Artur Dziambor: Każdy normalny człowiek znając zagrożenie założy maseczkę

Artur Dziambor / Fot. PAP
Artur Dziambor / Fot. PAP
REKLAMA

Artur Dziambor, poseł Konfederacji, będąc gościem Polskiego Radia 24 wygłosił zaskakujące twierdzenie na temat maseczek. Opinia przedstawiciela prawicowej koalicji może zaskakiwać w kontekście dotychczasowej działalności partii.

Do tej pory posłowie Konfederacji w większości odmawiali zakładania maseczek podczas posiedzeń Sejmu, a także wskazywali na nielegalność przepisów, które wymagają od osób zdrowych zasłaniania ust i nosa.

Każdy normalny założy maseczkę

Każdy normalny człowiek znając zagrożenie założy maseczkę – powiedział tymczasem na antenie Polskiego Radia 24 poseł Konfederacji, Artur Dziambor. Jak dodał „ja wchodząc do sklepu zakładam ją na siebie, bo taki jest mój wewnętrzny savoir vivre”.

REKLAMA

To jest kultura, zachowania, które nie potrzebują prawa. Musimy nauczyć się sami siebie szanować – podkreślił Dziambor. Takie słowa z pewnością nie spodobają się nie tylko wielu wyborcom Konfederacji, ale i przedstawicielom partii, jak Jacek Bartyzel, który od początku mniemanej pandemii koronawirusa odmawia zakładania maseczki.

Publiczne a prywatne

W kwestii obowiązku noszenia maseczek należy rozróżnić dwie strefy, czyli publiczną i prywatną. Jak wskazywał w artykule na stronie Instytutu Misesa dr Slenzok „nie mamy prawa jednostronnie ustalać, jaki poziom ryzyka epidemicznego tolerujemy w przestrzeni publicznej i wymusić na innych dostosowania się do naszych oczekiwań”.

Mianowicie, skoro domena publiczna jest ziemią niczyją, to jako taka otwarta jest ona na akty pierwotnych zawłaszczeń. A skoro tak, to może ona również być użytkowana na zasadzie pierwszeństwa w dowolny sposób (…) po nim (parku – red.) zwyczajnie chodzić. Ktoś, kto decyduje się wejść po mnie, czyni to na własną odpowiedzialność – pisze dr Slenzok.

W przypadku prywatnych sklepów sprawa jest z libertariańskiego punktu widzenia dużo prostsza i w tym przypadku to właściciel, bez narzucania przepisów ze strony państwa, powinien ustalać zasady. W jednym sklepie obsługiwano by jedynie osoby w maseczkach, w innych bez maseczek, a sprzedawca powinien mieć prawo odmówienia sprzedaży temu, kto nie dostosuje się do jego oczekiwań.

Koronawirus – przeszacowane zagrożenie

Do tego dochodzą jeszcze kwestie faktycznego zagrożenia i skuteczności maseczek. Według najnowszych danych z października koronawirus nie jest takim zagrożeniem, jak spodziewano się w marcu i kwietniu, kiedy jego śmiertelność szacowano na 3,5 procent. Obecnie wiemy, iż wynosi ona kilkanaście lub kilkadziesiąt razy mniej.

Przyjmując obecnie najbardziej realistyczne założenie WHO zakażeniu uległo 10 procent ludzi, czyli około 760 milionów osób. Na dzień podawania tej informacji liczba zmarłych nie przekraczała 1,1 miliona osób, co oznaczałoby śmiertelność na poziomie 0,14 procent.

Bardziej szczegółowe od tych szacunków badania, które przeprowadził jeden z najbardziej znanych epidemiologów, prof. John Ioannidis, pokazują medianę śmiertelności z powodu COVID-19 na poziomie 0,27 procent, przy śmiertelności w zależności od regionu między 0,09 procent a 0,51 procent.

(Nie)skuteczne maseczki

Ponadto jak pokazują najnowsze badania maseczki w bardzo niewielkim stopniu ograniczają rozprzestrzenianie się wirusa, a ich długotrwałe noszenie maseczek powoduje też skutki uboczne. W artykule opublikowanym na początku października na naukowym portalu nature.com czytamy, że maseczki przyczyniają się do ograniczenia liczby nowych zakażeń o 2 punkty procentowe.

Przy okazji portal nature.com zauważa, że badania opierają się na wielu założeniach, które przyczyniać się mogą do przeceniania roli maseczek. Biorą jedynie pod uwagę obowiązek albo zalecenie noszenia maseczek lub jego brak i zestawiają dane dotyczące procentowych wzrostów zachorowań.

Z kolei na portalu renomowanego magazynu medycznego thelancet.com możemy znaleźć informację, że obecne badania na temat skuteczności maseczek są niespójne, a pewność prezentowanych wyników jest bardzo niska lub niska. – Dotychczasowe badania sugerują zmniejszenie ryzyka względnego infekcji w zakresie od 6 do 80 procent – czytamy na portalu.

Z perspektywy populacji można argumentować, że noszenie maseczki nie jest ani warte pieniędzy, ani nie przewyższa potencjalnych szkód, a decyzję o założeniu maski na twarz należy pozostawić jednostce – podkreślono.

REKLAMA