Od przyszłego roku szykuje nam się drastyczny wzrost cen, kwoty widoczne na naszych rachunkach będą wyższe nawet o 70 procent. Wszyscy zastanawiają się dlaczego tak się dzieje i przede wszystkim co z tym zrobić. Odpowiedzi na te pytania udziela w swoim najnowszym felietonie dla „Rzeczpospolitej” prof. Robert Gwiazdowski.
W kolejnym roku skala podwyżek może być dwucyfrowa. Zapowiadany wzrost stawki za sprzedaż energii w przyszłym roku – rozpiętość tych podwyżek jest bardzo duża – ma wynosić od 20% do 40%. Może to zaważyć na budżetach wielu gospodarstw domowych.
W przypadku najgorszego scenariusza w przyszłym roku rachunki za prąd wzrosną o ok. 400 zł. rocznie. Dla odbiorców biznesowych i dla firm ceny energii elektrycznej wzrosną o 50-70%, co na pewno odbije się na cenach detalicznych. Odpowiedzi na to, dlaczego tak się stało udziela prof. Gwiazdowski.
Pierwszą z przyczyn takiego stanu rzeczy jest walka z globalnymi ociepleniem, poprzez tzw. kupowanie prawa do emisji. Wzrost cen z tego powodu ekonomista wyjaśnia przez analogię:
„Z wolnym rynkiem ten handel nie ma nic wspólnego. To tak, jakby ludzie musieli kupić schab, a nie byłoby im wolno jeść drobiu. Ceny schabu poszybowałyby w górę. A dystrybutor schabu nie sprzeda pięciu kotletów 200-gramowych za mniej, niż wynosi cena 1 kg schabu. Podwyżkę ceny będzie musiał przerzucić na konsumentów – bezpośrednio lub pośrednio.”
„Więcej zapłacą za energię przedsiębiorstwa i samorządy. A one koszty te będą musiały przerzucić na… No oczywiście, że na odbiorców indywidualnych. (…) Samorządy podwyższą ceny biletów kolejowych i innych opłat. No i pewnie ceny usług komunalnych, by mieć pieniądze na droższy prąd dla szkół i szpitali, na które nie mogą przerzucić wzrostu kosztów. Wzrosną też podatki lokalne” – tłumaczy.
Źródło: Rzeczpospolita/NCzas