moich książkach nie traci. Czy z takimi możliwościami można się kusić o wychowanie formacji? Mam dużo skromniejsze ambicje: zwrócić uwagę jak największej liczby czytelników i zmusić do zastanowienia się nad drogami wyjścia z sytuacji, w jakiej jesteśmy. Ciągłe powtarzanie, że nam wybili zęby, przypomina świat przedstawiony u Mrożka. Ciągle łapiemy się za tę szczerbatą paszczę. Zacznijmy się zastanawiać, jak mimo niekompletnego uzębienia kogoś ugryźć.

NCZAS: Perspektywa zmiany jest więc odległa?

ZIEMKIEWICZ: Czytam w poważnej gazecie zachodniej, że Europejski Bank Centralny udziela Grecji nielegalnie gotówkowych kredytów na spłatę rat, aby później udzielić kredytów oficjalnie. Jeśli to prawda, jeśli kreatywna księgowość w strefie euro sięgnęła takiej skali, to znaczy że bardzo poważna zmiana sytuacji geopolitycznej jest za rogiem. Nasze poczucie stabilności świata zostanie zburzone w perspektywie kilkunastu miesięcy.

Fragment książki Rafała Ziemkiewicza jako pierwsi opublikowaliśmy w NCZ! 35-36 (jako e-wydanie dostępny tutaj) Skrót tekstu pojawi się również na nczas.com

REKLAMA