To on odkrył prawdę o Tomaszu Komendzie. Kazali mu milczeć. Dzięki jego determinacji niewinny człowiek wyszedł na wolność

REKLAMA
Tomasz Komenda. źródło: screen/tvn24
Tomasz Komenda. źródło: screen/tvn24

Dodatkowo na korzyść Komenda przemawiał fakt, że ten nie miał ani prawa jazdy, ani samochodu, nie mógł więc samodzielnie pokonać 25-kilometorwego dystansu dzielącego Wrocław z Miłoszycami, gdzie dokonano zbrodni. W sylwestra w nocy nie kursowały tam nawet autobusy, tego jednak nie zweryfikowała prokuratura czy też zajmujące się sprawą kolejne sądy. Biegły, który zbadał ugryzienie na ciele ofiary również nie stwierdził, że zrobił to Komenda.

Biernat odkrywszy te nieprawidłowości w śledztwie ruszył do przełożonych. Chciał wstrząsnąć prokuraturą i doprowadzić do wznowienia sprawy. Jego przełożeni zareagowali bardzo dziwnie. Jak wynika z informacji Onetu, Biernat w tamtej chwili dostał zakaz zajmowania się zbrodnią dokonaną na 15-latce.

REKLAMA

Zostały mu odebrane wszystkie akta, a  do tego usłyszał, że przez jego odkrycie kłopoty może mieć wiele osób i gdyby teraz wszystko wyszło na jaw doszłoby do trzęsienia ziemi.

„Przez te wszystkie lata ta sprawa nie dawała mu jednak spokoju. Gdy w marcu 2016 roku zmieniło się kierownictwo prokuratury, postanowił interweniować u „samej góry”. Podzielił się swoją wiedzą” – czytamy na portalu.

Prokurator generalny Zbigniew Ziobro zarządził nowe śledztwo. Kierowali nim doświadczeni prokuratorzy i policjanci z Wrocławia. W jego wyniku w czerwcu 2017 roku zatrzymali Ireneusza M., który usłyszał zarzut gwałtu ze szczególnym okrucieństwem na 15-latce. W przeszłości miał też na koncie inne gwałty.

Równolegle z polecenia Ziobry ruszyło inne śledztwo ws. przekroczenia uprawnień prokuratorów i tworzenia fałszywych dowodów, konsekwencją czego było skazanie Komendy.

Zobacz: Biedroń dopiął swego. Propaganda homo i gender w szkołach podstawowych przegłosowana

Źródło: Onet.pl

REKLAMA