Turecka telewizja nie pokaże w tym sezonie już żadnego meczu z udziałem zespołu Portland Trail Balzers. Wszystko dlatego, że występuje w nim Enes Kanter, który od dłuższego czasu krytykuje działania prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.
Koszykówka wśród Turków jest jednym z najbardziej popularnych sportów, zaraz po piłce nożnej. Od 1990 roku turecki nadawca pokazuje regularne transmisje z ligi NBA. Przynajmniej aż do teraz.
W tym roku, pierwszy raz w historii, kibice w 82-milionowym kraju nie zobaczą finałów Konferencji Zachodniej. A jeśli Portland okaże się lepsze od obrońcy tytułu Golden State Warriors – również walki o mistrzostwo.
Wszystkiemu „winny” jest Enes Kanter, były reprezentant Turcji, który ośmielił się nazwać jakiś czas temu Erdogana „dyktatorem”. To jedno słowo sprawiło koszykarzowi i jego rodzinie niemało kłopotów. Zresztą podobnie jak popieranie przebywającego w USA duchownego Fethullaha Gulena, który jest oskarżany przez rząd w Ankarze o nieudany zamach stanu z 2016 roku. Gulen wielokrotnie zaprzeczał tym zarzutom.
26-letni Kanter, gdy był jeszcze zawodnikiem Nwe York Knicks, nie pojechał w styczniu z drużyną na mecz ligi do Londynu, ponieważ bał się, że zostanie zatrzymany lub nawet zamordowany za swój wyraźny sprzeciw wobec Erdogana.w maju 2017 roku unieważniono jego turecki paszport, a Ankara wydała na niego międzynarodowy nakaz aresztowania.
Represje dotknęły także jego rodziny. Ojciec Kantera, Mehmet, został oskarżony o „przynależność do grupy terrorystycznej”. Po nieudanym zamachu były profesor stracił pracę, mimo że publicznie wyparł się syna i jego przekonań.
Źródło: tvn24.pl